piątek, 7 czerwca 2013

5 "Dlaczego jesteś taka, a nie inna?" byy Magda

Hej hej, kolejny rozdział by Magda ;) znowu będzie portfolio więc.. no wiecie co macie robić :D tutaj będzie głównie rozmowa Monic i Magdy. Jest ona ważna, bo poznacie moją bohaterkę sprzed kilku lat. Scena jest opisana jak reszta jest w kinie :D

Otworzyłam oczy, byłam cała zalana potem. Śnił mi się James, który zabija Monic. Okropne jest widzieć czyjąś śmierć. Spojrzałam na telefon… godzina 20:21 eee… to znaczy 8:21. Nie mogę się przyzwyczaić do zegarka 12-godzinnego. Poszłam wziąć prysznic i umyłam głowę. Nie mogę się napatrzeć na mój ostatnio tatuaż. Mam go dopiero kilka tygodni, ale musiałam mieć założone bandaże. Fragment z „Intermission”… ta nieszczęsna piosenka, dzięki której zostałam Rusher.
Za oknem jest chłodnawo, więc założyłam komplet „sowa”, który pasuje do mojej książki.
Wzięłam dwa opakowania Nutelli z walizki Julki, książkę, założyłam bandankę i zeszłam na dół. Siedziała tam Monic i oglądała telewizje.
-Hej- powiedziałam- dlaczego nie poszłaś?
-Nie lubię, chodzić do takich miejsc- uśmiechnęła się- ale widzę, że się kogoś spodziewałaś- wskazała na dwa słoiki trzymane w mojej ręczę- i masz ta samą książkę co ja!
-Naprawdę?! „Harry Potter i Książę Półkrwi”. Świetna książka.
-Czytamy?- zapytała
-Nie…- odpowiedziałam cicho- może… poznamy się lepiej?
-OK- powiedziała zdziwiona i zabrała czekoladę ode mnie- pójdę po łyżki i możemy rozmawiać.
Usiadłam na czarnym skórzanym fotelu z otwartym już słoikiem.
-To co chcesz wiedzieć? –zapytała po chwili i zaczęła się delektować
-Opowiedz mi o swojej chorobie.
-Co tu dużo mówić. Głupia choroba, rodzinna. Mój tata chorował, babcia i siostra taty też. Lekarze mówili, ze chemioterapia pomoże, będę czuła się lepiej, że wszystko się ułoży, ale odmówiłam. Mówiono tak samo tacie i cioci też. I co? Oboje nie żyją. Babcia i tak umarła staro, wiec nawet jeśli zwalczyłaby chorobę, to długo by nie pożyła. Więc ja odmówiłam na wstępie. Na razie czuję się dobrze, ale kto wie co będzie dalej?
-To jedyny powód dlaczego odmówiłaś?- zapytałam nabierając kolejne łyżeczki- Bo to trochę… no wiesz. Masz szanse wyzdrowieć, medycyna idzie do przodu jest coraz lepiej.
-A jak sobie wyobrażasz mnie brzydką, chudą, bez włosów i z sinymi ustami, u boku Jamesa na jakiejś gali?- zaśmiała się- jak mam umierać to chcę wyglądać jakbym umarła szczęśliwa i zrobiła wszystko na co miałam ochotę, a nie siedziała w szpitalu z kroplówką w ręce i widziała świat w telewizorze albo przez okno.
-To bardzo poważna decyzja. A wracając do Jamesa. Jak się poznaliście?
-Jeny… znaliśmy się od małego, wychowywaliśmy się na sąsiednich podwórkach w Nowym Yorku. Byliśmy przyjaciółmi, razem chodziliśmy do podstawówki. Lecz w szkole średniej ja wyprowadziłam się LA. I mieszkałam z mamą, rodzice po rozwodzie, więc kiedy tata umarł mieszkałam niedaleko stąd. Po kilku latach tęskniłam za moim przyjacielem, a tu pewnego dnia dzwoni do mnie, żebyśmy się spotkali w restauracji „U ANIELICY”. To idę czekam i co zobaczyłam? Z mojego małego chłopczyka z lekką nadwagą, wyrosło takie ciacho! Myślałam, że to nie on, ale podszedł do mnie cmoknął w policzek i powiedział, że wyglądam tak samo pięknie jak zawsze.
