Komentujcie to dodam kolejną :P
15-letni James i Kendall
16-letni Carlos i Logan
19-letnia Andrea Deen
<--- * Wakacje. Chłopcy skończyli kolejny rok nauki i idą na plażę w
Santa Monica. Chodzili po promenadzie. Nagle James zaczął iść tyłem*--->
-Zrobisz sobie krzywdę!- zaśmiał się
Kendall- A nie będziemy cię wieść do lekarza.
-Albo co gorsz, tego na kogo
wpadniesz.
-Och chłopaki nie przesadzacie? –
uśmiechnąłem się- są wakacje! Ja to się cieszę, że mamy nam pozwoliły tu
przyjechać.
-Taak. Twoja ciocia jest naprawdę
fajna.
-I ma fajny dom- powiedzieliśmy
chórem. Po chwili chłopcy dołączyli się do mnie i wszyscy podążaliśmy trzecią
alejką tyłem, śmiejąc się i nie zwracając na innych uwagi. Nagle poczułem coś
zimnego na plecach. Wygiąłem kręgosłup w łuk i złapałem się za to miejsce.
Dostałem lodami waniliowymi. Szybko się odwróciłem i zobaczyłem piękną brunetkę
z pustym rożkiem w ręce. Moje serce zaczęło mocniej walić.
-Przepraszam!- mruknąłem- Naprawdę
nie chciałem.
-Nic się nie stało…- uśmiechnęła się
blado. Teraz zauważyłem, że była z koleżanką, która śmiałą się z całej
sytuacji.
-To chodź wynagrodzę ci to. –
wyciągnąłem do niej dłoń. Ona objęła ją swoimi bladymi, chudymi palcami i
poszliśmy do budki z lodami.
Dużo rozmawialiśmy. Okazało się, że
też lubi śpiewać i pragnie założyć zespół. Przyjechała tu do taty na wakacje i
zostaje jeszcze przez tydzień. W końcu zadzwonił telefon i musiała iść do domu.
-Czekaj!- krzyknąłem za nią- Nie znam
twojego imienia!- Lecz ona się nie odwróciła, tylko dalej rozmawiała.
Wróciłem przygnębiony do domu ciotki
Margaret. Rozwaliłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Chłopcy po chwili
zeszli z góry i usiedli weseli obok mnie.
-Poćwiczymy dziś? – zapytał Logan.
-Po co?
-Bo… załatwiłam wam koncert w barze
siostry wuja Billa- z kuchni wyszła moja ciocia z tacą pełną kanapek.
Zaczęliśmy się zajadać, a potem pograliśmy na gitarach przy okazji doskonaląc
nasze głosy.
Cały wieczór nie mogłem usnąć. Już w
pół do trzeciej, a ja nadal myślę o tej czarnowłosej dziewczynie! W końcu
usnąłem. Miałem cudowny sen…
Idę po plaży trzymając ją za rękę.
Oglądam jej piękny uśmiech. Ona śmieje się z moich żartów i co chwila poprawia
moje trochę przydługie włosy. Między palcami czuję wilgotny piasek, a moje
łydki co chwila pokrywa zimna fala morskiej wody. Po chwili pojawia się mgła i
sen się zmienia. Ona wchodzi do autokaru z walizką spakowana wraca do domu.
Daje mi karteczkę, a na niej napisany jest jej numer. Szkoda, że nie wiem czy
jest prawdziwy. Potem znowu mgła i ona w długiej zielonej sukni na balu, ja w
garniturze. Tańczymy wolnego. Pochylam ją i prawię całuje… aż nagle poczułem
zimną wodę na twarzy i wyrwałem się z głębokiego snu. Natychmiast usiadłem na
łóżku. Na podłodze leżeli moi przyjaciele, czerwoni ze śmiechu.
-No bardzo śmieszne!- warknąłem.
-Bardzo! Szczególnie widok ciebie
całującego powietrze!- pisnął Kendall i wszyscy zaczęli cmokać i robić kacze
dzióbki. Wstałem i poszedłem do łazienki wysuszyć głowę. Gdy wróciłem
opowiedziałem kolegom o moich snach, o rozmowie z tą nieznajomą i moich
uczuciach.
