A teraz dziękuję wszystkim dziewczyną, które to czytają <3
Znaczy ja i Magda
Bez was nie byłoby tego bloga. Jesteście dla nas motywacją i dzięki wam to robimy <3
Bez was nie byłoby tego bloga. Jesteście dla nas motywacją i dzięki wam to robimy <3
A teraz zapraszam na 13 rozdział ;) (podobno pechowa 13, ale
wy ocenicie) i pozdrowienia dla wszystkich zakochanych w Kendallu <3
**(Julka)
Obudziły mnie promienie słońca
wpadające przez okno do pokoju mojego i Magdy. Wstałam, wzięłam szybki prysznic
i ubrałam się. Zeszłam na dół.
-Hej wszystkim!- krzyknęłam.
-Cześć- odpowiedzieli wszyscy razem.
-Wyglądasz jak flaga.- zaśmiał się
James.
-Tylko, że polskiej narodowości.-
odrzekłam
-Jedna flaga, druga kosmos. Maskara z tymi dziewczynami- machnął ręką Kendall
.- Madzia, kochanie. Zrobiłabyś mi śniadanko?
-Jedna flaga, druga kosmos. Maskara z tymi dziewczynami- machnął ręką Kendall
.- Madzia, kochanie. Zrobiłabyś mi śniadanko?
-Teraz to chyba obiad- odpowiedziała
i poszła do kuchni. Mistrz ciętej riposty pomyślałam. Spojrzałam po wszystkich.
Brakowało mi Monic. Nie wierzę, że umarła zaledwie wczoraj.
-Mniejsza z tym jestem głodna. –
dodałam, gdy ona się wychyliła do mnie.
-Okey. A co chcesz?
-Jedzenie!
-A może konkrety?
Po pięciu minutach przede mną stały
omlety z nutellę i bitą śmietaną.
-Dziękuję!- powiedziałam i wysłałam
jej uśmiech- Niech Ci Bóg w dzieciach wynagrodzi!
-yhym…?- mruknęła zdziwiona. Nie miała
najlepszego humoru.
Zjadłam, zmyłam brudne naczynia cały
czas przypominając sobie Monic. Wróciłam do reszty i usiadłam w czarnym fotelu.
-Jak ja nienawidzę zmywać!- rzekłam.
-Wiesz, że tutaj jest zmywarka?-
zapytał James.
-Jestem tu 15 dni i dopiero teraz się
dowiaduję!- pisnęłam z niedowierzaniem.
-Dobra, dobra. Przepraszam. Tylko się
na mnie nie rzucaj!- powiedział trochę przestraszony.
-Co dziś robimy?- przerwał nam Logan.
-Może kino?- zaproponował Kendall.
Wszyscy się zgodzili. Uzgodniliśmy, że pójdziemy o 3 po południu. Poszłam więc
na górę i włączyłam laptopa. Chciałam poćwiczyć chwyty do „Rehab” Amy
Winehouse. Wzięłam gitarę i zaczęłam śpiewać, cały czas grając na instrumencie.
Powtórzyłam tak jeszcze kilka razy. Aż nagle zorientowałam się, że jest 2:40.
Przeczesałam włosy i zbiegłam szybko na dół.
-Gotowa!- krzyknęłam zdyszana
zeskakując z ostatnich schodków.
-To możemy wychodzić!- powiedziała
Ruda.
Tatiana, Logan, Carlos i Angelica
pojechali jednym autem, a ja Magda, James i Kendall drugim. Maslow usiadł za
kierownicą, a obok niego Schmidt. Ja z Meg oczywiście z tyłu. Dojechalismy w
piętnaście minut. Chłopcy ustatali jakąś kolejność, więc teraz Latynos wybierał
film. Po chwili wrócił i z uśmiechem powiedział:
-To idziemy na „Sinister”!
-OOO! To ten fajny horror!- pisnęła
Meg podskakując.
-Nie nie nie! Nienawidzę horrorów!
-Dlaczego?- zapytał Loggy.
-Panicznie boję się takich filmów.
-Zostanę z tobą- powiedział Kendall,
po czym zwrócił się do reszty- Możecie już iść. Spóźnicie się.
-Nie musisz. Mogę wrócić do domu i
sobie co innego obejrzeć.
-Nie zostawię cię samej- powiedział
groźnie, a mnie przeszły ciarki.- Może pójdziemy do parku, bo chyba nie
będziemy tu tak siedzieli?- dodał.
-Ok.- odparłam nieśmiało.
Szliśmy rozmawiają o wszystkim i o
niczym, co chwilę wybuchając śmiechem. Kawałek dalej zobaczyłam mężczyznę sprzedającego
różne słodycze. Tak się zapatrzyłam w to, że blondyn musiał mnie wyrwać z
zamyślenia łaskotkami.
-Poczekaj tam- wskazał ławkę stojącą
obok stawu- Zaraz wrócę.- i pobiegł w stronę stoiska, a ja w kierunku
wyznaczonego miejsca. Usiadłam na ławeczce i patrzyłam na kaczki pływające po
wodzie. Szkoda, że nie wzięłam mojego szkicownika. Po chwili poczułam zimne
dłonie na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Kendalla. Wrócił trzymając w
rękach dwie zielone waty cukrowe i dwa różowe szejki z takimi śmiesznymi,
powykręcanymi rurkami.
-Jak ty się z tym zabrałeś?-
zapytałam, gdy siedział już obok mnie.
-Chciałem wziąć jeden duży koktajl i
jedną watę, ale…
-Trzeba było tak zrobić- uśmiechnęłam
się- Dziękuję.
-Nie ma sprawy.- dodał. Przez chwilę
siedzieliśmy w ciszy. Było to dziwne, bo przed chwilą tak dobrze nam się
gadało. Czy coś się stało? Moje przypuszczenia okazały się słuszne, bo Kendall
po chwili powiedział:
-Juliet… a ty… no wiesz… wierzysz w miłość
od pierwszego wejrzenia?
-Tak., sama byłam w takiej sytuacji.
A dokładniej: nadal w niej jestem.
Choć w moim przypadku była to miłość od pierwszego usłyszenia. Wcześniej nie
znałam Kendalla, ale go kochałam. Bardzo mi na nim zależało i nigdy nie
przypuszczałam, że będę siedzieć z nim na tej samej ławce i jeść słodycze. Po
chwili wyżej wymieniony mi przerwał:
-I jak sobie z tym poradziłaś?
-Nijak. A czemu pytasz?- zawahał się
przez chwilę, a potem wystrzelił jak z armaty nie dopuszczając mnie do głosu:
-Bo wiesz. Od razu tam na lotnisku spodobałaś
mi się, ale wtedy byłem z Olivią. Potem jeszcze na gra, gdzie się całowaliśmy i
gdy mi pomogłaś przy tej zemście. Te wszystkie pocałunki, były dla mnie
wyjątkowe. Tak jak i ty. Jesteś cudowna. Nie jesteś dla mnie tylko zwykłą
koleżanką, czy nawet przyjaciółką… no nie wiem jak to powie…- nie dokończył. W
tym czasie mu przerwałam pocałunkiem.
-Nic nie mów.- powiedziałam po
chwili.
-Gdybyś zawsze tak przerywała wszystkie
moje bezsensowne paplaniny.- uśmiechnął się szeroko.
-To co?
-To byłbym najszczęśliwszym
człowiekiem na tej ziemi. – tym razem on
pocałował mnie. – Wiesz, że chyba się w tobie zakochałem?
-Wiesz, że chyba ja też?- odpowiedziałam
i go przytuliłam. Siedzielismy tak wtuleni w siebie przez dłuższą chwilę, nic
nie mówiąc, ciesząc się sobą. Nagle zadzwonił telefon:
-/Halo! Gdzie wy do cholery jasnej jesteście?!/- usłyszałam głos przyjaciółki.
-W parku. Już idziemy. – rozłączyłam się
i spojrzałam na chłopaka.
-Musimy wracać?- zapytał z grymasem
na twarzy.
-Niestety.
-A kiedy im powiemy?- zapytał z
nadzieją
-O czym?- udawałam zdziwioną.
-No o nas!- pisnął błagalnie.
-Na razie nie. Wiesz… tak głupio.
Monic dopiero co umarła, a my się cieszymy. Powinniśmy potrzymać choć trochę
żałobę.
-Ok.- uśmiechnął się delikatnie i
mnie pocałował. Wstał z ławki i podął mi rękę. Szliśmy w kierunku kina ok. 10
minut. Postanowiliśmy jednak wrócić na piechotę do domu, więc wysłałam sms’a
Magdzie.
Byliśmy prawie przy domu Maslow’a,
gdy zaczęło padać. I to nie był zwykły deszczyk. Tylko wielka ulewa. No kurde!
Jestem tu 15 dni i ciągle pada. Znaczy… prawie. Pobiegliśmy do drzwi i już
chciałam wchodzić, ale Kendall mnie powstrzymał.
-Poczekaj- powiedział i pocałował
mnie namiętnie- Tak już na dobranoc.- puścił oko do mnie oko i wszedł do
środka.
-No wreszcie! Martwiłem się o was. Co
tak długo?- zawołał James z salonu.
-A która godzina?
-Za piętnaście ósma!- krzyknęła Magda
i Tatiana równocześnie.
-Ale się zasiedzieliśmy!- zawołała
Kendall i zaczął gwizdać.
-No coś za długo- zaśmiał się Logan
-Ha ha ha. Bardzo zabawne. Idę na
górę się przebrać i trochę wysuszyć. – zawołałam i wbiegłam na górę.
Po kilku minutach siedziałam już w
nowych ubraniach i ręczniku na głowie. Miałam zejść na dół, ale nagle ktoś
wszedł do środka. To był mój chłopak.
-Wiesz, że nie chcę się kryć.-
powiedział i mnie pocałował.
-Ale to nie będzie trwało długo.-
przerwałam mu. To był również pokój Magdy, więc mogła tu wejść w każdej chwili.
-Dobrze. Dobranoc.- pocałował mnie w
czoło i wyszedł. A zaraz po nim weszła moja przyjaciółka.
-Co…?- uniosła brew
-Nie pytaj.
-Ale dlaczego był smutny?
-Nie wiem.- skłamałam.
Oh dziewczyny wiecie,że jesteście genialne!! Rozdziały Bombowe!! Te stroje,dialogi aww..!! No po prostu superastycznie ^^. Czekam nn :* ;)
OdpowiedzUsuń