poniedziałek, 5 sierpnia 2013

12. "I ty myślisz, że od razu wskoczy mi w ramiona?" byy Magda

Dziękuję wszystkim za komentarze  Im więcej komentarzy tym większa motywacja i szybciej dodany rozdział <3 

< --- * Kolejny rozdział ode mnie. Kilka dni po zemście. Mam nadzieję, że wam się spodoba.  Proszę o komentarze i wpisywanie się do czytelników. To dla nas bardzo ważne. * --- >
Mam śliczną sukienkę.
Tak. Jest cudowna. Dziewczyny też pięknie wyglądają. 
Za godzinę będzie limuzyna, a Julka dopiero maluję Tatianę. Jeszcze ja i Angela. No i ona sama. Idę z Kendallem, ponieważ wreszcie zerwał z Olivią, a Julka była już umówiona z Kevinem. Ciekawe - jak bardzo będzie zła, gdy będę tańczyła z nim wolnego. Obiecałam Loganowi, że porozmawiam z Monic. I chyba dzisiaj będzie najlepszy moment.
-Ile jeszcze?!- usłyszałam głos Carlosa z dołu i tupot jego stóp.
-Nawet mi tu nie wchodź!- krzyknęłam. Żaden z nich nie widział nas w tych ciuchach. Teraz zaczął się wycofywać.
-Chodź teraz ty!- powiedziała moja przyjaciółka, a ja posłusznie odeszłam od lusterka i usiadłam na fotelu. Wszystkie siedziałyśmy w pokoju Jamesa, bo Monic miała największe lusterko i półkę. A, że blondynka ma wiele kosmetyków to było idealne miejsce…
40 minut później mój makijaż był gotowy. Ubrałam się i założyłam buty. Julka kończyła już siebie, a Monic spinała włosy.
-Dobra ja już schodzę!- powiedziała Tatiana. Po chwili usłyszałam okrzyk zdumienia Logana. Za nią poszła Angela, a Carlos zaczął dziwnie się śmiać. Ja poszłam jako 3 z kolei, a Kendall się uśmiechnął.
-Witam.- mruknął. Podał mi ramie i wyszliśmy na podjazd. Po chwili dołączyła Monic z Jamesem. Oczywiście Julka prawie się spóźniła, bo w ostatniej chwili upinała włosy. Kevin był bardzo zadowolony. Podobno on też brał udział w tej akcji.  Z tyłu było 9 miejsc, i jedno obok kierowcy.
-To ja idę do przodu- oznajmiłam i poszłam usiąść obok miłego, starszego mężczyzny. Całą drogę z nim rozmawiałam. Dowiedziałam się, że żona mu umarła, a córka od niego odwróciła. Nawet nie zauważyłam, aż byliśmy na miejscu. Wielki budynek, długi dywan, bramka pry wejściu, metalowe płotki wokół i pełno ochroniarzy. Paparazzi robili zdjęci kolejnym parą i osobistością.
-Czy to Bruno Mars?!- zapytałam z niedowierzaniem
-Oczywiście. To ja idę pierwszy- powiedział James i po chwili go nie było.
Następnie wyszedł Logan z Tatianą i Carlos z Angelą. Czyli te znane pary.
-Idziesz pierwsza!- pisnęła Julka, a ja przeszłam przez fotel do tyłu. – Serio musiałaś? – zaczęłam ją wypychać. Kevin nie był tak znany jak chłopcy, więc jego dziewczyna też. Spojrzałam na Kendalla on wyszedł i przytrzymał mi drzwi. Pocałowałam naszego kierowcę w policzek i zgrabnie wysiadłam z auta. Tak jak myślałam, reporterzy zebrali się i robili zdjęcia. Słyszałam wiele pytań: „Kim jest ta dziewczyna?” , „Długo jesteście razem?” , „Co z panna Olivią?” . Wkurzona podeszłam do jednego z nich i ze sztucznym uśmiechem powiedziałam:
-Nie jestem dziewczyną Kendalla. To mój kuzyn, przyjechałam go odwiedzić, a że Olivia się źle czuła poszedł ze mną. – skończyłam i podeszliśmy do bramki. Kendall wyjął dwa zaproszenia. Jedno z moim nazwiskiem i weszliśmy do sali, gdzie było pełno ważnych osób. Zaczynając na reżyserach i aktorach, przez muzyków i dźwiękowców, a kończąc na rodzinie i partnerach. Usiedliśmy przy wielkim stoliku i czekaliśmy na muzykę. Choć… długo się naczekaliśmy. Najpierw były podziękowania, przemowy różnych ludzi, opowieść co zrobili dzięki tej akcji, a na koniec licytacja. Wreszcie zagrała muzyka. Najpierw wolny taniec. Każdy ze swoją parą. Od razu widziałam, jak Julka rzuca mi spojrzenia znad ramienia Kevina. Cały czas czułam ucisk w brzuchu spoglądając na zadowoloną Monic.
W między czasie weszła …Olivia. Tak ona. Jaka jestem głupia! Przecież ona też miała zaproszenie! Ale co… Peter! On… on jest z Olivią? Czułam ucisk w żołądku, jakby te wszystkie motyle nagle eksplodowały. Jak on mógł tak zrobić. Zrobiło mi się strasznie smutno. Ode mnie nie odbierał telefonów, nie rozmawiał. A tu się okazało, że coś knuje z Olivią. Zauważył mnie i pokazał blondynce. Ona była zaskoczona i zaczęli się kłócić. O co chodzi? Coś mi tu śmierdzi. Ale to nie sprawa na dziś
W końcu różne gwiazdy zaczęły śpiewać. Gdy Big Time Rush zagrało „All over again”  ja pociągnęłam dziewczynę Jamesa na balkon.