-Chłopaku, masz całe życie przed sobą!
Po co tracisz głowę dla tej jednej dziewczyny?!
-Tracisz tylko czas. Ona na pewno
miała z 18, 19 lat. Jesteś dla niej za młody.
-Nie daj się ponieść! Bo zrobisz coś
głupiego!- radził mi każdy po kolei. Ja trochę zdenerwowany warknąłem:
-Kto z was nie przeżył młodzieńczej
miłości ręka do góry!- wszyscy podnieśli ręce w tym samym czasie, a ja
zdezorientowany oparłem się o ścianę i zakryłem twarz dłońmi. – Czyli mnie nie
zrozumiecie!
-Maslow! Uspokój się. Jesteś przystojny,
grasz w zespole. Laski będą za tobą szalały!
-Ale spotkałem wiele innych
dziewczyn! Ona jest wyjątkowa!- krzyknąłem i wyszedłem w domu. Poszedłem na
trzecią ścieżkę promenady w Santa Monica i usiadłem mniej więcej w połowie
drogi na trawie. Założyłem okulary i czekałem na cud. Miałem wielką nadzieję,
że się pojawi. Siedziałem tak 2 godziny i poszedłem dalej. Po drodze kupiłem
sobie lody w tej samej budce co wczoraj z tą dziewczyną. Nadal jej nie było.
Krążyłem w tą i z powrotem wyczekując
pięknej niebieskookiej nastolatki. Był poniedziałek. Nic dziwnego, że ulice są
puste. Wszyscy są w pracy. Wróciłem do domu, a chłopcy śpiewali pomagając mojej
cioci sprzątać. Dołączyłem się do nich i od razu humor mi się poprawił.
Na wieczór zabrałem swoją gitarę i z
chłopakami udaliśmy się do baru. Ustawiliśmy krzesełka i zacząłem wraz z
Kendallem grać. W połowie piosenki głos mi się zawiesił. Moja piękna brunetka
weszła tam i zajęła miejsce na przodzie. Zacząłem śpiewać dalej, ale gdy Carlos
chciał rozpocząć kolejny utwór przerwałem mu:
-Stop, stop, stop! Tę piosenkę
chciałbym zadedykować pewnej niebieskookiej dziewczynie od której dostałem
lodami po plecach. Wiesz, że nadal nie znam twojego imienia?- zaśmiałem się, a
ona pomachała mi palcami i krzyknęła „Andrea!”. Kontynuowaliśmy granie. Ogólnie
występ skończył się o 22, ale jeszcze bisowaliśmy 3 razy, wiec do domu
wróciliśmy przed północą.
Przez cały tydzień chodziłem przez tą
alejkę, ale nie spotkałem jej ani razu. Nadal nie miałem jej numeru, ale
wreszcie znałem jej imię. Andrea. Pięknie. Była cudowna. Moje myśli nie
odchodziły od niej na krok.
W końcu. Kilka dni później wracałem z
plaży i kopałem kamyczek. Zobaczyłem ją z walizką, smutną. Czekała na coś, lub
kogoś. Chciałem jej pomachać, ale nagle podjechał samochód i ze środka wyszedł
chłopak w wieku około 21 lat. Podszedł do mojej brunetki i mocno ją pocałował.
Ona się uśmiechnęła i wsiadła do samochodu. Stanąłem jak wryty i nie mogłem
wypowiedzieć, ani słowa. Chłopcy mieli rację. Mogłem sobie od razu dać spokój.
Ale najgorsze jest to, ze wszystko działo się w…
Moje urodziny….
oooo jakie słodkie ~ sweetlana
OdpowiedzUsuńooooo no sweet. Superowe pisz ich więcej!! bo normalnie się poryczałam na końcu. :*
OdpowiedzUsuńSerio? :O Wow :P
UsuńŚwietne opowiadanie! Pisz ich więcej:) Masz wrodzony talent dziewczyno! /M
OdpowiedzUsuń