Hej, hej :) Ten i następny rozdział jest pisany razem, tak pół na pół (no niej więcej, bo Julka z matmy nie jest zbyt dobra xD ) i zaczniemy od Meg. Ale proszę- jeśli macie jakieś zażalenia to piszcie do nas, może postaramy się coś poprawić. Przeczytajcie wszystko co tam edytowałam, żeby nie było niejasności. Rozdział 7 jest skończony (no prawie... trochę drobnych poprawek) i dodamy jak będzie minimum 3 komentarze. I jak ktoś chce być powiadamiany o nowych rozdziałach piszcie tam z boku są nasze dane
----->
----->
I jeszcze jedno: chcielibyście żebyśmy pisały krótkie opowiadanka o chłopakach? Tylko, że inne postacie i wgl. sytuacje.?
Napiszcie w komentarzach.
A teraz miłego czytania :3
A teraz miłego czytania :3
-Poczekaj!- pisnęłam- Zapomniałam napisać do mamy....
-U nich jest 6 rano. Nie uważasz, że śpią?
-Ale jak wstanie to zobaczy, a jak wrócimy to uśniemy, potem rano zapomnę.
Zaczęłam grzebać w ziemi i wbiegłam szybko na piętro. Wysyłałam krótką wiadomość:
"Wszystko OK. Doleciałyśmy. Mieszkamy z BTR. Jest koło 21. Całusy Magda :*"
Zbiegłam po schodach w między czasie pociągając Monic za rękę. Zaczęłam zamykać drzwi w tym czasie ściągając buty.
-Co ty do cholery robisz?-spytała
-Nie gadaj tylko zdejmuj!- przerwałam jej.
Pobiegłyśmy przez trawnik w kierunku przystanku. Ledwo co dobiegłyśmy zza rogu nadjechał podjazd. Wsiadłyśmy do środka zmęczone. Od razu usiadłam na fotelu i założyłam szpilki. Monic zapłaciła kierowcy i po chwili znalazła się obok mnie.
-Ale dziwnie - stwierdziłam leżąc na dwóch sąsiednich siedzeniach i patrząc się na dach - U nas kupujesz bilet i kasujesz. Po pojeździe często chodzą kontrolerzy i sprawdzają czy skasowałeś. - koleżanka patrzyła ma mnie z niedowierzaniem, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
-To tu!- wskazała na budynek z zielonym neonowym, napisem "Paradise". Wokół było pełno ludzi.
-Warto było jechać 30 minut!- pisnęłam i wyciągnęłam Mon z autobusu. Ustawiłyśmy się w kolejce, a kilku chłopaków zagwizdało na nasz widok.
Po 3 minutach była nasza kolej.
-21 lat skończone- uśmiechnął się do Street zza jej dowodu- niedawno. - Jeny! Nawet nie wiedziałam kiedy się urodziła...
-A ta ślicznotka? Ile masz lat?- spytał się mnie. Był bardzo wysoki, ale niezbyt umięśniony. Czarnoskóry mężczyzna w czarnym ubraniu. Typowe...
-Proszę- dałam mu mój dokument, przeczytał i zaczął liczyć w myślach- mam 19 lat.
-Sorry jesteś za młoda.
-Słuchaj mnie- zbliżyłam się do niego i spojrzałam w oczy. W tych butach byłam od niego niższa ok. 5 cm. - Jestem z Polski na wakacjach. Tam już wiele razy chodziłam do takich klubów i piłam alkohol. Od 7 miesięcy jestem pełnoletnia. Masz mnie wpuścić- wysyczałam mu prosto w twarz mrużąc oczy. Po chwili odsunęłam się na pewną odległość i położyłam ręce na biodrach.
-Widzę, ze tobie nie stanie się krzywda. Gorzej z tym co wejdzie Ci w drogę. Właź. - Uśmiechnęłam się do niego i przerzuciłam włosy za ramię. Stanęłam jeszcze przy drzwiach i odwróciłam się. Większość osób jeszcze nie wyszła z podziwu całego zdarzenia.
Usiadłam na czerwonym, skórzanym fotelu na przeciw mojej koleżanki.
-Słyszałam co narozrabiałaś.- uśmiechnęła się.
-Kiedy masz urodziny?
-Miałam w walentynki.
-Jesteś starsza od Jamesa.
-No tak. Olivia urodziła się w wigilię (dop.aut. akurat pasuję Oliwia Jemioła xD) tego samego roku co ja. Tatiana jest rok młodsza, ma 20 lat. Za 3 tygodnie, a dokładniej 5 kwietnia robimy dla niej imprezę. Za to Angela urodziła się w święto niepodległości.
-11 listopada?-zapytałam
-Yyy... Nie! 4 lipca.
-A no tak! Przecież nie jestem już w Polsce... Co zamawiamy?
-No nie wiem. Nie jestem w tym specem.
-Hmm... może. Whiskey z lodem, potem martini, a na koniec czekamy aż ktoś nam kupi.
Poszłyśmy do baru i wypiłyśmy Jack'a Daniels'a z lodem an zachętę. DJ jeszcze wybierał muzykę, więc z głośników leciała sama melodia. 9:53, jeszcze chwila i zacznie grać coś lepszego.
Uwielbiam tańczyć, szczególnie z osobami które też to lubią. Wyrażam się poprzez taniec, a mój zwariowany brat i te jego prezenty.. ehh... ale warto było poznać nowe umiejętności.
Zaczęłam się rozglądać po sali i zauważyłam grupkę fajnych chłopaków. Wskazałam ich Monic, a on tylko ruszyła znacząco brwiami. Zamówiłam Martini i poszłam w ich kierunku. Oni zagwizdali na mój widok, po chwili Mon doszła do nas a z Casablancą.
-Witam piękne panie- powiedzieli jak jednen mąż.
-Witamy przystojnych mężczyzn- mruknęłyśmy razem uwodzicielsko. Spojrzałam na koleżankę i zaczęłyśmy się śmiać.
-Same?-zapytał jeden z nich.
-Może-szepnęłam mu na ucho.
-To trochę... niebezpieczne.
-Nie dla mnie- zaczęłam jeździć palcem po jego ramieniu. Nagle zabrzmiało "Big Night". Uśmiechnęłam się pod nosem i porwałam go do tańca.
-A ty? Też sam?
-Być może-mruknął mi do ucha. -Ale nikt się nie obrazi, gdy zatańczę z taką pięknością.
-Nie jestem taka pewna.
-Taak?-uniósł brew.
-Może koledzy się obrażą? Hmm?- on zesztywniał i spojrzał się na mnie przestraszony. Co ja źle powiedziałam?!
-O nie!- po chwili wrócił do normy. Uff- Ja się muszę nacieszyć. A propos moich przyjaciół... jeden z nich tańczy ...eee...z ... No własnie z?
-Z Monic-odpowiedziałam- a tak w ogóle to Magda.
-Ma..? co?
-Magda. W angielskim Meggie. Jestem z Polski.
-Ohhh-widocznie się zdziwił- Peter. Masz ochotę się napić?
-Chętnie. - poszliśmy do baru i wypiłam drugie Martini. Peter wziął piwo.
-Długo tu jesteś?
-Eee... jakieś 11 godzin?
-Ale długo. -zaśmiał się- jak chcesz to mogę Ci pokazać kilka miejsc. Jeśli nie masz planów oczywiście.
-A co? Randka?
-Być może. Jutro o 12?
-14, bo muszę wykarmić 9 głodomorów.
-Dobrze- nagle zabrzmiała "She wolf" Shakiry.
-Uwielbiam to!- pociągnęłam go na parkiet.
Tańczyliśmy tak jeszcze przez 3 piosenki. "S&M" Rihanny, gdzie oczywiście ja prowadziłam, było ostatnią po czym wymieniliśmy się numerami, a ja podeszłam do zmęczonej Monic.
-Z każdym tańczyłam, oprócz twojego przystojniaczka-szepnęła.
-Brawo!-poklepałam ją po plecach.-A co do mojego przystojniaczka masz jeszcze szansę.
