poniedziałek, 5 sierpnia 2013

15. "Nie prowokuj mnie Maslow! Po prostu jestem sprytniejsza!" byy Magda



 Wiecie co? Muszę wam coś wytłumaczyć. Pewnie zastanawiacie się dlaczego dziewczyny są Polkami, ale mają angielskie nazwiska? Dziadkowie Magdy od strony taty byli Anglikami, ale wyprowadzili się i tata Meg poznał jej mamę. U Julki tylko dziadek był Amerykanem.

 To chyba tyle ;) miłego czytania

<--- * Teraz jest 5 kwietnia. Dziewczyny czekają na wyniki, które 3 z 5 zespołów dostały się do domów jurorów. Są zdenerwowane. Lecz też przygnębione. Niedawno ustalili kiedy ma być pogrzeb ich koleżanki. Dzisiaj wszyscy mieli stawić się u adwokata. * --->
-No i chyba na tym koniec. Rzeczy pani Monic Street znajdują się w bloku przy ulicy Raven 34 mieszkania 12. A reszta w domu pana Maslow’a. – uśmiechnął się prawnik-  a i jeszcze! Prosiłbym aby wszyscy wyszli, oprócz panny ehm… Meggie Margaret Tibii i Jamesa Davida Maslowa.
Co? Wszyscy wyszli, a ja i James zostaliśmy. Mężczyzna włożył płytę do DVD i kliknął play. Nagle na ekranie pojawiła się w Monic w szpitalu. To po to jej była ta kamera!
-Słuchajcie mnie uważnie. Meggie. Dużo myślałam o tym co mi powiedziałaś na gali. Wiesz w nocy, gdy nie mogłam usnąć wymyślałam to co mogę ci powiedzieć.  Dlaczego nie możesz spróbować? Jesteś wspaniałą dziewczyną. Zaryzykuj. – uśmiechnęła się szeroko i po chwili kontynuowała- Jamesie i Magdo… pasujecie do siebie. Oboje jesteście ryzykantami, szalonymi ludźmi, lubicie zabawę. Dominujecie. Uwielbiam was za to. Mimo, że znałam cię niedługo, uważam że jesteś  moją przyjaciółką. Rozumiem, że Julka jest ważniejsza, ale zaufałaś mi, a ja tobie. Tylko ty mnie przekonałaś, że mogę się bawić. I zobacz. Tatuaż się prawie zagoił! – niedawno byłam z nią w studiu tatuaży i zrobiła sobie napis „Be Sexy” .  Ja zrobiłam sobie kolejny. Małą nutkę obok pępka- Rozumiem, jeśli od razu nie rzucicie się sobie w ramiona. To będzie szok jak umrę. Choć byłam na to gotowa od tych kilku lat. Ale pamiętajcie- jeśli się kochacie lub dopiero zakochacie nie czekajcie całe życie. Musicie walczyć o siebie nawzajem. Bo inaczej zrobię wam Paranormal Activity! – pogroziła palcem. Wysłała buziaka i film się wyłączył.
Wyszłam stamtąd szybko i usiadłam z kierownicą jednego z samochodów. Wyjechałam szybko z parkingu i wróciłam do domu. Chłopcy jeszcze nie zdążyli wrócić, a ja ugotowałam obiad. Wzięłam sobie mleko i płatki i poszłam do siebie na górę. Włączyłam jakiś horror i żarłam płatki na sucho co jakiś czas popijając mlekiem.
-Mogę wejść? –zapytała July zza uchylonych drzwi.
-To też twój pokój.
-Ale jesteś w dziwnym nastroju. Co jest?- opowiedziałam jej o nagraniu, i rozmowie z Monic na gali. Nie miałyśmy czasu rozmawiać. Moja przyjaciółka nie siedziała przy Street tak często jak ja. A jak byłam w domu to spałam, lub jadłam. Ona gdzieś wychodziła. A co było dziwne Kendall też wychodził… Ale mniejsza o to.
-Jejku. Ale skoro Monic tak sama mówi, to znaczy że chyba będziesz z Jamesem?