-Hej. Co się stało?- zapytała, gdy oparłam się o barierkę. Obserwowałam ogród, który znajdował się z tyłu sali. Po środku znajdowała się fontanna a wokół niej kilka ławek.
-Musze ci coś powiedzieć. Ty chyba o tym wiesz, ale nigdy nie słyszałaś tego ode mnie.
-Kochasz Jamesa?
-Tak. Niestety.- odparłam trochę zdziwiona, że to wiedziała. Nie miałam odwagi na nią patrzeć. 
-Dlaczego? Przecież, jak mnie z wami nie będzie to możecie być razem.
-I ty myślisz, że od razu wskoczy mi w ramiona? Jeszcze no wiesz… po twojej śmierci?- cała zadrżałam. Nie lubiłam tego tematu.
-No raczej nie. Ale nie możecie czekać w nieskończoność.
-A skąd wiesz, że on coś do mnie czuje? On ma ciebie.
-Oboje się kochamy. Ale on jest na to przygotowany. Wie, że kiedyś mnie zabraknie.
-Prędzej czy później. Ale wiesz jak ja się czuję? Jakbym weszła między was. Bo jestem tą, która go pokochała. Ale przecież nie oderwę was od siebie. Wiem jak to jest - to boli…- nagle usłyszałam BUM. Obróciłam się i zobaczyłam Monic leżącą na podłodze. Podbiegłam do niej i zbadałam puls. Zdecydowanie za wolny. Zadzwoniłam po pogotowie.
-JAMES!- krzyknęłam- MONIC! Coś jej jest!- bałam się. Miałam gulę w gardle. Muzyka ucichła i wszyscy zebrali się wokół mnie. Stałam z Maslow’em przy jego dziewczynie. Przerażenie. Zestresowanie. Z każda chwilą jej puls się zwalniał. Nagle nadbiegli sanitariusze i położyli na noszach. Jechałam z karetką z prędkością 100 na godzinę. James też się bał. Oboje mieliśmy łzy w oczach. Zauważyłam, że nie zamieniłam z nim ani jednego słowa od rana.
<--- * Zastanawiacie co będzie z Monic? Już wam mówię: przez kilka dni, oboje przychodzili do niej na zmianę. Nie mieli okazji, żeby porozmawiać. W sensie Magda i James. Ona obiecała sobie, że mu powie. Ale nie w takiej sytuacji. Monic nie najlepiej się czuła. W pewnych momentach miała napady melancholii. I siedziała sama w pokoju z kamerką. Pewnego dnia przyszedł do niej prawnik. Meggie była mocno zdziwiona. Kolejny dzień: James siedzi u jej boku i obiecuje, że pójdzie na premierę „Harry Potter i Insygnia śmierci cz.2” . I tak cały czas. Aż  w końcu dnia 30 marca Meggie i James czekali przed jej pokojem i wyczekiwali na lekarza…* --->
-I jak?- zapytałam zdenerwowana. Moje zawsze cudowne paznokcie, były poobgryzane. Niczym u Kendalla.
-Niestety. Jej stan był poważny…
-Ale jakoś wcześniej… hmm… jakieś 2-3 tygodnie temu proponowaliście jej chemię, żeby ją uratować?
-2 tygodnie? Proszę pani, chyba jest pani źle poinformowana. To było około 3 lata temu.
-Słucham?
-Tak Meg. Ona nie chciała nic nikomu mówić. Ale w końcu wyszły wycieki do prasy- odezwał się pierwszy raz James.
-Dobrze. Ale co z nią?
-Przykro mi. Nowotwór to zbyt poważna choroba, żeby od tak kogoś uratować… naprawdę. Robiliśmy co się dało. – wysłał mi smutne spojrzenie i odszedł. Poczułam jak serce rozwala mi się na miliony kawałków. Stałam w miejscu. Aż w końcu złapał Maslow’a za rękę. On jednak ją puścił i wtulił się we mnie. Płakał. Ja nie. Nie lubię tego robić publicznie. Wróciliśmy do domu i tam położyliśmy się razem na hamaku. Przez te kilka dni przywiązałam się do Monic. Nikt nic nie wiedział oprócz nas. Jak miałam im to powiedzieć? Leżałam do wieczora. Wtulona w smutnego długowłosego idola nastolatek.
-Chodźcie do domu!- usłyszałam Kendalla jak zza mgły. Nie chciałam się ruszać. Tu było dobrze. Powietrze wietrzyło mój umysł. Zauważyłam, ze James też nie chciał się ruszać. Schmidt tylko machnął ręką i wszedł do środka. Po jakiejś godzinie Julka przyszła i okryła nas kocem. Chyba się domyślili. Musiałam z nią o tym rozmawiać tuż przed jej śmiercią? Wykrakałam. Niestety teraz trzeba przygotować się do wyboru 5 zespołów z X Factor. Mam na to 2 dni. Ja nie mogę. To takie uciążliwe. Cieszyć się i śpiewać, gdy w sercu, a dokładniej jego kawałeczkach, panuje żałoba.
Usnęłam. Śniła mi się szczęśliwa Monic, która dziękuję mi i Jamesowi za wszystko. Obudziłam się o 10. Spałam 18 godzin… o cholera. Maslow leżał i jeździł palcem po moich plecach.
-Przepraszam- powiedział i zabrał dłoń, gdy zrozumiał, że nie śpię.
-Zostaw. Było dobrze. – wtuliłam się w niego mocniej i nie chciałam puszczać. Ale niestety musiałam zrobić śniadanie, bo usłyszałam już pikanie alarmu i zapach dymu. Pewnie Julka chciała upiec ciasto... 

3 komentarze: