1.Na początku przepraszam za to, że tak długo nie było rozdziału. Po pierwsze brak weny, po drugie brak czasu, szkoła itd.
2.Teraz postaram się dodawać częściej rozdziały i mam nadzieje, że Magda też... :)
3.Kilka następnych rozdziałów mamy prawie gotowych więc nie powinnyście długo czekać.
4.Pojawiła się nowa zakładka "tatuaże" gdzie są zdjęcia tatuaży dziewczyn te zrobione i te jeszcze nie zrobione.
5.W bohaterach się też troszeczkę pozmieniało, głównie u Magdy i Julki.
6.Ważna zasada CZYTASZ=KOMENTUJESZ. Daje to motywacje do dalszej pracy i wgl. przyjemnie je się czyta xD
7.Ostatnio było ich 6 <3 najwięcej jak dotąd
8. Jest nowy jednopart :D
9.Wiecie dlaczego Angela jest Ruda, a nie ruda z małej litery? Ponieważ mówiąc blondyn, szatynka, długowłosy opisujemy ich. A przezwisko/ksywka Angel to ruda, dlatego jest z dużej :)
Nie przedłużając zapraszam na 20 rozdział <3
************
***(Oczami Jamesa)***
Przeraził mnie trochę telefon Magdy, więc zgarnąłem Carlosa i korzystając z tego, że Kendall się kąpał wykonałem polecenie zlecone przez moją dziewczynę. Szybko weszliśmy z Latynosem na górę. Delikatnie uchyliłem drzwi, przecisnąłem się przez szparę i zobaczyłem Julkę , miała związane ręce i usta zaklejone taśmą, a za nią stała Olivia, przykładała jej nóż do gardła i coś do niej mówiła.
-Zapłacicie mi za to oboje. Ty za to, że mnie upokorzyłaś i zabrałaś miejsce. A Kendall za to, że on i jego rodzina zabrali mi kogoś ważnego.
Podszedłem do niej jak najciszej, odciągnąłem od Polki i wyrwałem nóż z jej ręki, ale niestety scyzoryk drasną Juliet i kilka kropel krwi pociekło po jej po policzku. Carlos wyprowadził Olivię z domu. Uwolniłem ręce i oderwałem taśmę z jej ust.
-AUUUUUAAAA...to bolało!-krzyknęła.
-Przepraszam, nic ci nie jest?-zapytałem i mocno ją przytuliłem.
-Dzięki za ratunek, nie, wszystko u mnie w porządku... tylko...KENDALL!-krzyknęła i wybiegła z pokoju.
***(Oczami Julki)***
Zbiegłam jak najszybciej po schodach i wpadłam na mojego chłopaka.
-Kendall jak dobrze, że nic ci nie jest.
-Dlaczego? Ja właśnie szedłem na górę zobaczyć czy wszystko ok, bo słyszałem jak krzyczałaś. Julka co ci się stało?! Krwawisz! I jeszcze jedno: co tu robiła Olivia?!
-Nie ważne, jak dobrze, że nic ci nie jest- przytuliłam się do niego- Poczekaj,... KREW?!- przejechałam dłonią po policzku i spojrzałam na nią. Gdy zobaczyłam czerwony ślad, momentalnie zrobiło mi się słabo.
-Na pewno wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada. Usiądź i dojdź do siebie.- powiedział mój chłopak i posadził mnie na kanapie. Po chwili dołączył do nas James.
-Dobrze, że Magda zadzwoniła, bo gdyby nie ona nie wiadomo jakby się to wszystko skończyło...- powiedział długowłosy.
-Magda!!!- krzyknęłam równocześnie z Maslow'em. Wstałam jak oparzona, wsunęłam buty na nogi i wybiegłam rzucając przelotne "Zostańcie" do Carlosa i Angely. Biegłam co sil w nogach w stronę domu jurorów. Słyszałam, ze biegnie za mną James. Na pewno to był on, bo po pierwsze Kendall tak szybko nie biega, a po drugie był w samych spodenkach. Nagle obok mnie zatrzymał się samochód. Gwałtownie przystanęłam, a kierowca otworzył okno.