-Zależy czy on coś do mnie czuje.
-Ojj! Nie widziałaś jak na ciebie patrzy? 
-No niby jak?! Mniejsza o to...
-Idziesz z nami na kręgle?
-Nie, zostanę.
-Okey. Trzymaj się.- moja przyjaciółka przytuliła mnie i pocałowała w policzek.
Po chwili wyłączyłam komputer i schowałam jedzenie do szafki obok łóżka. Tak na czarną godzinę. Przebrałam się i zeszłam na dół, myśląc że nikogo nie ma. Pisałam sms’a do mojego brata, rzuciłam się na kanapę i usłyszałam czyjś krzyk. Szybko się podniosłam i przez przypadek wypuściłam telefon z ręki. James tam leżał i łapał się za swój czuły punkt.
-Kobieto! Już wiem dlaczego się wszyscy ciebie boją!
-Boże! Przepraszam! James! Nie chciałam, to było niechcący. Tak mi przykro!
-Nie martw się już. Poboli i przestanie. – uśmiechnął się do mnie z grymasem bólu, a mnie serce się rozpłynęło. Usiadłam obok niego. Panowała trochę dziwna atmosfera. Nie tak powinno być. Monic nie było z nami tydzień, a ja wciąż słyszałam jej śmiech w uszach. Nie dożyła imprezy dla Tatiany. Jutro kończy 20 lat. W sobotę miała być impreza. 
Było dziś gorąco, jak na kwiecień, więc wyszłam na dwór. Położyłam się na trawie i oglądałam chmury. Po chwili dołączył do mnie długowłosy. Leżał bokiem podpierając się ręką i patrzył na mnie.
-Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem- powiedział smutno i uśmiechnął się blado.
-Tylko, że ty byłeś na to gotowy.
-A myślisz, że wiedziałam, że na gali zasłabnie i umrze kilka dni później?
-No nie…
-Widzisz. Strata bliskiej Ci osoby jest ciężka…
-Szczególnie, że ta osobę znało się od małego.
-Dokładnie- mruknął- Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym cytrynko.
-Ale o czym?
-Hmm... a może masz kogoś na oku?
-Może- uśmiechnęłam się.
-Oh… opowiedz mi o nim.
-Jeny. Co to komisariat?
-Jak nie chcesz…
-Chcę.- na mojej twarzy zagościł „banan”- Co tu powiedzieć. Ma piękne zielono-czekoladowe oczy, które powodują u mnie palpitacje serca. Tonę w nich za każdym razem, gdy patrzę mu w nie. Jest umięśniony, a ja w jego objęciach czuję się bezpieczna. Wreszcie ktoś opiekuję się mną, a nie ja bronię kogoś. Różowe usta błagają, aby je pocałować. Za każdym razem mam ochotę to zrobić, ale się trochę…denerwuję. Gdy się uśmiecha po moim ciele przechodzi dreszczyk przyjemności, a wnętrze zalewa fala gorąca. A jego widok czuję motylki i mam gęsią skórkę. Nie jestem wtedy sobą, on mnie zmienia. Choć tego nie widać, w środku czuję się inna. I to chyba nie tylko podobanie się czy zauroczenie. Jego smutek to mój smutek, jego radość jest równa mojej radości. Ja go chyba … tak. Ja go kocham.- po tych słowach wstał i ruszył w kierunku domu. Pobiegłam za nim.
-Powodzenia- mruknął.
-Co ci odbiło?!- krzyknęłam. On szedł na górę- Stój! Bo cię ugryzę!
-Nie ośmielisz się…
-Chcesz sprawdzić?
-Nie…
-O co ci chodzi?
-Nie wiem…
-Zazdrosny- zapytałam.- Ale o co? Jesteś aż tak głupi?
-Ale…
-Nie domyśliłeś się, że chodzi o ciebie?!
-Co…?- zapytał zdezorientowany. Ładowanie. Trzeba czekać…- CO?
-Tak idioto- podleciał do mnie i zakręcił kilka razy wokół własnej osi.
-Nie wierzę.