-Jakie to urocze! I co dalej, co dalej?!- tak naprawdę nie fascynowałaby mnie ta historia, gdyby nie dotyczyła mojego idola.
-Spotykaliśmy się przez kilka tygodni, zostaliśmy parą. A jak się zgodziłam powiedział, ze dostał role w serialu i ze znajomymi tworzą zespół. Oczywiście mnie zamurowało, zawsze miał poczucie humoru. Ale zabrał mnie na plan serialu. Jego bohater był narcyzem, a mój James powoli się od niego tego uczył. Słyszałaś na lotnisku- prychnęła- Ale dobrze mu wtedy nagadałaś!
-Ja tylko  powiedziałam, że jest skromny!- zaśmiałam się
-Ale tak ironicznie, że się zdziwił, że KTOŚ może tak do niego mówić. Ale dobra teraz przejdźmy do ciebie. Dlaczego jesteś taka, a nie inna?
-To znaczy?
-Taka pewna siebie i szczera.
-Masz więcej pytań? Wiele z nich sprowadza się do jednej historii.
-To mów!
-Eh.. 2 lata temu miałam chłopaka- wyjęłam zdjęcie z torebki (portfolio nr 111) – To on. Chodziliśmy ze sobą długo, myślałam, że go znam. Byłam gotowa na swój pierwszy raz. Przyszedł do mnie, było romantycznie i idealnie. Potem wstał ubrał się i powiedział… może nawet zacytuje? „Przykro mi, ale to nie ma sensu dalej. Nie pasujemy do siebie. Ja tylko udawałem byłem aktorem w moim własnym scenariuszu. Zboczyłem trochę z kursu, ale myślałem, że trafie z powrotem. Ale nie! Światła zgasły i muszę iść na przód i nie ograniczać się dalej. Proszę ostatni prezent ode  mnie”
-Ale to przecież…- zapytała, ale ja jej przerwałam:
-Jak z „Intermission”? Tak. Wtedy o tym nie wiedziałam, prawdopodobnie nawet nie było tej piosenki.
-A co ci dał? Dlatego płaczesz do tej piosenki? Jak długo jesteś Rusher?
-Odpowiem w odwrotnej kolejności. Jestem Rusher odkąd usłyszałam tą piosenkę, i nie płacze z powodu chłopaka tylko z tego co mi dał. A mianowicie koszulkę z napisem „I’m a bitch” . – powiedziałam a Monic zaparło dech- i przez to płacze. Czułam się jak dziwka, tania, puszczalska spod latarni. Takie co stoją przy lesie. Był chamem, wyjechał nie odzywał się. Od tamtej pory jestem taka bezpośrednia i szczera jak się da. Ostrzegam każdego, chłopakom już powiedziałam. Musze się bardziej pilnować, żeby znowu nie zostać zranioną. To był ostatni raz kiedy płakałam szczerze. No... nie licząc Titanica
-Jaki prostak! Jak on mógł!
-Julka… znaczy Juliet zaczęła śpiewać piosenkę, a ona tak mi się spodobała, że wnikałam bardziej w ten zespół. Potem zostałam nałogowcem, ale nikomu nie mów- pogroziłam jej palcem- jakby się ktoś pytał lubię grać ich muzykę! Utrzymywałam to w tajemnicy i dopiero po 2 może 3 miesiącach przestałam się z tym ukrywać.
-W porównaniu do ciebie moje związki były boskie!
-Potem miałam jeszcze jednego chłopaka. Mieliśmy kontakty intymne, ale nie wiązałam z nim nigdy przyszłości.
-Wiesz co- powiedziała Monic po chwili- chciałabym, żebyś po mojej śmierci…
-Nie gadaj tak! Proszę, nie lubię o tym rozmawiać!
-Okey! To żeby w niedalekiej przyszłości, gdy James będzie samotny, chcę żebyś z nim była. I to nie prośba! Widzę, że ci się podoba. Gdy ściskałaś z nim rękę twoje źrenice się poszerzyły i jejku! Kocham go, ale wiesz. Pasujecie do siebie!
-Pierwszy raz słyszę, że pasuje do chłopaka mojej znajomej z ust ów znajomej!-powiedziałam z niedowierzaniem.
-Widzisz-zaśmiała się- a co z rodziną? Powiedziałaś komuś?
-Nie, mam 2 starszych braci i jednego młodszego. Tylko Juliet wiedziała. Mama zawsze mówiła, że trzeba być szczerym ze sobą. Wychowali nas tak, aby przy nas się nie kłócić. Chcieli, żebyśmy mieli dobre dzieciństwo, bez złych momentów. Ja uznawałam zasadę „Skoro nie pytasz to po co miałam Ci mówić”- powiedziałam robiąc gest cudzysłowia- Zawsze gdy się pytali czy umiem na test, albo czy się uczyłam mówiłam szczerze, że nie. A jak pytali się co mam zamiar zrobić to ja mówię „ściągi”. Tak też było w tym przypadku. Przestałam  płakać zanim wrócili i się nie kapnęli. Po chwili wyszłam na dwór próbowali mnie zatrzymać, ale wyszłam w środek wielkiej burzy. Szłam tak z dwie godziny. Zmoczyły mi się włosy i zrobiły loczki. Cóż mogłam na to poradzić, ale nikt nie widział moich łez jak wróciłam. Każdy myślał, że to alergia, a woda na policzkach to deszcz. Nie wychodziłam z pokoju i grałam na gitarze. Potem usłyszałam przez okna tą piosenkę, kazałam Juliet nauczyć mnie jej. I wtedy zaczęła się moja przygoda z BTR.
-Dlaczego James?- zapytała z chytrym uśmieszkiem, a ja PRAWIE się zarumieniłam.
-Taki tam mój ideał- odpowiedziałam wzruszając rękoma. Monica zrzucił mnie z łóżka.- wysoki, seksowny, umięśniony, wysportowany. A ty? Dlaczego siedzisz w domu?
-Mówiłam ci. Nigdy z nimi nie chodzę nigdzie. Wolę posiedzieć w spokoju.- zaśmiała się i zrobiła mi zdjęcie swoim telefonem jak siedzę „fochnięta” (Portfolio nr 81)
-O nie!- krzyknęłam podnosząc się z ziemi -gdzie jest najbliższy klub? Idziemy!
-Hmm…- zamyśliła się- właściwie… czemu nie. Raz na jakiś czas. Tylko, że nie mam co założyć.
-Pożyczysz coś ode mnie! A jutro idziemy do wesołego miasteczka! Na kolejkę, na młota! Ojej!-byłam podekscytowana.- najpierw zrobimy im kolacje.
-To mogę sobie coś iść wybrać? –zapytała.
-Pewnie sama ugotuje.
Zrobiłam 50 omlecików (dop.aut. takie malutkie, jak dłoń) i położyłam obok nich nasze niedojedzone nutelle, dżem mojej babci i schowałam sałatkę do lodówki. 
Poszłam na górę.
-Mogę wejść?- zapytałam przez drzwi mojego pokoju
-Tak.-Gdy weszłam zobaczyłam Monic ubraną w słodką sukienkę mini.
-Pięknie!- krzyknęłam i zajrzałam do swojej walizki. Ubrałam się w czerwono-czarną sukienkę. – Ugotowałam im omleciki. Jest eee… 9:15, a ich film się kończy za jakieś 45 minut. Idź napisz na karteczce gdzie idziemy, kiedy wrócimy, i że śpimy na kanapie i nie wolno nas budzić.
-A … no ten.. eee… o której wrócimy?- zapytała.
-„Wrócimy za nie wiem ile, ale wrócimy! Jak jutro do 3 po południu nas nie będzie to dzwońcie” –powiedziałam rozbierając się.- do torebki włóż 50 dolarów. W jedną stronę pojedziemy autobusem, ale wrócimy taksówką. No i na jakieś drinki- mrugnęłam do niej- Hm.. chusteczki, perfumy, błyszczyk i jakieś pierdoły. Telefonu raczej nie bierzmy, żeby nas nie okradli.
-Okey. – powiedziała mrugając kilka razy i wyszła ze zdziwioną miną.
Po jakimś czasie zeszłam na dół. Monic pokazała mi karteczkę i byłyśmy gotowe do wyjścia. Zamknęłam drzwi a klucz zakopałam w ziemi doniczkowej.
-Jak poznasz, że to ta doniczka?- zapytała szatynka.
-Najwyżej się pobrudzimy- zaśmiałam się krótko i spojrzałam na przerażoną minę koleżanki.

Będzie idealnie! 

2 komentarze: