środa, 23 kwietnia 2014

WAŻNE!!!!!!!

Cześć :)
Wiem dawno nie było żadnego rozdziału z co bardzo, ale to bardzo przepraszam.
Mam straszne wyrzuty sumienia, że tak bardzo was zaniedbuje.
Naprawdę bardzo was przepraszam.
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, bo nie mam żadnego pomysłu na rozdział, ale też mam ostatnio sporo problemów i nauki. Bo nowa szkoła nowa klasa (I gimnazjum) to jednak nie jest łatwo. Więc prosze zrozumcie mnie.
Postaram się jakoś napisać ten rozdział, ale uprzedzam że może być krótki i nie najlepszy.
Kilka następnych rozdziałów mamy napisane więc wystarczy, że przepiszemy je, wprowadzimy małe poprawki i opublikujemy. Przeszkodą jest tylko ten nieszczęsny bodajże 22 rozdział.
Jeszcze raz naprawdę bardzo, bardzo,bardzo was przepraszam.
                                                                                                                      ~Julka xx





czwartek, 21 listopada 2013

21."Bonjour Paris!" byy Magda

1. Jest już nowa jednorazówka!
2.Od tego rozdziału będziemy pisały jaka jest data ;)
3.Ten rozdział jest jakby podzielony na 2 części. Pierwsza w rdz 21 a druga w 23 ;)
4.Piszcie jeśli chwielibyście więcej momentów Latiany i Cangeli :P 
No to chyba tyle :P


****11 kwietnia*****
Zbliżaliśmy się do lądowania. Byłem wykończony, ale warto było zobaczyć uśmiech podekscytowanej Tatiany. Siedziała jak na szpilkach i co chwila wyglądała przez okno. Wylecieliśmy o 9, 6 godzin lotu i 9 godzin różnicy... eh.. Nie jestem jakiś najgorszy z matmy, ale zmęczenie nie pozwoliło mi się skupić, Wziąłem wiec telefon do ręki u zmieniłem strefę czasową na europejską. Jest 11:38. Za 20 minut z hakiem lądujemy.
-Ile jeszcze?- zapytała Francuzka, gdy po raz kolejny rozejrzała się po samolocie. Jakby czytała mi w myślach. 
-20 minut i będziemy w Paryżu.- Dzwoniłaś do taty?
-Nie. Chciałam mu zrobić niespodziankę mamie i papie. Dawno się nie widzieli ze mną i Pier'em. Został im tylko Żak. Eh... ty też dano ich nie widziałeś. Ostatni raz 1,5 roku temu. 
-Już tyle czasu minęło?-zapytałem zaskoczony.

-Logan uspokój się!- Tatiana złapała mnie za rękę i mocno ścisnęła moją dłoń. 
-Nie możemy tego przełożyć? Znamy się dopiero 2 tygodnie...
-Ale mówiłam ci, ze w przyszłym tygodniu lecę do USA. Dostałam stypendium, a to moja jedyna szansa...
-No dobrze już.- złapałem jej drobną twarz w dłonie i pocałowałem w czoło. Miała łzy w oczach, bo bała się, że jej nie rozumiem i jednak odmówię tego spotkania, 

-No tak. Znamy się rok, pięć miesięcy i 27 dni. Niedługo będzie 1,5 roku.- uśmiechnęła się.
-No tak. 12 listopada 2009. Najpiękniejszy dzień w moim życiu.-uśmiechnęliśmy się w tym samym momencie.
Wtedy jeszcze z chłopaki nie myśleliśmy, żeby zostać zespołem. Byliśmy tylko aktorami, jeśli aktor może być "tylko". Pojechałem z przybranymi rodzicami do Francji. Zafundowałem im romantyczną rocznicę, żeby podziękować za wszystko. Oni zajmowali się sobą, a ja codziennie chodziłem do tej samej kawiarni, jadłem to samo ciastko, siadałem w tym samym miejscu i piłem to samo cappuccino patrząc na wieżę Eiffela. Nie nudziłem się. Dużo myślałem. Między innymi o mojej przyszłości jako celebryta. Czy będę tak rozpoznawalny jak Johny Depp? A może tylko kimś kogo jak się widzi w telewizji- to natychmiastowo zmienia się kanał? Siedziałem tak i rozmyślałem, aż nagle podeszła do mnie dziewczyna. Zapytała się jak mam na imię, bo mnie skądś kojarzy. Zaczęliśmy rozmawiać. Codziennie od otworzenia do zamknięcia kawiarni. 12 listopada zaczęliśmy chodzić ze sobą. Ona miała wyjechać do Stanów, wiec an nią czekałem. Mieliśmy lecieć razem. 
-Co się tak zamyśliłeś?- zapytała wtulając głowę w moje ramię.
-Myślałem o ty jak bardzo cię kocham.- pocałowałem ją w głowę.
-Ja ciebie też. Co mamy w planach na tę podróż? Hmm...?
-Będziemy tu 12 dni. Znaczy 11, bo 12 dnia wracamy, no ale to szczegół. Dzisiaj jedziemy do twoich rodziców. Posiedzimy do jutrzejszego obiadu. 
-Czyli zostajemy na noc?!- pisnęła tak, że wszyscy obrócili się w naszą stronę. 
-Ciszej... Tak zostaniemy. O ile będą mieli wolny pokój.
-Na pewno! Albo mój, albo Pier'a. Zawsze liczą na sytuacje takie jak ta. A znając mojego tatę, będziemy w dwóch innych pokojach. 
-No to mamy szczęście! A zarazem pecha...-Wziąłem Tatianę na kolana i spojrzałem na bransoletkę z jej imieniem na lewym nadgarstku.-Potem zrobimy sobie małą wycieczkę. Chciałem zobaczyć kilka miejsc.
-Łi, Francja to ciekawe państwo.
-Potem zarejestrujemy się w hotelu. Jakaś romantyczna kolacja...
-Nie kończ.- przerwała mi przystawiając paląc do moich ust.
-Eh..- westchnąłem.-Przez kolejne dni będzie romantycznie. 
-Chyba najlepiej będzie 12, nieprawdaż?- uśmiechnęła się wyczekująco.
-Najprawdopodobniej tak. Mam już wszystko przygotowane.- posłałem jej uśmiech. Tatiana chciała coś jeszcze ode mnie wyciągnąć, ale przerwał jej głos stewardessy, więc weszła mi z kolan i zapięła pas.
***
-Bonjour Paris!- krzyknęła wchodząc na lotnisko. Wiele ludzi jej jej odpowiedziała, lecz większość krzywo się na nas spojrzała. 
-Wiem, że się cieszysz, ale nie musisz krzyczeć!- zaśmiałem się i wziąłem ją za rękę.
-Może zadzwonię do Juliet? Przed naszym wyjazdem martwiła się o coś...- już chciała wyciągnąć telefon, ale ja powstrzymałem.
-U nich jest 3 w nocy. Pewnie już śpi.- pogłaskałem ją po głowie i udaliśmy się po bagaże. 
-Tak się przyzwyczaiłem do słonecznego L.A, że muszę sobie założyć kurtkę.- mruknęła, pochylając się nad walizką. Wyciągnęła czerwony płaszczyk i zapięła na wszystkie guziki. Uśmiechnęła się serdecznie i ruszyła w kierunku wyjścia. 
Tatiana.
Takie śliczne imię. Idealne dla tej dziewczyny. Szczupła, o długich nogach, choć nie należy do jakiś najwyższych. Patrząc na Julkę i Magdę, które są wyższe nawet ode mnie, wygląda na elfa.
Mogłaby nim być. Ma piękne piwne oczy i długie włosy. Nie znam się zbytnio na fryzurach, ale chyba były w kolorze ciemnego blondu. Miała uroczy akcent i jeszcze piękniejszy śmiech. Cieszyła się z każdej chwili. Była krucha i delikatna- zupełne przeciwieństwo Magdy. Presley, córka taty i jego żony, była podobna do mojej Tati. Ale Francuzi są wyjątkowi- jasna cera, jakby porcelanowa, perłowe zęby, głębokie, ciemne oczy wyróżniały Tatianę. 
-Misiu! Chodź szybciej!- zawołała, a ja przyspieszyłem kroku.
****
No pukaj!
Skarciłem w myśli sam siebie. Stałem z moją torbą podróżną i dwiema różowymi walizkami Tatiany. Czekałem i patrzyłem na drzwi jak idiota.
-Coś się stało?
-N-nie...- odpowiedziałem łamiącym się głosem- Nie.- poprawiłem się bardziej stanowczo,
Dawaj Henderson!
Wystawiłem rękę i zapukałem.
Nikt nie otworzyłem.
Powtórzyłem gest, tylko trochę lżej. Zabytkowa kamienica, mimo swego piękna i antyku, łatwo mogły się rozpaść. Moja dziewczyna schowała się za mną i stała jak najciszej. Po chwili w drzwiach stanął jej brat.
-Skąd się znam.- mruknął po angielsku mierząc mnie od góry do dołu. 
Rodzina Tatiany bardzo dobrze zna angielski. Nadal nie wiem jak się go nauczyli na takim poziomie. 
-ŻAK!- krzyknęła Tatiana i uścisnęła g mocno.
-Tatiana?! Que faites-vous ici?
-Mów po angielsku!-skarciła go.
-Co tu robisz? Robicie? Cokolwiek?!- Żak puścił siostrę i podszedł do mnie. Uściskał mnie i wziął jedną walizkę. Tati wbiegła pierwsza, a ja chwilę się ociągałem, ale gdy usłyszałem krzyki pani Delacrou, to wszedłem pośpiesznie.
-Bonjour!- zawołałem,a  a pani Jacqueline znowu krzyknęła i mnie mocno uściskała. Po chwili poczułem łzy na moim ramieniu. 
-Och Logan! Dziękuję ci, ze wreszcie ans odwiedziliście! cały czas o was rozmyślałam, czy aby na pewno moja Tatianka mnie nie okłamuje, czy nadal jesteście razem. A najbardziej czy jest szczęśliwa. Teraz widzę jaką jesteście idealną parą!
-Idealną? Ja dopiero co wszedłem i już jestem idealny?- zaśmiałem się i ucałowałem ją w policzek.- Miło panią widzieć! 
-Ciebie też Loganie. 
-Mnie tak miło nie powitałaś!- oburzyła się moja dziewczyna.
-NIe bulwersuj się! Chodź tutaj!- gdy dziewczyny znowu zaczęły się ściskać wyszedłem na balkon.
Ogólnie- cały dzień minął przyjemnie z tatą Tatiany- panem Mathieu graliśmy w karty oraz uczył mnie trochę jezyka. Mama Taiany wspaiale gotuje, wiec około 4 po południu zjedliśmy pyszny obiad. A Tatiana? Ona chodziła cała w skowronkach, ze wreszcie spotka się ze swoją rodziną.

poniedziałek, 11 listopada 2013

20."Ty sobie żartujesz, czy jesteś taka głupia z natury?" by Julkaa

1.Na początku przepraszam za to, że tak długo nie było rozdziału. Po pierwsze brak weny, po drugie brak czasu, szkoła itd.
2.Teraz postaram się dodawać częściej rozdziały i mam nadzieje, że Magda też... :)
3.Kilka następnych rozdziałów mamy prawie gotowych więc nie powinnyście długo czekać.
4.Pojawiła się nowa zakładka "tatuaże" gdzie są zdjęcia tatuaży dziewczyn te zrobione i te jeszcze nie zrobione.
5.W bohaterach się też troszeczkę pozmieniało, głównie u Magdy i Julki.
6.Ważna zasada CZYTASZ=KOMENTUJESZ. Daje to motywacje do dalszej pracy i wgl. przyjemnie je się czyta xD
7.Ostatnio było ich 6 <3 najwięcej jak dotąd
8. Jest nowy jednopart :D
9.Wiecie dlaczego Angela jest Ruda, a nie ruda z małej litery? Ponieważ mówiąc blondyn, szatynka, długowłosy opisujemy ich. A przezwisko/ksywka Angel to ruda, dlatego jest z dużej :)
Nie przedłużając zapraszam na 20 rozdział <3
************
***(Oczami Jamesa)***
 Przeraził mnie trochę telefon Magdy, więc zgarnąłem Carlosa i korzystając z tego, że Kendall się kąpał wykonałem polecenie zlecone przez moją dziewczynę. Szybko weszliśmy z Latynosem na górę. Delikatnie uchyliłem drzwi, przecisnąłem się przez szparę i zobaczyłem Julkę , miała związane ręce i usta zaklejone taśmą, a za nią stała Olivia, przykładała jej nóż do gardła i coś do niej mówiła.
-Zapłacicie mi za to oboje. Ty za to, że mnie upokorzyłaś i zabrałaś miejsce. A Kendall za to, że on i jego rodzina zabrali mi kogoś ważnego.
Podszedłem do niej jak najciszej, odciągnąłem od Polki i wyrwałem nóż z jej ręki, ale niestety scyzoryk drasną Juliet i kilka kropel krwi pociekło po jej po policzku. Carlos wyprowadził Olivię z domu. Uwolniłem ręce i oderwałem taśmę z jej ust.
-AUUUUUAAAA...to bolało!-krzyknęła.
-Przepraszam, nic ci nie jest?-zapytałem i mocno ją przytuliłem.
-Dzięki za ratunek, nie, wszystko u mnie w porządku... tylko...KENDALL!-krzyknęła i wybiegła z pokoju.
***(Oczami Julki)***
 Zbiegłam jak najszybciej po schodach i wpadłam na mojego chłopaka.
-Kendall jak dobrze, że nic ci nie jest.
-Dlaczego? Ja właśnie szedłem na górę zobaczyć czy wszystko ok, bo słyszałem jak krzyczałaś. Julka co ci się stało?! Krwawisz! I jeszcze jedno: co tu robiła Olivia?!
-Nie ważne, jak dobrze, że nic ci nie jest- przytuliłam się do niego- Poczekaj,... KREW?!- przejechałam dłonią po policzku i spojrzałam na nią. Gdy zobaczyłam czerwony ślad, momentalnie zrobiło mi się słabo.
-Na pewno wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada. Usiądź i dojdź do siebie.- powiedział mój chłopak i posadził mnie na kanapie. Po chwili dołączył do nas James.
-Dobrze, że Magda zadzwoniła, bo gdyby nie ona nie wiadomo jakby się to wszystko skończyło...- powiedział długowłosy.
-Magda!!!- krzyknęłam równocześnie z Maslow'em. Wstałam jak oparzona, wsunęłam buty na nogi i wybiegłam rzucając przelotne "Zostańcie" do Carlosa i Angely. Biegłam co sil w nogach w stronę domu jurorów. Słyszałam, ze biegnie za mną James. Na pewno to był on, bo po pierwsze Kendall tak szybko nie biega, a po drugie był w samych spodenkach. Nagle obok mnie zatrzymał się samochód. Gwałtownie przystanęłam, a kierowca otworzył okno.
-Wsiadajcie.-powiedział Kendall. Otworzyłam drzwi i usiadłam na miejscu obok kierowcy. Ruszyliśmy. Cały czas mi się trzęsły ręce.
-Jedź szybciej, proszę!- krzyczałam na blondyna.
-Spokojnie. Nie denerwuj się!- uspokajał mnie Schmidt.
-Jak mam być spokojna skoro moja przyjaciółka jest w niebezpieczeństwie?! Jak?! Co..?!- krzyczałam na niego, aż w końcu się zatrzymaliśmy. Odwróciłam wzrok od Kendalla i spojrzałam na drogę.- NO CO TO DO KURWY NĘDZY MA BYĆ?!
Staliśmy w korku. Krew buzowała mi w żyłach. Odpięłam pasy i znowu zaczęłam biec. Słyszałam za sobą tylko sprzeciw chłopaków, ale w końcu obaj przestali.  Przecisnęłam się między samochodami, dotarłam do chodnika i po 5 minutach stałam pod drzwiami domu jurorów. Przed budynkiem stał samochód policji. Spojrzałam na wejście. Wysoki mężczyzna w mundurze wyprowadzał Piotrka, byłego chłopaka Magdy. Niech wsadzą go do więzienia za to jak ją skrzywdził! Poszłam w kierunku naszego, niestety bardzo małego pokoju. Był otwarty. Meggie rozmawiała z jakimś policjantem.
-Do widzenia pani.- uśmiechnął się do niej i chowając notes w kieszeni zbiegł po schodach.
-Do zobaczenia!- zawołała za nim moja przyjaciółka.
-Co to za gość?!- zapytałam, gdy już do niej podeszłam.
-Okazało się, ze zna naszych ojców.
-Serio? Dobra, nie ważne. Ważne jest to, ze nic ci nie jest! Martwiłam się!- powiedziałam i mocno ją przytuliłam.
-Coś ty taka zdyszana? Serce ci wali, gorzej niż podczas treningów!
-Biegłam!
-Nie mogłaś przyjechać samochodem?
-Ty sobie żartujesz, czy jesteś taka głupia z natury?
-A no tak. Nie masz prawa jazdy.- zaczęła się śmiać.
-Nie było tematu.-podsumowałam.- Daj mi coś do picia, bo zaraz padnę! A tak w ogóle co tu robił Piotrek?
-Ty go poznałaś?- zawołała, gdy podała mi butelkę wody.
-A ty nie?- dodałam, gdy wypiłam kilka sporych łyków.
-No nie. To był ten Peter, o którym ci opowiadałam.
-Nie gadaj!- oparłam się o ścianę- Niedługo przyjadą James i Kendall. Jeżeli uda im się wydostać z korku.
-Skąd wiesz, ze utknęli w korku?- spojrzała się w moją stronę.
-Bo jechałam z nimi kawałek, ale się wkurzyłam i jestem szybciej.- osunęłam się podłogę.
-Aha.- usiadła obok mnie.
-Ooo! Chyba biegną. 3...2...1! ii..? - w tym momencie przez drzwi wbiegli chłopcy.
-Nic ci nie jest?- zapytał James, klękając przed Magdą.
-Spokojnie. Jest dobrze. Żyję!- odpowiedziała, wyrywając się z jego ucisku.
-Spać mi się chce. Gdzie położyłaś moje rzeczy?- zapytałam. Rozejrzałam się po pokoju i już chciałam się skierować do sterty walizek, gdy Kendall mnie przytrzymał.
-Za moją powinna być.- mruknęła.
-Ale Julka nie zostaje. Jedzie z nami.- odpowiedział Kendall patrząc się w moje oczy.
-Będę z Magdą.- warknęłam na niego.
-Nawet jeśli z nią będziesz, to nie dacie sobie rady. Wracamy do domu.
-Damy sobie radę!- krzyknęła moja przyjaciółka wstając.
-Ty też jedziesz do domu!
-Dobrze tato!- powiedziała przesłodzonym głosikiem i zbiegła na dół. Poleciałam za nią, a chłopaki wzięli nam po jednej walizce.
Gdy siedzieliśmy w aucie James wyciągnął kluczyk od naszego pokoju i podał go swojej dziewczynie. Ruszyliśmy.
-Piotrek miał pistolet, no nie?!- zapytałam po krótkiej chwili.
-Tak, a co?
-To jak go obezwładniłaś.
-Nie pamiętasz jak mój i twój tatuś, uczyli nas samoobrony.
-A no tak. Zapomniałam, że razem pracują...
-To kim są wasi ojcowie?- zapytał James, odwracając się w nasza stronę.
-To ściśle tajne!- powiedziałyśmy w tym samym czasie.
-No ale...
-Nie możesz wiedzieć!- przerwałam mu.
-Ok, ok. Zapamiętamy, że mamy się bać waszej rodziny. A wasze mamy? Chyba nie pracują jako tajni szpiedzy w FBI?
-Może...- mruknęła Magda, a oni obaj odwrócili się w nasza stronę.- No żartuję przecież!
-No wiesz. I tak już nas trochę przerażacie. No to kim są, jeśli można wiedzieć.
-Moja mama jest artystką. Ma dwie galerie sztuki. Jedną w Gdyni, druga w Sopocie. Sama rysuje prace. Czasami kupuje lub prosi znajomych, żeby też rysowali.- zaczęła opowiadać szatynka.- Jest w nich kilka obrazów Julki, no i jedna rzeźba.
-A moja mama ma trzy restauracje. W Gdańsku, Gdyni i Sopocie. Serwują tam potrawy autorstwa Magdy.gdy skończyłam opowiadać, podjeżdżaliśmy już pod dom.
-To jakim cudem ty nie potrafisz gotować, a Magda rysować?- zbulwersował się James.
-Ranisz!-pisnęłam.- umiem zrobić kanapki, popcorn..yyy. I tyle.- odpowiedziałam.
-A ja umiem rysować psa, kota, konie- wyliczała na palcach.- i wiele wiele zwierząt!
-A te zwierzęta to kilka kresek i kółek!- wyprostowałam.
-ONI NIE MUSIELI O TYM WIEDZIEĆ!-krzyknęła na mnie (śmiejąc się oczywiście), gdy wysiadłyśmy z auta. Potem oczywiście dostałam kuksańca w brzuch.
-Auu. To bolało.
-Coś was jeszcze łączy?- zapytał Kendall, gdy James szukał kluczy w spodniach.
-Hmm... -zastanawiałam się.
-Tylko nie mów, że straciłyście dziewictwo w ten sam dzień?!
-Z początku o tym nie wiedziałyśmy. Dopiero potem, jak rozmawiałyśmy na ten temat...- odpowiedziała Magda. James aż upuścił klucze w trawę.
-Cholera!- krzyknął, a Kendall zaczął się śmiać.- Dobra mam!
-To wcale nie jest śmieszne!- założyłam ręce na biodra.-Bo to jest na prawdę dziwne! Wiesz w ilu rzezach jesteśmy identyczne?! - powiedziałam. po czym zaczęłam wyliczać.- Ten sam rozmiar stanika, butów, spodni i bluzki. Urodziłyśmy się tego samego dnia. W tym samym szpitalu. Nasie ojcowie pracują w jednym miejscu. Jesteśmy Rusherkami. Zaczęłyśmy grać na gitarze w tym samym wieku i miałyśmy tego samego nauczyciela. O czym tez dowiedziałyśmy się później. Uwielbiamy Harry'ego Pottera. Mówmy w kilku językach. Jeździłyśmy razem na wakacje. Mieszkamy na tej samej ulicy.
-Dziwne, nieprawdaż?!
Weszliśmy do domu, bo chłopcy byli wcześniej byli zajęci buforowaniem informacji, zauważyłam kilka walizek. A no tak! Carlos z Angelą lecą na 5 dni do Meksyku. Pożegnaliśmy się z nimi i wyszli, a James był aż tak łaskawy, ze pomógł Latynosowi wynieść walizki. Po drodze mówił im co wolno, a co nie.
-James, bo w końcu zamiast cieszyć się sobą, będą się bali, czy nie mają przypadkiem kamer w pokoju!- krzyknął Kendall przez okno.
-A to nie najgorszy pomysł!- zawołał James. Zawtórowały mu przy tym chichoty Magdy i Angeli oraz westchnienie Carlosa.
-Chodźcie za mną!- moja przyjaciółka pociągnęła ,nie i blondyna do żegnającej się trójki.- KOCHANIE!- zawołała wychodząc na dwór. O mało co się nie wywróciłam przechodząc przez próg.
-Słucham cię?- powiedział miłym głosem. Wiedziałam, że Meggie coś kombinuje.
-Pamiętasz nasz zakład?
-Niestety ale tak.-westchnął- Co mam zrobić?
-Przekłuć uszy.- przygryzła wargę, co było dla niej normalne, gdy wyczekiwała na czyjąś reakcje.
-Co?!!! Juliet!Pomóż!- wołał błagalnie.
-Ostrzegałam cię!- mruknęłam i dołączyłam się do śmiejącego się Kendalla, Carlosa, Angelicy i Magdy.
-Wiecie co? Nie lubię was!- wystawił język.- No dobra, bo się niespicie.- popędził Latynosa i Rudą. Wszyscy wsiedli do samochodu i odjechali. Ja wskoczyłam na Magdę i pobiegłyśmy w stronę domu. Nie ważne, że było ciemno- moja przyjaciółka rzuciła mnie na trawę i zaczęłyśmy się tarzać. Słabym punktem Meggie były łaskotki. Niestety ona wiedziała, że nienawidzę, gdy ktoś zdejmuje mi buty albo ściska policzki. Nawet nie wiem, kiedy James wrócił.
-Co wy tu robicie?! Jest już dobrze po północy.- krzyknął na ans, gdy leżałyśmy na ziemi wtulone w siebie, mokre i z trawą we włosach.
-Śpimy!- mruknęłyśmy równo i jeszcze mocniej się przytuliłyśmy. Długowłosy machnął tylko ręką i poszedł do środka, a my zamknęłyśmy oczy i z uśmiechami na twarzy udałyśmy się do zasłużonej krainy Morfeusza.

czwartek, 22 sierpnia 2013

19. "Wszystko by zginęło i pozostałaby wielka, ciemna pustka i smutek" byy Magda

Szybko pojawił się rozdział 19, mam nadzieję,że Julka też szybko ogarnie z 20. Dziękujemy za prawie 1800 wejść i 63 komentarze, choć mogłoby być ich więcej ;) 
Rozdział smutny, przynajmniej w połowie, ja sama na nm płakałam, więc polecam do tego, któąś z tych trzech piosenek:
Intermission
Worldwide
Won't give up
Mięłgo czytania ;)
***(oczami Magdy)
-Już! Natychmiast przestańcie!- wskoczyłam na plecy Kendalla i ugryzłam go w ucho. On stracił równowagę i przewróciliśmy się. Szybko wyszłam spod niego i otrzepałam niewidzialny kurz z moich spodni.
-Te twoje glany to są ciężkie!- pisnął pokrzywdzony.
-Po pierwsze nie glany, tylko martensy. Po drugie, jest już druga w nocy, możecie już iść- wskazałam tłumowi drzwi. Kendall i Adam próbowali wyjść z nimi, lecz pociągnęłam obu za koszule i posadziłam na kanapie.- Julka apteczka. Książka o pierwszej pomocy. I bardzo dużo wody utlenionej.- powiedziałam, a oni syknęli. Wzięłam do ręki wacik i wycierałam im twarz. Obaj wykrzywiali się z bólu.
-Koniec.- powiedziałam po kilku minutach.
-A po co ci ta ksi...- zaczął Kendall, ale mu przerwałam, bo dostał książką po głowie. Potem też przywaliłam Adamowi.- Au! Bolało!- zaczął masować sobie głowę, a potem dostał jeszcze raz.
-Wy. Dwaj Samolubni. Idioci!- między każdym słowem, na zmianę dostawali po głowie. W końcu Tatiana wyrwała mi z rąk moją "broń". Pisnęłam oburzona, ale po chwili wróciłam do naszych winowajców.
-Macie coś na swoją obronę zanim wam zrobię większą krzywdę?
-TO on zaczął!- pisnął Adam, a ja westchnęłam.
-Jak małe dzieci! Słuchajcie. Czy was do końca popierdoliło? Na urodzinach waszej koleżanki bić się o dziewczynę? Dobra, jest ładna i seksowna. No, ale kurde: nie na czyiś urodzinach! To jej święto. Pomyśleliście jak może Tatiana się czuć? Nie byłoby wam przykro, jak ktoś zepsułby urodziny twoje, czy kogoś ci bliskiego? Tak się z Loganem starałam, żeby fajnie wyszło, żeby ludzie nie zapomnieli o tej imprezie, ale nie! Wy musieliście ją zniszczyć!  Teraz wszyscy sobie pomyślą, ze ich wygoniłam, zanim impreza się dobrze rozkręciła. W Polsce impreza trwa od piątku do niedzieli! Julka chcesz to powiedzieć?
-TAK! Adam, to było chamskie. Wiesz, że mam chopaka i chcesz mnie pocaować. Wtedy to co innego. NIe byłam z Kendallem.
-Przepraszam. Może już pójdę- gwałtownie wstał i szybko wyszedł. Oboje z Julką rzuciłyśmy blondynowi wściekłe spojrzenie.
-Śpisz na kanapie!- pisnęła July.
-Razem z Jamesem! - dodałam- to co? Robimy maraton horrorów?- dodałam, a Ruda i Francuzka pokiwały głową. Julka pociągnęła Kendalla za rękę i pociągnęła na góre. Blondyn odwrócił się i szepnął "Fuck Yeah"
-Słyszałam to!- pisnęła Juliet. Nagle się zatrzymała.- Magda, pamiętasz że dzisiaj jedziemy do domu jurorów.
-Ok.- zmarszczyłam brwi- spakuję się jak wstanę.
Poszłam na górę i wzięłam szybki prysznic. Założyłam koszulę nocną z kotkiem i weszłam pod kołdrę. Wzięłam książkę i wygodnie się ułożyłam. Przeczytałam zaledwie dwie strony, aż usłyszałam pukanie.
-Eh... proszę!- drzwi się lekko uchyliły. James wychylił głowę i się lekko uśmiechnął.
-Mogę zostać... to ostatnia noc, przed twoim wyjazdem....
-Dobra, wejdź.- wbiegł do pokoju i rzucił się na kołdrę obok mnie. Ucałował mnie w czoło i spojrzał w oczy. Po chwili odłożyłam książkę i mocno się w niego wtuliłam. On objął mnie obiema rękami i przekręcił tak, że leżałam na nim, cały czas przytulając się do niego. Zmarszczyłam brwi.
-Czy dla ciebie wszystko nie dzieje się za szybko? Już po kilkunastu dniach, zaczęliśmy ze sobą chodzić. Znaczy ja cię znam od dawna.Wiem o tobie praktycznie wszystko. a ty o mnie nic. To się dzieje... tak... tak nagle. Śpimy w jednym łóżku, całujemy się tak jakbyśmy mieli co najmniej 2 miesięczny staż, a czasem zachowujemy się, jakbyśmy byli ze sobą dłużej.- Chciałam dodać, że przez to czuję się jak dziwka, ale miałam gulę w gardle. Nagle poczułam jak mnie przekręca. Znaleźliśmy się w poprzedniej pozycji- Ja nie ufam ludziom, a to wszystko mnie zdziwiło. Ja chyba nie jestem gotowa. Zawsze o tym marzyłam, a teraz tak się czuję jakby mnie to wszystko przerastało.- łzy zbierały mi się, a palce drżały. Wstałam i poszłam do łazienki. Zamknęłam się i oparłam plecami o drzwi. Łzy delikatnie zaczęły mi spływać po policzkach i brodzie.
Jestem idiotką.
Jestem niestabilna emocjonalnie.
Niedawno płakałam do Logana, że kocham James i to mnie przerasta. A teraz płaczę do Jamesa, że wszystko się za szybko dzieje. Kochałam go od zawsze, ale mnie to dziwi. JAK MOŻNA KOCHAĆ MNIE?!
Jestem jak wybryk natury. Julia. Ona jest typowo dziewczęca, urocza, romantyczna, nieśmiała. To przyciąga chłopaków.  A ja? Mnie się ludzie boją. Pobiłam się kiedyś z dwa lata starszym chłopakiem, bo wyzywał Julkę od głupich blondynek. Trafiliśmy do szpitala. Tylko, ze ja dlatego, ze musiałam im wytłumaczyć dlaczego mu spuchł język i krew leci mu z ucha...
Jestem dziwna. Odważna. Uwielbiam widok krwi. Jestem bezwstydna, nieufna, do wszystkiego się wyrywam. Dlaczego taki James Maslow jest ze mną?
Usłyszałam skrzypienie łóżka i kroki, które stawały się coraz głośniejsze?
-Płaczesz?
Było to bardzo dziwne pytanie. Rzadko słyszane z czyiś ust, a w dodatku było skierowane do mnie. Poczułam się niezręcznie.
-Weź zeszyt. Leży w mojej kosmetyczce.
Co? Posłusznie podreptałam na czworaka do półki z jego rzeczami. Wzięłam do rąk granatową torebkę. Drżącymi rękoma odsunęłam suwak i pierwsze co zobaczyłam to czarny zeszyt, na którym była narysowana biała czaszka z dwoma piszczelami.
"Jak zrozumieć Tibię. By Julka i Monic"
Mimowolnie się zaśmiałam. Potem kolejne łzy poleciały na wspomnienie Mon. Otworzyłam "lekturę". Na pierwszej stronie było napisane:
"Instrukcja dla ciebie, jak już zaczniecie chodzić <3. Napisałyśmy to razem ;) 
Juliet i Monic"
A pod spodem:
"Trudno jest zrozumieć kobietę. Szczególnie taką jak Meggie. Chcemy ci to ułatwić" 
Mimo wszystko zaczęłam się śmiać. Moja przyjaciółka jest nienormalna, ale żeby aż tak? Nagle zauważyłam pierwszą "zasadę":
"Jeśli ci ufa, to znaczy, że jesteś największym farciarzem na świecie. Ja sama zdobywałam jej zaufanie przez kilka lat. Byłyśmy przyjaciółkami, ale dopiero w wieku 13 lat zaczęła mi o wszystkim opowiadać. Więc musisz to docenić i nie rozwalić! Więc uważaj, jeśli będzie przez ciebie płakać, wiem gdzie mieszkasz! ~Julka"
Zamarłam. Zaufałam mu. On o tym wie. Dlatego ani razu nie przerwał mojej opowieści. On po prostu to docenił i nie chciał stracić... spojrzałam dalej.
"Ona dużo wycierpiała. Nie dziw się, że ma taki temperament. Nigdy nie krytykuj jej charakteru! Bo może się zemścić ;) Zawsze ją wspieraj i jej pomagaj. Jeśli chce zrobić coś na prawdę głupiego- powstrzymaj ją. Uwierz mi na słowo. ~Monic"
One mnie dobrze znały. Szczególnie Julka. Nadal sb nie mogłam wybaczyć, ze ona mi ufała, ale ja jej nigdy niczego nie powiedziałam. Żadnej tajemnicy, żadnego sekretu. Ale to się zmieniło w gimnazjum. Poczułam co to samotność.
Oglądając ten zeszyt zobaczyłam jeszcze kilka, krótszych zasad. "Nigdy jej nie rozkazuj, ani do niczego nie zmuszaj", albo "Nie kupuj przy niej fast-foodów, uwierz mi- to się kończy źle..."
Szybko schowałam zeszyt z powrotem. Otarłam ręką twarz i wstałam. Zaczerpnęłam dużo powietrza i przekręciłam kluczyk w drzwiach. Otworzyłam je powoli i wyjrzałam. Maslow siedział prz łóżku i kiwał głową w dół i górę. Miał zamknięte oczy, ale nie spał.
-Kocham cię.- mruknęłam i usiadłam obok niego.- Jesteś moim światem.
-A ty moim słońcem. A wiesz, że ziemia bez słońca byłaby niczym? Wszystko by zginęło i pozostałaby wielka, ciemna pustka i smutek.- wzruszyłam się na te słowa. Spojrzałam się w jego oczy, ale widziałam, że on jeszcze nie skończył- Przy tobie nie muszę udawać, czuję wszystko. Czuję, że żyję. Wszystko przy tobie jest lepsze. Każdy poranek, po południe, wieczór, noc, wszystkie chwile spędzone z tobą są najlepsze. Codziennie dziękuję Bogu, za to że mogę obudzić się obok ciebie i zobaczyć twoje cudowne niebieskie oczy, które po godzinie są już brązowe lub zielone. Twoje nieułożone włosy. Bez makijażu, w piżamce i kapciach, przepełniona swoim zapachem. Nie perfum, czy żelu pod prysznic. Sobą. I wiesz co?- mówił ze smutkiem w głosie- Zdobyłem twoje zaufanie. Twoją miłość. I nawet jeśli miałaby się zakończyć teraz, w tej chwili, to i tak będę się czuł jak zwycięzca. Bo wygrałem kogoś kogo kocham.
-Dlatego was kocham. Kocham ciebie i chłopaków. Wasze piosenki. Wasze teksty. Przynajmniej mam pewność, ze są prosto od was. Z waszych serc, przepełnionych miłością, współczuciem i darzeniem pomocy. Nie lansujecie się. Jestem dumna z tego, ze jestem rusher. I jestem dumna z tego, że mam najcudowniejszego chłopaka na świecie.
-A ja się cieszę, że nie pozostanę pustą planetą- ujął moją brodę i lekko pocałował.
***(ok.19, tego samego dnia.)
-Musisz jechać?!- zapytał James po raz setny w ciągu godziny.
-Puść mnie!- piszczałam, gdy rzucił moją walizkę na trawę, a mnie wziął na ręce.
-Nigdy! Niech tu po ciebie przyjadą!- zaczął mną kręcić w okół siebie, a Sonia skakała do mnie i szczekała. Co jakiś czas wybuchałam śmiechem.
-A chcesz się przekonać!- powiedziałam, gdy leżeliśmy na trawie. Wyjęłam telefon i chciałam wybrać numer Michela, lecz mój chłopak wyrwał go mi go ręki. Śmiałam się tak, ze brzuch mnie bolał i nie mogłam wstać. -Dobra, muszę już jechać.
-Ale Julka jeszcze zostaje! Dlaczego ty nie?
-Bo muszę jeszcze zawieźć Tatianę i Logana.
-Grr... dobra jedź- pocałował mnie w czoło i oddał telefon. Wsiadłam do samochodu i czekałam na naszą podróżną parę. Po chwili Tati siedziała już obok mnie, a Logan podtrzymywał walizki na tyłach.
-Nie wiesz jaka jestem podekscytowana!- pisnęła Francuzka.
-Uwierz- ja też!- dodał Logan
-Cieszę się waszym szczęściem!
***(Ten sam dzień godzina 21)
Siedziałam sama w malutkim pokoju w domu jurorów. Julka nie raczyła się jeszcze pojawić. Jak to mi napisała w sms'sie? Noc jest młoda, zdąży wrócić.Tak. Super. Siedziałam sama przy biurku i pisałam z Łukaszem. Znowu chciał się wyprowadzić z domu... ahh ten buntowniczy wiek! Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Pewnie to wiatr. Niestety. Poczułam na swoich plecach coś zimnego. Metal. Pistolet...
-Teraz włącz skype i zadzwoń do swojej przyjaciółki- wykonałam polecenie, i na ekranie ukazała mi się Julka. Ogólnie ucieszyłabym się na ten widok, ale miała przystawiony nóż do gardła, a za włosy trzymała ją Olivia. Ręce miała związane, a usta zaklejone. Serce zaczęło mi szybciej bić.
-Powoli się podnieś- znowu byłąm "grzeczną dziewczynką"  i wykonałam polecenie. Niestety. Wstawałam powoli, a on zamiast trzymać pistolet przy mojej głowie, zaniżał go z każdym centymetrem mojego uniesienia. Gdy byłam całkowicie wyprostowana, broń znajdowała się w miejscu mojego tatuażu.
Dobra Magda. Spokój. Przypomnij co tata cię uczył na kursie samoobrony.
Szybko się odwróciłam i złapałam spust broni. Teraz kulka najwyżej przeszyje moją rękę. Uderzyłam go zakończeniem pistoletu prosto w zebra i padł na podłogę. Przystawiłam mu wylot do czoła.
-Nie ruszaj się.- wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Jamesa.
-Halo?
-Idź na górę z Carlosem. Bez Kendalla. Wejdź po cichu do gościnnego i bądź ostrożny. Julce grozi niebezpieczeństwo.- po tych słowach się rozłączyłam
-Widzę, ze tatuś cię dobrze wyszkolił- zaśmiał się po polsku.
-Skąd wiesz, że mój tata pracuje w policji?!- postawiłam nogę na jego kręgosłupie i mocniej go przycisnęłam.

środa, 21 sierpnia 2013

18."Stop, stop, stop,stop...twój i Żanety." By Julkaa

Sorki, że tak długo, ale nie było żadnej weny i pomysłu.
Po tym rozdziale dodamy nowych bohaterów, którzy tu się pojawili, ale nie wiecie jak wyglądają ;) 
Zapraszam na dwa inne blogi:
Magdy-http://find-my-soul.blogspot.com/
Nasz wspólny-http://blood-magic-body.blogspot.com
I wielkie, wielkie ogłoszenie
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
To jest dla ans ważne :)
A teraz bez dalszego wydłużania, zapraszam na rozdział ;)
**(oczami Julki)
-Jeszcze przed imprezą wręczymy ci prezenty-powiedziała Magda. Po kolei podchodziliśmy do niej i dawaliśmy jej prezenty.
Podarowałyśmy jej książki Federico Mocci:
"Trzy metry nad niebem"
"Tylko ciebie chcę"
"Wybacz, ale będę mówić ci skarbie"
"Wybacz, ale chcę się z tobą ożenić"
Tatiana pisnęła z zachwytu i  rzuciła nam się na szyje, bo odkąd przyjechałyśmy mówiła, że chce przeczytać te książki.Potem podeszli Kendall i James i dali jej małą paczuszkę zawiniętą w zielony papier ozdobny.
-Nie jesteśmy najlepsi w wybieraniu prezentów dla dziewczyn. A nasze DZIEWCZYNY nas opuściły.-skrzywił się długowłosy.
-Mam się bać?-zapytała i niepewnie otworzyła podarunek. Z wrażenia otworzyła szeroko buzię i po pewnym czasie otworzyła prezent z opakowania. Naszym oczom ukazał się piękny komplet biżuterii.
-Daj od razu ci go zapnę-powiedział Kendall, a ja spojrzałam się na niego wrogo. Potem podeszli Carlos z Angelą i wręczyli jej pudełeczko w którym mieściła się śliczna bransoletka.
-Dziękuję-powiedziała po czym uściskała Carlito i Rudą. Przyszła kolej na Logana. Podszedł do niej i podarował jej białą kopertę. Otworzyła ją i obejrzała zawartość. Spojrzała na swojego chłopaka, rzuciła mu się w ramiona i zaczęła namiętnie całować.
-Nie przy ludziach-powiedział James
-Jimmy ty to potrafisz zepsuć romantyczne momenty! Kontynuujcie i nie przeszkadzajcie sobie, dzieci-powiedziałam
-Odezwała się ta najstarsza- dodał James, a ja prychnęłam i poszłam na górę się przebrać. Z przyzwyczajenia chciałam iść do pokoju na przeciwko schodów, ale Magda pociągnęła mnie za rękę i wskazała na drzwi po prawo, a sama weszła do pokoju Jamesa.
strój Julka:
strój Magda:
-A tak właściwie co dostałaś od Logana?- zapytałam 30 minut później. Stałyśmy we trzy z tacami babeczek, na których było napisane "Tatiana". Miało być nas 45 osób, włącznie z naszą grupką.
-Jedziemy na dwa tygodnie do Francji!- zaczęła piszczeć i podskakiwać.
-Spokój.- zaśmiała się Magda- wywalisz babeczki!- pisnęła lekko przerażona.- BRACISZKU!- krzyknęła w między czasie częstując kolejną osobę babeczką. Tatiana uściskała gości i odebrała pakunek i położyła na stosik pudełek leżących za nią. Henderson przybiegł i uściskał swoją dziewczynę, a potem swoja siostrę.
-A ja to co: niewidzialna?!- pisnęłam oburzona. On do mnie podszedł i tez przytulił.- Co ty taki wylewny?
-Cieszę się z poniedziałkowego wyjazdu.- zaśmiał się- Co ode mnie chciałaś, siostrzyczko?
-Jak to dziwnie brzmi z twoich ust. A tak w ogóle i w szczególe: Co z sobotnim X Factorem? Nie będzie cię?
-Gadałem już z  Jordanem. W pierwszym odcinku tylko we 3 będą. Nie macie mi tego za złe?- spojrzał się na nas obie.
-A to nasza sprawa?- zaśmiałam się i wręczyłam kolejną babeczkę- Ile ma jeszcze osób przyjść?
-Jordan z Lily, Tim Junior, czyli TJ. Hm.. a no i Adam!- na ostatnie słowo się zdziwiłam. Skądś mi się skojarzyło to imię. Nagle przez furtkę przeszedł nie kto inny niż chłopak ze stajni. Już wiem skąd kojarzę to imię...
-Cześć Juliet-powiedział, a ja poczułam że robię się cała czerwona. Magda posłała mi zdziwione spojrzenie, a on wyciągną rękę w kierunku mojej przyjaciółki i powiedział-Cześć jestem Adam.
-A ja Meggie...-odpowiedziała i odeszła. Po chwili przyszedł Kendall, popatrzył się groźnie na Adama, przytulił mnie i mocno pocałował.
-To ja już może pójdę-rzucił chłopak i podszedł to Tatiany-Wszystkiego najlepszego Tatiano!-po czym weszli do środka.
-Co to było?!-warknęłam na mojego chłopaka
-To było coś żenującego-powiedziała Magda, udała że wymiotuje i weszła do środka. Znowu spojrzałam na Schmidt'a i westchnęłam.
-On musi widzieć kto tu rządzi- podsumował.Ponownie westchnęłam
-Czyli co? Będziecie się bić?
-Aż tacy głupi nie jestem, on chyba też nie.-chciałam mu coś jeszcze powiedzieć, ale zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz Krystian?
-No co tam?-zapytałam w ojczystym języku i odsunęłam się od mojego chłopaka.
-Wiesz dlaczego Magda ma wyłączony telefon?
-Rozładował się jej. Chyba.
-Aha...to mam do ciebie pytanie. Czy moja siostra ma tam jakiegoś chłopaka?
-To ty nie wiesz?! Nie chwaliła ci się, że to ten z jej plakatów?
-Ten cały James Maslow?-zaśmiał się krótko-tylko nie gadaj, że twoim chłopakiem, jest ten Kendall Schmidt?!
-Tak TEN Kendall Schmidt jest moim chłopakiem
-A jak się nazywa mój brat?
-Jaki brat?
-Nie udawaj głupiej. Mama mi mówiła.
-Aaa! Logan Henderson.
-A nie wiesz czy ma dziewczynę, a jak ma to jak się nazywa?
-Tatiana Delacrou.
-A jest ktoś tam jeszcze?
-Carlos Pena i Angelica Maslow razem. A teraz wytłumacz mi dlaczego się tak mnie o wszystko wypytujesz?
-No bo pisze zaproszenia na ślub! 
-Jaki znowu cholera ślub?
-No mój i Żanety. 13 sierpnia jest. 
-Stop, stop, stop, stop...twój i Żanety. Dlaczego do mnie nie zadzwoniła, nie napisała cokolwiek?-krzyczałam do słuchawki
-No jakoś tak wyszło. A i czy moglibyśmy do was przyjechać z tymi zaproszeniami?
-No i ty się jeszcze pytasz. Przyjeżdżajcie. Tylko zależy kiedy macie zamiar przyjechać?
-No tak pod koniec kwietna albo nie... wcześniej. Może 15-16 coś takiego ale jeszcze zadzwonię albo ja albo Żaneta.
-Sami?- nie miałam ochoty spotkać się z Patrykiem.
-Raczej tak. 
-Ok, to papa
-Pa!
Rozłączyłam się i zaczęłam piszczeć z radości. Podbiegła Magda. Byłam strasznie podekscytowana, a ona wyraźnie zdziwiona.
-Co się stało?
-Żaneta. Krystian. Ślub!!!!- zdołałam tylko tyle wykrzyczeć i po chwili tańczyłyśmy we dwie na dworze.- Dobra chodźmy do środka.
Weszłyśmy zadowolone, trzymając się za ręce. Angela wtulała się do Carlosa i też byli uśmiechnięci.
-Jedziemy na 5 dni do Meksyku- pisnęła Ruda.
-A my mamy ślub!- krzyknęłam równo z szatynką i zaczęłyśmy skakać.
-Jaki znowu ślub?!- krzyknęli przerażeni James z Kendallem. Skąd ja znałam ich reakcje?- Chyba się nie żenicie, co??- zapytał wystraszony Maslow.
-Chyba cię pogięło.- prychnęła szatynka- mojego brata i jej siostry. 
-Ty masz siostrę?
-Tak, Kendall mam siostrę. Nawet trzy.
-Która bierze ślub z jednym z moich trzech barci.- rozległo się chrząkanie Logana, który patrzył na Magdę- Och. Przepraszam. Jednym z moich czterech braci. Tym najstarszym... prawie. 
-Ile ma lat?
-21. A jej siostra 20.
-Co tak ich wcześnie wzięło?- zapytał zaskoczony Carlos.
-A cholera to wie- podsumowałam- chodźmy tańczyć. 
I porwałam się w wir muzyki.
***(Z punktu widzenia Jamesa)
-Chodź ze mną zatańcz!- mruknąłem na ucho mojej ukochanej. 
-Nie powinniśmy dużo tańczyć.-posmutniała.
-Monic?- zapytałem i mnie też uśmiech zszedł z twarzy. 
-Yhyy- mruknęła i się we mnie wtuliła. Akurat leciała wolna piosenka. Zaczęliśmy się kołysać w jej rytm. -Dzisiaj nie piję.- powiedziała, a ja się zaśmiałem.
-Tak, na pewno. 
-Mówię poważnie. Chcesz się założyć?
-O co?- zmrużyłem oczy.
-O satysfakcję.- zaśmiałem się jej prosto w twarz.
-Tchórzysz Tibia?
-Po prostu boję się o ciebie Maslow. Bo jak wygram to będziesz miał przechlapane. - uśmiechnęła się chytrze.
-Wygrany wymyśla jakieś zadanie dla przegranego. Wchodzisz w to?- wyciągnąłem do niej rękę.
-Wchodzę- ścisnęła ją mocno. Równo zawołaliśmy Julkę, a ona przecięła.
-James, uważaj. Jeśli ona się zakłada to musi wygrać.- mruknęła i odleciała. Przełknąłem ślinę i spojrzałem się na nią.
-Tchórzysz Maslow?- głośno się zaśmiała.
-Nie!- i żeby nic już nie mówiła namiętnie ją pocałowałem.
***(Z punktu widzenia Julki)
Odleciałam od Magdy i Jamesa i wróciłam do swojego chłopaka. Ogólnie dużo tańczyłam z Kendallem, cały czas się śmiejąc  Potem poszłam do Carlosa i przetańczyłam z nim dwie piosenki. Potem znów wróciłam do Kend'a. W miedzy czasie jeszcze tańczyłam z Loganem, Jamesem, Kevinem, słynnym TJ'em (dop.aut. czytaj ti dżej ^^) czyli dobrym przyjacielem Logana i Tatiany, bratem jubilatki Pier'em. Potem Kendall mnie zaciągnął do jakiegoś mężczyzny. Stała tu też reszta zespołu ze swoimi dziewczynami.
-Hej, jestem Jordan- wyciągnął do mnie rękę.
-Juliet.-powiedział i złapałam jego dłoń. On uniósł ją lekko, pochylił się i pocałował. Od razu się zarumieniłam. Kendall mocniej mnie przycisnął, a ja nadepnęłam mu na stopę i szepnęłam na ucho:
-Ogarnij się. - wysłałam mu zdumione spojrzenia- Zazdrośnik jeden.- mruknęłam do siebie i znowu odwróciłam się do menadżera chłopaków.
-Zaraz przyjdzie moja dziewczyna Lily- uśmiechnął się- O już jest! 
-Hej wszystkim!- przytuliła się do chłopaków, a potem do Tatiany i Angeli- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że wyjazd się uda. Musiałam cały piątek namawiać Jordana, żeby puścił Logana!
-To bardzo ci dziękuję!- ucałowała ją w policzek- i za breloczek też- wskazała na wystającą kotwicę z jej kieszeni. Wow. Prawdziwe srebro... 
-My się chyba nie znamy.- uśmiechnęła się do nas.
-Meggie Tibia i Juliet Butterfly- moja przyjaciółka wskazała najpierw na siebie, a potem na mnie. Dziewczyna menadżera chłopaków mocno nas uściskała i razem z Jordanem odeszli dalej tańczyć.
-Przemili ludzi- skomentowałam i sama wdałam się w wir muzyki. Znowu. Po kilku piosenkach trafiłam w objęcia Adama. Przełknęłam ślinę i się uśmiechnęłam. Było od niego czuć alkohol jeszcze bardziej niż ode mnie. 
-Chodzisz z Kendallem?- zapytał.
-Tak- odparłam dumnie.
-Dlaczego? Przecież on cię nie rozumie. My jesteśmy podobnymi duszami, kochamy zwierzęta i je szanujemy. Ze mną byłoby ci lepiej.
-Słuchaj Adam. Jesteś świetnym gościem, ale tylko cię lubię. Może czuję coś do ciebie, ale to jest bardziej uczucie jak... no nie wiem... do brata? 
-Proszę cię. Jesteś cudowną dziewczyną. 
-Ale kocham Kendalla.- odparłam ze łzami w oczach. Nie lubię ranić ludzi. Nagle Adam zaczął zbliżać twarz do mnie. Stałam nieruchomo. Nie wiedziałam co zrobić.
-Odpierdol się od mojej dziewczyny!- rozległ się krzyk Kendalla. 
***(oczami Olivii)
-Bardzo i przykro z powodu tamtego filmiku, ale to nie ja go wstawiłem. Mam nadzieję, że to co wam puściłem wyjaśni wszystko. To było głupie zadanie naszej koleżanki. JA kocham moją dziewczyną, ją i tylko ją. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. 
Po raz kolejny oglądałam ten filmik. Nie do wiary, że wszyscy się na to nabrali. Do tej pory nie mogłam tego znieść.
-A tak w ogóle, dlaczego chcesz go skompromitować?- zapytał Peter.
-Po tym co zrobił mojej rodzinie. 
-A co takiego się stało?
-Moja mama była alkoholiczką, a jej rodzice i jego bracia zamiast jej pomóc to ją wyzywali. Potem przez to popełniła samobójstwo- na samą myśl łzy zebrały mi się w oczach. Nie lubiłam o tym mówić. 
***(i znowu Julka :D )
Ne mogłam patrzyć jak krew z nosa Adama ścieka na podłogę, a on bierze zamach i uderza Kendalla. Nogi się pode mną ugięły i opadłam bezsilnie na kolana i zakryłam twarz w dłoniach. Słyszałam głośne wdechy innych osób. Ich też zamurowało. I to wszystko przez ze mnie. Łzy ściekały mi po policzkach, tak jak krew z ust Kendalla. Miał już podbite oko i rozwalony policzek. Adam w sumie nie lepiej. Pełno zadrapań na twarzy. 
-Magda!- krzyknęłam, lecz nie mogłam jej znaleźć. tylko jej się posłuchają- MAGDA!
Moja przyjaciółka zbiegła z góry i spojrzała na mnie, a potem an chłopaków. Wysłałam jej spojrzenie i bezgłośnie powiedziałam "Pomóż!"
-O nie! Tego już za wiele! 

piątek, 16 sierpnia 2013

Najlepszego!!!

Wczoraj urodziny miał Carlos, a dzisiaj nasze główne bohaterki i Kevin Schmidt :P
Wszystkiego najlepszego Tibia i Butterfly!!!!
Ogarniacie? 4 imprezy. Do tego 2 w tym samym czasie !!!
znaczy w blogu jest dopiero kwiecień ale co tam :P
Kto się dołącza do życzeń niech napisze komentarz :D
Magda i Julka <3
PS: Na prawdę mamy urodziny 10 grudnia (M.) i 12 stycznia (J.)

środa, 14 sierpnia 2013

Nowy blog :D

Hej wam. Tutaj Magda. Założyłam nowego bloga. Mam nadzieję, że wam się spodoba :3
http://find-my-soul.blogspot.com/
/mam nadzieję, że wam się spodoba :D

środa, 7 sierpnia 2013

17. "Nie masz odwagi, MAMO?!" byy Magda



Zapraszam na 17. Trochę tu pomieszam w słodkim życiu rodziny Magdy :D
Nie miałam zbytnio pomysłu, więc z góry przepraszam za badziewny rozdział. 
***(po nagraniu filmiku)
-Mam nadzieję, że wszystko będzie ok.
-Jeśli zrobiłeś to co ja ci kazałam to tak.- powiedziałam. Trochę to była dziwna sytuacja.
-No raczej.- Kendall zamknął okno i zobaczył tapetę na laptopie Julki- stwierdzam iż lubię to zdjęcie- zaśmiał się. Było tam jego zdjęcie bez koszulki i napis „I’m a Rusher. And I love him.”. Julka cała była czerwona.
-No co. Nie zmieniałam jej… od 3 dni.
Pół godziny później okazało się, że było dwa razy więcej wyświetleń, niż w pierwszym nagraniu dodanym przez Olivię. Byłam zszokowana. Komentarze wykazywały jeszcze większe zadowolenie, głównie u płci pięknej. Cały czas miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam…
-URODZINY TATIANY!- krzyknęłam i zbiegłam na dół złożyć jubilatce życzenia.
***(kilka dni później, przed przyjęciem)
Jest godzina 6. Spałam zaledwie 3 godziny. Czekałam, aż Tatiana uśnie. Chciałam jej upiec najlepszy tort na świecie. Przed chwilą obudziłam Julkę i kazałam jej iść po jakieś rzeczy charakterystyczne dla Francji. W sensie: ozdoby do ciasta. Wyjęłam je z lodówki i czekałam na blondynkę. W między czasie Logan przyszedł do mnie i położył głowę na moim ramieniu.
-Uważaj! Obślinisz tort!- pisnęłam.
-Jestem śpiący. Na serio musiałaś mnie tak wcześnie budzić?
-Tak. Bo to urodziny twojej dziewczyny, a nie mojej.
-No, ale po co tak rano?!- zapytał ziewając.- Urodziny już miała. Teraz tylko przyjęcie.
-No właśnie! A to jest ważniejsze.- nagle do domu wbiegła Julka. Postawiła pojemniki na blacie i pokazała mi kopertę. Zaadresowana była na adres Jamesa, ale pod nasze nazwiska…
-Kiedy ostatni raz sprawdzaliście pocztę?!- zapytała groźnie Julka.
-Tydzień temu?- powiedział Loggy.
-A wiesz, ze to leży od jakiś 5 dni w naszej skrzynce i czeka na potwierdzenie?- powiedziała poddenerwowana Julka- dzisiaj do godziny 15, mamy stawić się w domu jurorów. Nie musimy od razu tam zostawać, ale mamy im powiedzieć, że nie chcemy opuścić programu.
-To na co czekasz?!- powiedziałam. – Jedź im to powiedz, ja tu zostanę.
-A jak ich obudzę?
-To co z tego? Jedź i masz tu być w godzinę.- wybiegła i podążyła w kierunku przystanku. Mogłam skończyć ozdabianie tortu dla Tatiany.
***(godzinę później)
Francuzka jeszcze spała. Cała 7 weszła po cichu do jej pokoju. Ja miałam na tacce 21 babeczek. Na 20 były świeczki, a na ostatniej napis „Tatiana”. Najpierw zaczęliśmy po cichu śpiewać „Happy Birthday”, a potem coraz głośniej i głośniej. W pewnym momencie ja z Julka przeszłyśmy na francuski. Nasza koleżanka się obudziła i miał łzy w oczach.
-Dziękuję!- pocałowała każdego z nas w policzek i mocno uściskała.  
-To nic! O 5 zacznie się fajna zabawa!- powiedziałam i jeszcze raz uściskałam moją koleżankę. Jak się później okaże, kogoś więcej niż znajomą…
Poszłam do mojego pokoju i wzięłam laptopa do salonu. Zwołałam wszystkich wokół siebie, ale Logan chciał wziąć prysznic.
-Zaraz wrócę. Obiecuję!- powiedział i wbiegł na górę, a ja włączyłam skype i zadzwoniłam do mojej mamy.
-Hej, słonko. – usłyszałam znajomy głos mojej rodzicielki.
-Hej mamo. Która u was godzina?- zapytałam.
-22, a co?
-A nie tak się pytam. Wiesz co: teraz zauważyłam, że ci nie przedstawiłam nikogo…
-No wreszcie!- zaśmiała się i odmachała Julce.- Ale ciebie chyba znam. Nie musisz mi podawać swojego imienia.
-Oj ciociu!- zawołała Julka. Wszyscy się na nas patrzyli zdziwieni. No tak. Rozmawiałyśmy po polsku.
-Mamo nie będzie ci przeszkadzać jak będę mówiła po angielsku?
-Raczej nie.
-To dobrze- uśmiechnęłam się- To jest Tatiana. Niedawno skończyła 20 lat, a dzisiaj robimy jej imprezę.
-Tylko nie przesadzaj!- pogroziła mi mama palcem. Ja tylko wywróciłam oczami.
-To jest Carlos Pena i Kendall Schmidt. Tamta ruda to Angelica Maslow i jej kuzyn, a zarazem mój chłopak James Maslow- skończyłam.
-A to nie o nim cały dzień opowiadałaś? I kolejny, i kolejny, i następny i cały czas?- zapytała, a ja jej posłałam spojrzenie mordercy.
-Tak mamo o nim.- powiedziałam spokojnie i zauważyłam Logana schodzącego na dół jeszcze z mokrymi włosami- O a tam idzie Logan Henderson. Chodź tu Loggy! Przedstawię cię mojej mamie.
-Dobry!- podszedł do monitora, a moja mama cała zesztywniała.
-Magda powtórzysz mi jego nazwisko- powiedziała po polsku.
-Henderson…- odpowiedziałam, zdziwiona jej zachowaniem.
-Logan. Mogę się tak do ciebie zwracać, prawda? Możemy porozmawiać?
-No tak, psze pani- odparł tak samo zdziwiony jak ja. Wziął laptopa i poszedł na górę.
To było dziwne. Moja mama nigdy w życiu się tak nie zachowywała. Z przerażeniem czekałam, aż brunet zejdzie z góry. Nagle rozległ się jego głos. Wbiegłam na górę i zauważyłam, że siedzi patrząc się na drzwi. Łzy ściekały mu po policzkach. Moja mama płakała jeszcze gorzej.
-Magda…- wołała przez łzy.
-No proszę jej powiedzieć. Co się dowiedzieliśmy? Nie masz odwagi, MAMO?!- krzyknął. Mamo? Coś tu nie tak. Spojrzałam na moją rodzicielkę.
-Tak Magdo. Znalazłaś swojego brata. – przez pięć minut milczałam. Mój „nowy” brat też.
-Tata wie?- zapytałam po chwili.
-Tak jakby. Myśli, że to jego syn. Nie powiesz mu, prawda?!
-Znasz moją zasadę. Jak ktoś nie pyta- nie mówię.
-Dziękuję. Nie jesteś na mnie zła?
-Ale o co? To Logan powinien być, nie ja. Po za tym to był twój wybór.
-Jesteś wspaniałą córką- powiedziała patrząc na mnie swoim matczynym wzrokiem.
-Wiesz co mamo, ja lecę. Musze się przygotować na urodziny Tati.
-Pa. Kocham cię.
-Ja ciebie też- rozłączyłam się i popatrzyłam na Logana. Mocno go przytuliłam i szepnęłam na ucho „mój starszy braciszku”, on zaczął się śmiać i mnie mocno przytulił. W końcu przerzucił mnie przez ramię i zaniósł na dół.
-Co ty robisz z MOJĄ dziewczyną?!- krzyknął Maslow.
-Oddaję ją, mam nadzieję, w dobre ręce. Pamiętaj będę was obserwował- zaśmialiśmy się razem. Wszyscy patrzyli na nas jak na debili. W końcu im wszystko wyjaśniłam. Popatrzyli się na mnie zdziwieni.
-Kolejne osoby ze sobą spokrewnione!- pisnął Carlos.
-Zauważcie: jeśli Magda zostanie kiedyś panią Maslow, Carlos i Angela się pobiorą, Logan z Tatianą też to wtedy to będzie wielka rodzina- zauważył Kendall- Carlos, Logan i Tatiana to będą szwagry lub szwagierki dla Jamesa. Magda będzie jego żoną, a Angela kuzynką.
-Tylko my będziemy wyrzutkami!- krzyknęła Julka.
-Nie zrozumiałem z tego nic, oprócz tego, że Magda zostanie panią Maslow- powiedział Jimmy.
-A to zależy tylko wyłącznie od tego czy się na to zgodzę- odparłam.
-A co, aż tak ci źle ze mną?- zapytał, ale ja nic nie odpowiedziałam. Po chwili on parsknął śmiechem.- Wiedziałem.
-Nie musisz się tak wychwalać. W każdej chwili możemy się rozstać- fuknęłam na niego.
-HA! Powiedziałaś „możemy się rozstać”, a nie „mogę z tobą zerwać”. Czyli nie odeszłabyś ode mnie,
-Założysz się- syknęłam i wstałam. Podeszłam do niego i on też wstał. Patrzyliśmy sobie w oczy… i coś we mnie pękło. Mocno go pocałowałam.
-Widzisz. Nie umiesz ze mną zerwać- uśmiechnął się, gdy skończyłam.
-Masz rację. Nie umiem. Ale dziś śpisz na kanapie.- uśmiechnęłam się i poszłam na górę, zostawiając wkurzonego Maslow ‘a.
-Kurwa!- zabrzmiał jego głos z dołu. Uśmiechnęłam się i weszłam do wanny.