-To uwierz- mruknęłam i zaczęłam zbliżać twarz do jego ust. Dzieliły nas milimetry, aż nagle weszła Angela.
-Zapomniałam… och…przepraszam. Idę!
-Cholera- mruknął Maslow i skończył to co ja zaczęłam. Trwaliśmy tak kilka minut. Akurat staliśmy przy drzwiach, więc w pewnym momencie wypchnęłam go na deszcz i zamknęłam drzwi.
-Wpuść mnie!
-Nie. Podmokniesz. – miał dwie pary drzwi. Wewnętrzne drewniane i drugie z siatki, więc mogłam go oglądac.
-Wpuść mnie małpo! Włosy mi przemokną.
-Nie.- Zaczął się denerwować i poszedł za dom szukać miejsca schronienia. Haha bardzo mu dobrze… ale zaraz. On miał boczne drzwi! Odwróciłam się, a on szedł w moją stronę.
-Sprytne zagranie, panno Tibia.
-Och… panie Maslow. Nie spodziewałam się pana tutaj- przełknęłam ślinę, a on podszedł i mnie mocno pocałował. 
-Nie spowiedziałaś się mnie w moim domu?- Nagle drzwi się otworzyły, a ja wylądowałam za nimi. Szybko je zamknął i poszedł na tyły domu i tam też przekręcił kluczyk. Cholera. Magda myśl. Coś co może go zaskoczyć.
-Puść „Umbrella”!
-Po co?
-Włącz.- po chwili z salonu zabrzmiała Rihanna. Uchylił okno, żebym lepiej słyszała i wskoczyłam na jego samochód i zaczęłam tańczyć. On tylko otworzył buzię i wpatrywał się we mnie.
*** (Oczami Jamesa)
Co ta dziewczyna robi? W sumie: przecież ją znam. Mogłaby zrobić coś gorszego. Usiadła okrakiem na takim wielkim samochodzie. Wow. Niezły szpagat. Piosenka ustała, a ja się odwróciłem i otrzepałem jeszcze mokre dłonie. Lecz nagle usłyszałem otwieranie drzwiczek samochodowych. Cholera… czy ja zostawiłem kluczki w środku? Odpowiedź nadeszła po chwili: włączyła silnik. Wybiegłem z domu i przerzuciłem ją sobie przez ramię. Ona zaczęła się śmiać. Znowu jestem mokry. Wyłączyłem silnik i zabrałem klucze. Wróciliśmy do domu. Postawiłem ją, a ona zaczęła się znowu śmiać.
-Mój brzuch!- pisnęła i upadla na kolana.
-Z czego tak się śmiejesz cytrynko?
-Bo tak się tym samochodem przejąłeś? Co ja takiego mogłam zrobić?
-No wiesz, jesteś nieprzewidywalna.
-Dobra. A teraz się rozbieraj.
-Co?! Nie żeby coś, ale… CO?!
-Wszyscy tylko o jednym! Robimy sałatkę owocową. Ale najpierw umyję nogi. Wyjmij wszystko z lodówki. – pobiegła na górę. Okey… ja umiem robić tylko omlety. Co my tu mamy? Kiwi, truskawki, brzoskwinie, winogrona i ananasy. Do tego jogurt naturalny. Po chwili Magda już wróciła i zrobiła mokre plamy na podłodze.
-Co zrobiłaś? Sprzątasz.
-Ja tu gotuję. Widzę, że mamy truskawki. Czyli obieramy!- zdjęła spódnice i koszulkę i podeszła do zlewu. Nie wiedząc co robić podszedłem do niej i pomogłem. Spróbowałem jedną. Pycha… słodziutka.
-Nie podjadaj!- pisnęła i rzuciła mnie jedną z nich.
-Czyli tak się bawimy?!- wziąłem garść słodkich, czerwonych owoców. Zacząłem ją nimi rzucać, a ona uciekała.
-Ej! To nie fair! Ja nie mam amunicji!