-Wsiadajcie.-powiedział Kendall. Otworzyłam drzwi i usiadłam na miejscu obok kierowcy. Ruszyliśmy. Cały czas mi się trzęsły ręce.
-Jedź szybciej, proszę!- krzyczałam na blondyna.
-Spokojnie. Nie denerwuj się!- uspokajał mnie Schmidt.
-Jak mam być spokojna skoro moja przyjaciółka jest w niebezpieczeństwie?! Jak?! Co..?!- krzyczałam na niego, aż w końcu się zatrzymaliśmy. Odwróciłam wzrok od Kendalla i spojrzałam na drogę.- NO CO TO DO KURWY NĘDZY MA BYĆ?!
Staliśmy w korku. Krew buzowała mi w żyłach. Odpięłam pasy i znowu zaczęłam biec. Słyszałam za sobą tylko sprzeciw chłopaków, ale w końcu obaj przestali. Przecisnęłam się między samochodami, dotarłam do chodnika i po 5 minutach stałam pod drzwiami domu jurorów. Przed budynkiem stał samochód policji. Spojrzałam na wejście. Wysoki mężczyzna w mundurze wyprowadzał Piotrka, byłego chłopaka Magdy. Niech wsadzą go do więzienia za to jak ją skrzywdził! Poszłam w kierunku naszego, niestety bardzo małego pokoju. Był otwarty. Meggie rozmawiała z jakimś policjantem.
-Do widzenia pani.- uśmiechnął się do niej i chowając notes w kieszeni zbiegł po schodach.
-Do zobaczenia!- zawołała za nim moja przyjaciółka.
-Co to za gość?!- zapytałam, gdy już do niej podeszłam.
-Okazało się, ze zna naszych ojców.
-Serio? Dobra, nie ważne. Ważne jest to, ze nic ci nie jest! Martwiłam się!- powiedziałam i mocno ją przytuliłam.
-Coś ty taka zdyszana? Serce ci wali, gorzej niż podczas treningów!
-Biegłam!
-Nie mogłaś przyjechać samochodem?
-Ty sobie żartujesz, czy jesteś taka głupia z natury?
-A no tak. Nie masz prawa jazdy.- zaczęła się śmiać.
-Nie było tematu.-podsumowałam.- Daj mi coś do picia, bo zaraz padnę! A tak w ogóle co tu robił Piotrek?
-Ty go poznałaś?- zawołała, gdy podała mi butelkę wody.
-A ty nie?- dodałam, gdy wypiłam kilka sporych łyków.
-No nie. To był ten Peter, o którym ci opowiadałam.
-Nie gadaj!- oparłam się o ścianę- Niedługo przyjadą James i Kendall. Jeżeli uda im się wydostać z korku.
-Skąd wiesz, ze utknęli w korku?- spojrzała się w moją stronę.
-Bo jechałam z nimi kawałek, ale się wkurzyłam i jestem szybciej.- osunęłam się podłogę.
-Aha.- usiadła obok mnie.
-Ooo! Chyba biegną. 3...2...1! ii..? - w tym momencie przez drzwi wbiegli chłopcy.
-Nic ci nie jest?- zapytał James, klękając przed Magdą.
-Spokojnie. Jest dobrze. Żyję!- odpowiedziała, wyrywając się z jego ucisku.
-Spać mi się chce. Gdzie położyłaś moje rzeczy?- zapytałam. Rozejrzałam się po pokoju i już chciałam się skierować do sterty walizek, gdy Kendall mnie przytrzymał.
-Za moją powinna być.- mruknęła.
-Ale Julka nie zostaje. Jedzie z nami.- odpowiedział Kendall patrząc się w moje oczy.
-Będę z Magdą.- warknęłam na niego.
