poniedziałek, 5 sierpnia 2013

13. "Niech Ci Bóg w dzieciach wynagrodzi! " by Julkaa

A teraz dziękuję wszystkim dziewczyną, które to czytają <3
Znaczy ja i Magda 
Bez was nie byłoby tego bloga. Jesteście dla nas motywacją i dzięki wam to robimy <3
A teraz zapraszam na 13 rozdział ;) (podobno pechowa 13, ale wy ocenicie) i pozdrowienia dla wszystkich zakochanych w Kendallu <3
**(Julka)
Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do pokoju mojego i Magdy. Wstałam, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się.  Zeszłam na dół.
-Hej wszystkim!- krzyknęłam.
-Cześć- odpowiedzieli wszyscy razem.
-Wyglądasz jak flaga.- zaśmiał się James.
-Tylko, że polskiej narodowości.- odrzekłam
-Jedna flaga, druga kosmos. Maskara z tymi dziewczynami- machnął ręką Kendall
.- Madzia, kochanie. Zrobiłabyś mi śniadanko?
-Teraz to chyba obiad- odpowiedziała i poszła do kuchni. Mistrz ciętej riposty pomyślałam. Spojrzałam po wszystkich. Brakowało mi Monic. Nie wierzę, że umarła zaledwie wczoraj.
-Mniejsza z tym jestem głodna. – dodałam, gdy ona się wychyliła do mnie.
-Okey. A co chcesz?
-Jedzenie!
-A może konkrety?
Po pięciu minutach przede mną stały omlety z nutellę i bitą śmietaną.
-Dziękuję!- powiedziałam i wysłałam jej uśmiech- Niech Ci Bóg w dzieciach wynagrodzi!
-yhym…?- mruknęła zdziwiona. Nie miała najlepszego humoru.
Zjadłam, zmyłam brudne naczynia cały czas przypominając sobie Monic. Wróciłam do reszty i usiadłam w czarnym fotelu.
-Jak ja nienawidzę zmywać!- rzekłam.
-Wiesz, że tutaj jest zmywarka?- zapytał James.
-Jestem tu 15 dni i dopiero teraz się dowiaduję!- pisnęłam z niedowierzaniem.
-Dobra, dobra. Przepraszam. Tylko się na mnie nie rzucaj!- powiedział trochę przestraszony.
-Co dziś robimy?- przerwał nam Logan.
-Może kino?- zaproponował Kendall. Wszyscy się zgodzili. Uzgodniliśmy, że pójdziemy o 3 po południu. Poszłam więc na górę i włączyłam laptopa. Chciałam poćwiczyć chwyty do „Rehab” Amy Winehouse. Wzięłam gitarę i zaczęłam śpiewać, cały czas grając na instrumencie. Powtórzyłam tak jeszcze kilka razy. Aż nagle zorientowałam się, że jest 2:40. Przeczesałam włosy i zbiegłam szybko na dół.
-Gotowa!- krzyknęłam zdyszana zeskakując z ostatnich schodków.
-To możemy wychodzić!- powiedziała Ruda.
Tatiana, Logan, Carlos i Angelica pojechali jednym autem, a ja Magda, James i Kendall drugim. Maslow usiadł za kierownicą, a obok niego Schmidt. Ja z Meg oczywiście z tyłu. Dojechalismy w piętnaście minut. Chłopcy ustatali jakąś kolejność, więc teraz Latynos wybierał film. Po chwili wrócił i z uśmiechem powiedział:
-To idziemy na „Sinister”!
-OOO! To ten fajny horror!- pisnęła Meg podskakując.
-Nie nie nie! Nienawidzę horrorów!
-Dlaczego?- zapytał Loggy.
-Panicznie boję się takich filmów.
-Zostanę z tobą- powiedział Kendall, po czym zwrócił się do reszty- Możecie już iść. Spóźnicie się.
-Nie musisz. Mogę wrócić do domu i sobie co innego obejrzeć.
-Nie zostawię cię samej- powiedział groźnie, a mnie przeszły ciarki.- Może pójdziemy do parku, bo chyba nie będziemy tu tak siedzieli?- dodał.
-Ok.- odparłam nieśmiało.
Szliśmy rozmawiają o wszystkim i o niczym, co chwilę wybuchając śmiechem. Kawałek dalej zobaczyłam mężczyznę sprzedającego różne słodycze. Tak się zapatrzyłam w to, że blondyn musiał mnie wyrwać z zamyślenia łaskotkami.
-Poczekaj tam- wskazał ławkę stojącą obok stawu- Zaraz wrócę.- i pobiegł w stronę stoiska, a ja w kierunku wyznaczonego miejsca. Usiadłam na ławeczce i patrzyłam na kaczki pływające po wodzie. Szkoda, że nie wzięłam mojego szkicownika. Po chwili poczułam zimne dłonie na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Kendalla. Wrócił trzymając w rękach dwie zielone waty cukrowe i dwa różowe szejki z takimi śmiesznymi, powykręcanymi rurkami.
-Jak ty się z tym zabrałeś?- zapytałam, gdy siedział już obok mnie.