-Masz 10 sekund!- pobiegła do kuchni i zabrała całą miskę. W między czasie pokazała mi język. Uciekła do salonu. Ja poszedłem powoli za nią i zacząłem się rozglądać. Gdzie ona zniknęła? Nagle poczułem zimne truskawki w moich spodenkach i śmiech szatynki. Odwróciłem się, ale jej już nie było. Cholera! – Taka odważna, a się chowa?
-Nie prowokuj mnie Maslow! Po prostu jestem sprytniejsza!- pisnęła z góry. Wlazłem po schodach i wszedłem do mojego pokoju. Ona stała tyłem przy oknie. Podszedłem powoli do niej. Miska leżała na mojej półce, więc wziąłem garść truskawek i zgniotłem je w ręku.  Cicho, powolutku, na paluszkach zbliżyłem się i wmasowałem zgniecione owoce we włosy Tibii. Ona krzyknęła i dostałem sokiem w twarz. Ona w tym czasie uciekła.
-Dobre zagranie! Jak chcesz mogę ci potem te włoski umyć!
-Nie potrzebuję twojej pomocy!- głos dobiegł z jej pokoju. Wlazłem tam, a ona stała na balkonie z miską. Zaczęła nimi mnie rzucać, ale ja wyrwałem jej naczynie z rąk. Ona się tylko sprytnie uśmiechnęła i stanęła na barierce. Co ona chce zrobić?! Nie, nie, nie! Bardzo się przeraziłem. Ona wyskoczyła. Serce zaczęło mi łomotać. Podbiegłem do barierki i okazało się, że wpadła do basenu. Za blisko położonego wyjścia. Głupi architekci. Zbiegłem na dół i wpadłem w Magdę, która była cała mokra. Znowu zacząłem ją rzucać, a ona udała się na dwór. Lataliśmy wokół grilla, aż nagle ona mnie wepchnęła do jacuzzi.
-Osz ty małpo!
-Znowu jesteś przeze mnie mokry- wystawiła mi język i pobiegła do domu. Zaczęłem czegoś szukać w krzakach. Nie pająki- to by było wredne. Zerwałem pokrzywy rosnące przy płocie i udałem się do domu.Ona mokra i czerwona obierała kiwi, a ja podszedłem  i zacząłem ją łaskotać po plecach. O dziwo nie krzyczała i nie drapała się.    
-Mając 3 braci w domu jesteś przygotowany na wszystko. Czasami nawet nie robili tego co ja. Nie skoczyliby z pierwszego piętra do basenu.
-Wiesz jak się bałem?!- po cichu otworzyłem lodówkę. Mleko sojowe! Po chwili włosy Magdy były zmieszane również z truskawkami. Sok z brzoskwiń zaczął ściekać jej po plecach, a ja poczułem kwaśny smak kiwi. Oberwałem również jogurtem naturalnym po fryzurze i twarzy. Zabawa rozpoczęła się na nowo. Po kilku minutach Meggie siedziała na mnie w korytarzu i rozgniatała orzechy na moim brzuchu. Po chwili usłyszałem chrząknięcie Kendalla. Meg przestała chichotać i spojrzała się na drzwi.Wszyscy tam stali z otwartymi buziami i gapili się na nas zdziwieni. 
-Co wy tu robicie?-spytał Carlitto
-Sałatkę- odparliśmy równo.
-Nie jetem najlepszą kucharką... ale chyba orzechy rozgniata się na stole  w kuchni, a nie na brzuchu chłopaka w korytarzu...
-Masz racę Julio. Ale nie do końca. On nie jest moim chłopakiem.
-CO?!-zapytałem równo z kuzynką.
-Nie zapytałeś się mnie o chodzenie. Ja jestem przywiązana do tradycji, więc nadal jestem wolna- uśmiechnęła się szeroko i uniosła ręce w geście obronnym.
Złapałem ją za nadgarstki i przewróciłem pod siebie. Mocno pocałowałem w usta i mruknąłem na ucho "Jesteś moja. Nikomu cię nie oddam", ale niestety Kendall ZNOWU nam przerwał.
-Możecie takie sceny u siebie w pokoju? Wiecie mnie to lekko obrzydza- blondyn zrobił krzywą minę, a reszta się zaśmiała. Usiadłem i założyłem ręce na piersi i popatrzyłem się po każdym.