-Nawet jeśli z nią będziesz, to nie dacie sobie rady. Wracamy do domu.
-Damy sobie radę!- krzyknęła moja przyjaciółka wstając.
-Ty też jedziesz do domu!
-Dobrze tato!- powiedziała przesłodzonym głosikiem i zbiegła na dół. Poleciałam za nią, a chłopaki wzięli nam po jednej walizce.
Gdy siedzieliśmy w aucie James wyciągnął kluczyk od naszego pokoju i podał go swojej dziewczynie. Ruszyliśmy.
-Piotrek miał pistolet, no nie?!- zapytałam po krótkiej chwili.
-Tak, a co?
-To jak go obezwładniłaś.
-Nie pamiętasz jak mój i twój tatuś, uczyli nas samoobrony.
-A no tak. Zapomniałam, że razem pracują...
-To kim są wasi ojcowie?- zapytał James, odwracając się w nasza stronę.
-To ściśle tajne!- powiedziałyśmy w tym samym czasie.
-No ale...
-Nie możesz wiedzieć!- przerwałam mu.
-Ok, ok. Zapamiętamy, że mamy się bać waszej rodziny. A wasze mamy? Chyba nie pracują jako tajni szpiedzy w FBI?
-Może...- mruknęła Magda, a oni obaj odwrócili się w nasza stronę.- No żartuję przecież!
-No wiesz. I tak już nas trochę przerażacie. No to kim są, jeśli można wiedzieć.
-Moja mama jest artystką. Ma dwie galerie sztuki. Jedną w Gdyni, druga w Sopocie. Sama rysuje prace. Czasami kupuje lub prosi znajomych, żeby też rysowali.- zaczęła opowiadać szatynka.- Jest w nich kilka obrazów Julki, no i jedna rzeźba.
-A moja mama ma trzy restauracje. W Gdańsku, Gdyni i Sopocie. Serwują tam potrawy autorstwa Magdy.gdy skończyłam opowiadać, podjeżdżaliśmy już pod dom.
-To jakim cudem ty nie potrafisz gotować, a Magda rysować?- zbulwersował się James.
-Ranisz!-pisnęłam.- umiem zrobić kanapki, popcorn..yyy. I tyle.- odpowiedziałam.
-A ja umiem rysować psa, kota, konie- wyliczała na palcach.- i wiele wiele zwierząt!
-A te zwierzęta to kilka kresek i kółek!- wyprostowałam.
-ONI NIE MUSIELI O TYM WIEDZIEĆ!-krzyknęła na mnie (śmiejąc się oczywiście), gdy wysiadłyśmy z auta. Potem oczywiście dostałam kuksańca w brzuch.
-Auu. To bolało.
-Coś was jeszcze łączy?- zapytał Kendall, gdy James szukał kluczy w spodniach.
-Hmm... -zastanawiałam się.
-Tylko nie mów, że straciłyście dziewictwo w ten sam dzień?!
-Z początku o tym nie wiedziałyśmy. Dopiero potem, jak rozmawiałyśmy na ten temat...- odpowiedziała Magda. James aż upuścił klucze w trawę.
-Cholera!- krzyknął, a Kendall zaczął się śmiać.- Dobra mam!
-To wcale nie jest śmieszne!- założyłam ręce na biodra.-Bo to jest na prawdę dziwne! Wiesz w ilu rzezach jesteśmy identyczne?! - powiedziałam. po czym zaczęłam wyliczać.- Ten sam rozmiar stanika, butów, spodni i bluzki. Urodziłyśmy się tego samego dnia. W tym samym szpitalu. Nasie ojcowie pracują w jednym miejscu. Jesteśmy Rusherkami. Zaczęłyśmy grać na gitarze w tym samym wieku i miałyśmy tego samego nauczyciela. O czym tez dowiedziałyśmy się później. Uwielbiamy Harry'ego Pottera. Mówmy w kilku językach. Jeździłyśmy razem na wakacje. Mieszkamy na tej samej ulicy.
-Dziwne, nieprawdaż?!
Weszliśmy do domu, bo chłopcy byli wcześniej byli zajęci buforowaniem informacji, zauważyłam kilka walizek. A no tak! Carlos z Angelą lecą na 5 dni do Meksyku. Pożegnaliśmy się z nimi i wyszli, a James był aż tak łaskawy, ze pomógł Latynosowi wynieść walizki. Po drodze mówił im co wolno, a co nie.
-James, bo w końcu zamiast cieszyć się sobą, będą się bali, czy nie mają przypadkiem kamer w pokoju!- krzyknął Kendall przez okno.
-A to nie najgorszy pomysł!- zawołał James. Zawtórowały mu przy tym chichoty Magdy i Angeli oraz westchnienie Carlosa.
-Chodźcie za mną!- moja przyjaciółka pociągnęła ,nie i blondyna do żegnającej się trójki.- KOCHANIE!- zawołała wychodząc na dwór. O mało co się nie wywróciłam przechodząc przez próg.
-Słucham cię?- powiedział miłym głosem. Wiedziałam, że Meggie coś kombinuje.
-Pamiętasz nasz zakład?
-Niestety ale tak.-westchnął- Co mam zrobić?
-Przekłuć uszy.- przygryzła wargę, co było dla niej normalne, gdy wyczekiwała na czyjąś reakcje.
-Co?!!! Juliet!Pomóż!- wołał błagalnie.
-Ostrzegałam cię!- mruknęłam i dołączyłam się do śmiejącego się Kendalla, Carlosa, Angelicy i Magdy.
-Wiecie co? Nie lubię was!- wystawił język.- No dobra, bo się niespicie.- popędził Latynosa i Rudą. Wszyscy wsiedli do samochodu i odjechali. Ja wskoczyłam na Magdę i pobiegłyśmy w stronę domu. Nie ważne, że było ciemno- moja przyjaciółka rzuciła mnie na trawę i zaczęłyśmy się tarzać. Słabym punktem Meggie były łaskotki. Niestety ona wiedziała, że nienawidzę, gdy ktoś zdejmuje mi buty albo ściska policzki. Nawet nie wiem, kiedy James wrócił.
-Co wy tu robicie?! Jest już dobrze po północy.- krzyknął na ans, gdy leżałyśmy na ziemi wtulone w siebie, mokre i z trawą we włosach.
-Śpimy!- mruknęłyśmy równo i jeszcze mocniej się przytuliłyśmy. Długowłosy machnął tylko ręką i poszedł do środka, a my zamknęłyśmy oczy i z uśmiechami na twarzy udałyśmy się do zasłużonej krainy Morfeusza.
2 przyjaciółki lecą do LA, żeby zaistnieć jako gwiazdy. Czy tam poznają miłość swojego życia? Jak ten wyjazd wpłynie na ich zachowanie i przyszłość?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uuuu...nareszcie!!! Tak długo na niego czekałam :*. Świetny zresztą jak zawsze ;). Co by tu jeszcze napisac ^^. Aaaa...czekam na nexta,który mam nadzieję będzie szybciutko :) :*. Wenki i pozdrawiam <3.
OdpowiedzUsuńPs. Jeśli chcecie zapraszam Was na mojego nowego bloga (na razie jest trochę inny niż wszystkie,ale mam nadzieję,że się spodoba ^^):
http://zakazany-owoc-jest-najlepszy.blogspot.com/
Z góry przepraszam za Spam.
CHCEM NASTEPNYYY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <333333333333333333
OdpowiedzUsuńOmg . Cudny dawaj nn
OdpowiedzUsuń53 years old Programmer Analyst II Walther Cater, hailing from Fort Saskatchewan enjoys watching movies like Cold Turkey and Knapping. Took a trip to Carioca Landscapes between the Mountain and the Sea and drives a Tacoma. tutaj
OdpowiedzUsuńkancelaria prawa pracy rzeszow
OdpowiedzUsuń