-Chciałem wziąć jeden duży koktajl i jedną watę, ale…
-Trzeba było tak zrobić- uśmiechnęłam się- Dziękuję.
-Nie ma sprawy.- dodał. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Było to dziwne, bo przed chwilą tak dobrze nam się gadało. Czy coś się stało? Moje przypuszczenia okazały się słuszne, bo Kendall po chwili powiedział:
-Juliet… a ty… no wiesz… wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
-Tak., sama byłam w takiej sytuacji.
A dokładniej: nadal w niej jestem. Choć w moim przypadku była to miłość od pierwszego usłyszenia. Wcześniej nie znałam Kendalla, ale go kochałam. Bardzo mi na nim zależało i nigdy nie przypuszczałam, że będę siedzieć z nim na tej samej ławce i jeść słodycze. Po chwili wyżej wymieniony mi przerwał:
-I jak sobie z tym poradziłaś?
-Nijak. A czemu pytasz?- zawahał się przez chwilę, a potem wystrzelił jak z armaty nie dopuszczając mnie do głosu:
-Bo wiesz. Od razu tam na lotnisku spodobałaś mi się, ale wtedy byłem z Olivią. Potem jeszcze na gra, gdzie się całowaliśmy i gdy mi pomogłaś przy tej zemście. Te wszystkie pocałunki, były dla mnie wyjątkowe. Tak jak i ty. Jesteś cudowna. Nie jesteś dla mnie tylko zwykłą koleżanką, czy nawet przyjaciółką… no nie wiem jak to powie…- nie dokończył. W tym czasie mu przerwałam pocałunkiem.
-Nic nie mów.- powiedziałam po chwili.
-Gdybyś zawsze tak przerywała wszystkie moje bezsensowne paplaniny.- uśmiechnął się szeroko.
-To co?
-To byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na tej ziemi. – tym  razem on pocałował mnie. – Wiesz, że chyba się w tobie zakochałem?
-Wiesz, że chyba ja też?- odpowiedziałam i go przytuliłam. Siedzielismy tak wtuleni w siebie przez dłuższą chwilę, nic nie mówiąc, ciesząc się sobą. Nagle zadzwonił telefon:
-/Halo! Gdzie wy do cholery jasnej jesteście?!/- usłyszałam głos przyjaciółki.
-W parku. Już idziemy. – rozłączyłam się i spojrzałam na chłopaka.
-Musimy wracać?- zapytał z grymasem na twarzy.
-Niestety.
-A kiedy im powiemy?- zapytał z nadzieją
-O czym?- udawałam zdziwioną.
-No o nas!- pisnął błagalnie.
-Na razie nie. Wiesz… tak głupio. Monic dopiero co umarła, a my się cieszymy. Powinniśmy potrzymać choć trochę żałobę.
-Ok.- uśmiechnął się delikatnie i mnie pocałował. Wstał z ławki i podął mi rękę. Szliśmy w kierunku kina ok. 10 minut. Postanowiliśmy jednak wrócić na piechotę do domu, więc wysłałam sms’a Magdzie.
Byliśmy prawie przy domu Maslow’a, gdy zaczęło padać. I to nie był zwykły deszczyk. Tylko wielka ulewa. No kurde! Jestem tu 15 dni i ciągle pada. Znaczy… prawie. Pobiegliśmy do drzwi i już chciałam wchodzić, ale Kendall mnie powstrzymał.
-Poczekaj- powiedział i pocałował mnie namiętnie- Tak już na dobranoc.- puścił oko do mnie oko i wszedł do środka.
-No wreszcie! Martwiłem się o was. Co tak długo?- zawołał James z salonu.
-A która godzina?
-Za piętnaście ósma!- krzyknęła Magda i Tatiana równocześnie.
-Ale się zasiedzieliśmy!- zawołała Kendall i zaczął gwizdać.
-No coś za długo- zaśmiał się Logan
-Ha ha ha. Bardzo zabawne. Idę na górę się przebrać i trochę wysuszyć. – zawołałam i wbiegłam na górę.
Po kilku minutach siedziałam już w nowych ubraniach i ręczniku na głowie. Miałam zejść na dół, ale nagle ktoś wszedł do środka. To był mój chłopak.
-Wiesz, że nie chcę się kryć.- powiedział i mnie pocałował.
-Ale to nie będzie trwało długo.- przerwałam mu. To był również pokój Magdy, więc mogła tu wejść w każdej chwili.
-Dobrze. Dobranoc.- pocałował mnie w czoło i wyszedł. A zaraz po nim weszła moja przyjaciółka.
-Co…?- uniosła brew
-Nie pytaj.
-Ale dlaczego był smutny?

-Nie wiem.- skłamałam. 

1 komentarz:

  1. Oh dziewczyny wiecie,że jesteście genialne!! Rozdziały Bombowe!! Te stroje,dialogi aww..!! No po prostu superastycznie ^^. Czekam nn :* ;)

    OdpowiedzUsuń