-Chcecie sałatki?- zapytała Magda.
-No chyba nie będziemy z was tego zlizywać?!- pisnęła Julka
-My zrobiliśmy jakąś sałatę?- byłem skołowamy
-Jak ty pokrzywy zrywałeś. Truskawek brakuję, ale...maliny też są dobre.
-Szybka jesteś.
-No wiem. I ładna. I urodzona kucharka. No i przede wszystkim seksowna.
- I skromna.-dodałem
-Moja skromność dorównuję twojej. - pokazała mi język. Ja wstałem i podałem jej rękę, wstała i poszła do kuchni.
-James.. możesz się ubrać?- powiedział Kendall zasłaniając oczy- wiesz..przypomina mi się ta nieszczęsna gra w butelkę. Bleeh.
Ciarki mnie przeszły po ciele. Magda podała sałatkę i poszła się wykąpać.
-Teraz przydałaby się wanna, a nie prysznic!-pisnęła
-Ja mam wannę-mruknąłem, a ona zmierzyła mnie wzrokiem.
-Mogę skorzystać? Twoja odpowiedź: oczywiście. - uśmiechnęła się szeroko i wbiegła do mojego pokoju.
30 minut później wyszła z łazienki w moich bokserkach i szlafroku. Oprócz tego miała swój stanik.
-Nie pytaj- mruknęła.
-Wyglądasz seksownie. - dodałem i sam wszedłem do łazienki. Poczułem zapach truskawek  i brzoskwini. Mmm... Rozebrałem się szybko (bo miałem na sobie tylko dwie rzeczy) i nalałem sobie gorącą wodę. Siedziałem tak chwilę, aż nagle do środka weszła Meg. Posłałem jej zdziwione spojrzenie. Ona usiadła na szafce i zaczęła machać nogami. Cały czas była w moich rzeczach.
-Co tu robisz?
-Siedzę.
-To widzę, ale po co?
-Bo się zastanawiam. Jesteśmy razem czy nie?
-Chyba tak. - w zasadzie: sam nie wiedziałem.
-Hmm... wiesz, że masz wygodne łóżko? I polubiłam twoją wannę...
-To przenieś rzeczy tutaj. Proste.
-Czemu nie-obdarzyła mnie swoim pięknym uśmiechem i wyszła. Serce cały czas waliło w mojej klatce. I nie dlatego, że dopiero co nasza gonitwa się zakończyła, tylko że ta dziewczyna do tego doprowadziła.
***(rano, oczami Magdy)
Wyszłam z pokoju Jamesa. Całą noc spałam wtulona w je nagą klatkę i wdychałam zapach jego żelu. Udałam się obudzić Julkę, żeby poszła ze mną biegać.
-Wstawaj śpiochu- krzyknęłam i zapiałam blondynce w ucho- Wstawaj!
-Już!-mruknęła-Nie możemy sobie dziś odpuścić?- zapytała zakrywając się kołdrą.
-Nie!- ściągnęłam z niej nakrycie- muszę iść na zakupy!.
-Proszę. Nie jestem w nastroju- zrobiła błagalną minkę. Rzuciłam w nią kołdrą, a ona zaczęła się śmiać.
Włożyłam słuchawki do uszu i wybiegłam z domu. W kółko słuchałam "Jesus of Surbia" Green Day'a. Weszłam do sklepu i zrobiłam duże zakupy, bo miałam zrobić mini pizzerki na cieście francuskim i panna cotta truskawkowe. A truskawki było potrzebne, po wczorajszych wygłupach z Jamesem. Nadal nie mogłam uwierzyć, że moim chłopakiem jest młody bóg nastolatek! Podchodząc do kasy zatrzymałam się przy stoisku z gazetami."Pierwsza dama leci do Afryki". NUDY! "Cena ropy rośnie". PODWÓJNA NUDA!  "Nowa dziewczyna Kendalla Schimidt'a- czy już pogodził się ze stratą ukochanej?" NUDYY... zaraz zaraz... wróć.
-CO?!- pisnęłam w moim ojczystym języku i wszyscy zwrócili się w moją stronę. - Przepraszam.
Wściekła zapłaciłam i wyszłam stamtąd. Schowałam czasopismo do torebki i wsiadłam do taksówki. 
-WSTAWAĆ!- krzyknęłam waląc łyżką w garnek. 
-Co jest?- ziewnął Carlos drapiąc się po głowie. Nie odpowiedziałam mu, tylko czekałam na naszą dwójkę. 
-Znowu mnie budzisz?-zaśmiała się Juliet.
-Oj! Nie długo ktoś inny cię będzie budził- powiedziałam moim słodko-wściekłym tonem uśmiechając się.Wszyscy na mnie spojrzeli, oprócz blondyna i mojej przyjaciółki. Oboje zaczerwienili się i spojrzeli po sobie-Albo nie pozwalał usnąć.
-Czekaj, bo nie nadążam. O co chodzi?
-Wiecie, że tylko my nie wiemy?-wyciągnęłam gazetę i rzuciłam na blat. Wszyscy się wokół niej zebrali czytali z rozdziawionymi buziami.
-"Po tym jak Kendall Schmidt (21 l) pojawił się na gali ze swoją kuzynką było wiele plotek na temat jego zerwania z Olivią Mistletoe (20l) . Prawdopodobnie okazały się one prawdą, bo dnia 31 marca młody piosenkarz i aktor był widziany z nieznaną nam dziewczyną w parku. Mieliśmy przypuszczenie, że to tylko znajoma  lecz był widziany z nią codziennie w różnych miejscach. Czy chłopak z zespołu "Big time rush" szybko się otrząsnął po zerwaniu? "- przeczytał Logan.
-Jak długo?- rzuciłam ostro
- Tydzień- szepnął Kendall patrząc na swoje stopy.
-Kiedy chcieliście nam powiedzieć? W tym tygodniu? Miesiącu? ROKU? Czy w ogóle? Wolicie, żebym czytała o was  gazetach?!
-Nie... tak wyszło. 
-O Olivii powiedziałeś nam od razu- mruknął Jimmy z nutą niedowierzania. 
-Przepraszamy- szepnęli winni.
-Dobra, kto jest głodny?- zapytałam, a reszta popatrzyła się na mnie jak na debila. Westchnęłam- moja złość minęła wasza nie?- spojrzałam na każdego z osobna, a oni tylko wzruszyli ramionami i poszli za mną do kuchni
Po drodze przylałam Julce gazetą, a jej chłopakowi ręką. 
-Szczęścia- mruknęłam i pocałowałam ich oboje w policzek. 
-Putain!- pisnęła Francuzka w swoim ojczystym języku. 
-Tatiano! Jak ty się wyrażasz- zaśmiałam się.
-Zobacz- zawołała. Miała włączonego laptopa. Na YT  był filmik z naszej gry. Jak Kendall i James się całują. Z Kendalla konta...?
-Kendall?!-zawołałam, a on przybiegł z talerzykiem w ręku i spojrzał na monitor. Moja pyszna panna cotta leżała na podłodze. Opis był bardzo ciekawy...
Wreszcie mogę powiedzieć wam prawdę. Od dawna się z tym kryłem. Ja i James jesteśmy razem.
A pod spodem komentarze typu "Jendall 4ever <3" lub "Wiedziałem!" albo "Alvays and forever Kames" a najlepsze "Szczęściaa :**"
-Olivia znała moje hasło. Ale skąd ona to miała?! Przecież jej z nami nie było...
-Ej wiecie gdzie jest moja kamera?-krzyknęła July zbiegająca po schodach.
-To masz odpowiedź- dodałam i usiadłam na krześle. 

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Końcówka najlepsza :P, czekam na dalszy ciąg (jak zawsze =D ) Mam nadzieję że będzie niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!! Bardzo mi się podobało jak Meg zaczęła o nim tak ładnie opowiadać :*. Końcówka równie świetna!! Nie mogę się już doczekać nn ;) :*

    OdpowiedzUsuń