Siedziałyśmy tam jeszcze przez 3 godziny, bawiąc się, pijąc, szalejąc. Kilka razy jeszcze flirtowałam z Peterem i tańczyłam z jego kolegami.
-Bawi...hip...łam się cudownie...hip!- czkała.
-Super-zaczęłam się z niej śmiać. Polacy są znani z dobrej wątroby, ale nie myślałam, ze tutaj ludzi tak się szybko upijają. Wsadziłam ją do taksówki i przez całą drogę uczyłam ja mojego imienia.
-U was imiona są takie twarde! Tak dużo spółgłosek i w ogóle.
-Nic z tym nie poradzę. Ależ ci się język plącze!
Weszłyśmy do domu chichocząc, całe brudne od doniczkowej gleby. Poszłam do kuchni po aspirynę i wodę, ale gdy weszłam do salonu Mon już spała na podłodze. Wyjęłam z wazonu kwiatki i urywałam z nich płatki obsypując dziewczynę. Hmm... prawdopodobnie róże. Czerwone. Nienawidzę.
-Smile-mruknęłam i włączając lampę błyskową zrobiłam jej zdjęcie. (portfolio nr 102) Położyłam się na kanapie i natychmiast usnęłam.
*** to teraz moja kolej. By Julkaa
-Wstawaj-usłyszałam kobiecy głos
-Mamo jeszcze 5 minut-powiedziałam myśląc, że to moja rodzicielka.
-Blondyna! Nie jestem twoją mamą, a teraz WSTAWAJ!!!- krzyknęła, a ja zerwałam się na równe nogi. Wzięłam ubranie z szafy. Magda miała na sobie już ciuchy.Weszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy w koński ogon.
-Gotowa- ogłosiłam. Wyszłyśmy z domu zamykając drzwi na klucz. Biegałyśmy tak 1,5 godziny. W tym czasie Meg opowiedziała mi o Peterze.
-Mówię ci on jest MEGA przystojny-mówiła podniecona w naszym języku.
-To James już ci się nie podoba?-zapytałam.
-Podoba, podoba, ale Peter jest na drugim miejscu zaraz po Jimmym
-A propos dlaczego mnie nie zabrałaś?-spytałam z wyrzutem
-Jakbyś nie poszła do kina, pojechałabyś z nami.
-Taa i tak nie opłacało się iść, bo większość filmu przespałam.
Magda spojrzała się na mnie i zaczęła się iść jak jakiś debil, cały czas się śmiejąc.
-Chciałabyś być na moim miejscu - zaśmiałam się i pobiegałam dalej. Magda tylko na mnie spojrzała. - Miałam ci opowiedzieć o Olivii. Masakra! Ona nienawidzi Kendalla! Ślini się na jego pieniądze i na sławę. Fuj!
-Dlaczego miałam żałować, że nie poszłam?
-A przez cały film...hm... może przez te momenty w których nie spałam- mówiłam nie zważając uwagę na zniecierpliwioną przyjaciółkę- całowała go! Wredna małpa! gdybym miała twoją odwagę powiedziałabym jej to wszystko!
-Julio Natalio Butterfly- zatrzymała się przede mną Tibia- jeśli mi zaraz nie powiesz o co chodzi z tym kinem to załatwię cię na miejscu.
-Okey! Tylko nie bij mnie - uniosła z zaciekawienia brew i oddaliła się o kilka kroków - cały czas w kinie spałam w objęciach Jamesa, a potem on mnie obudził łaskotkami.
-Nie żyjesz!- uciekałam przed nią aż w końcu wróciłyśmy.
Weszłyśmy do domu Maslow'a i nawet nie zdążyłyśmy zdjąć butów już rozległy się krzyki:
-No wreszcie! Gdzie się podziewałyście?! Meggie my tu umierały z głodu!-piszczał Carlos.
-Już za chwile pójdę się przebrać - ogłosiła. Pobiegłyśmy na górę przeskakując co drugi schodek i założyłyśmy nowe, mniej spocone ubrania.
Meg:
Magda oczywiście przed zmianą stroju musiała umyć nogi- dziwna fobia, ale i tak kocham te wariatkę. Zeszłyśmy na dół, a Meggie zaczęła robić śniadanie dla głodomorów. Upiekła babeczki i rogaliki. Wszyscy zjedli ze smakiem śniadanie.
-Dzisiaj przyjedzie Kevin. Mniej więcej o 4:30.- ogłosił Kendall
-A i mamy gale z okazji rocznicy akcji, którą sponsorowaliśmy. Może wiecie "Pomagajmy sierotą". - dodał James.-Więc czujcie się zaproszone dziewczyny. Meg i Juliet wy też.-wskazał na nas.
Spojrzałam się na szatyna z miną typu 'WTF'. Aha super mam pójść na jakąś gale gdzie będzie pełno jakiś gwiazd i jakiś paparazzich (dop.aut. chodziło żeby tyle razy było "jakiś" nie uznajcie tego za błąd). A następnego dnia w gazetach będą artykuły typu "Kim są nowe znajome BTR'u?" albo "Co ich łączy?", a najgorzej "Dlaczego nikt o nich nie słyszał?" Nie wyciągną mnie na żadną gale. Chyba prędzej użyją przemocy niż wyjdę stamtąd żywa. Jeszcze potem będzie, że jesteśmy w X Factorze dzięki nim.
-Zakupy!- pisnęły zadowolone dziewczyny. Oprócz Meg. Ona była zdruzgotana.
-Dla Julki to oznacza nowe buty!- powiedziała.
-Kolejne?!- spytali chłopcy jak jeden maż.
-Nie wystarczy ci tych co nadźwigałem w twoich walizkach?!- zapytał przerażony Kendall, a ja się zarumieniłam.
-A co cię to obchodzi co ona robi?!- warknęła Olivia.
-O co ci chodzi?- zapytał łagodnie Kend.
-Wniosłeś jej walizki bo byłeś pomocny, ale po cholerę wypytujesz się co ona kupuje i po co? Może ona lubi mieć nowe buty.
-Ale mnie to nie przeszkadza- mruknęłam.
-Ha! Widzisz, jej to nie przeszkadza!
-A teraz uważasz, że jestem głucha?! Przecież słyszałam!
-Weź się uspokój- powiedział blondyn. Każdy patrzył na nich ze znudzeniem. Oprócz mojej przyjaciółki. Ona patrzyła z nienawiścią. I ja tez. - Choć przytulę się.- zaczął do niej podchodzić a ona go drapnęła po ramieniu swoimi długimi pazurami, krew natychmiast zaczęła się sączyć. Szybko podniosłam się z krzesła i pobiegłam do łazienki po apteczkę.
*** (oczami Jamesa)
-Nie no nie wytrzymam tego!- krzyknęła Meg zaraz po tym jak Juliet wybiegła. Podeszła do Olivii i pociągnęła ją za włosy do drzwi- nie wracaj dopóki nie przeprosisz!
-To nie twój dom! Auauaaa!- piszczała. Meggie patrzyła na mnie z miną mordercy, a ja tylko podniosłem ręce w geście obronnym.
-Ja się nie wtrącam! Boję się jej.- po tych słowach wyrzuciła blondynkę za drzwi. Otrzepała dłonie i wróciła do pokoju zadowolona. July cała roztrzęsiona przyszła z apteczką.
***(oczami Kendalla)
Nie no! Jestem aż tak mało męski, że dziewczyna musi mnie bronić? Ale w sumie- ja nie mógłbym jej skrzywdzić. Muszę podziękować mojej wybawicielce. Jul (dop. aut. nie wiem jak wy, ale ja w myślach czytam to Dżul, a jak mówi to Magda to Jul.) blada wyjęła wodę utlenioną i zaczęła wycierać moje ramię. Zasyczałem, a ona od razu zaczęła mnie przepraszać.
-Hej- mruknąłem i uniosłem jej brodę. Miała łzy w oczach- nic mi nie jest. To tylko trochę krwi. Szybko zabandażuj to i będzie po strachu. Nie wiem czym się przejmujesz.- Uśmiechnąłem się szeroko, czym doprowadziłem tą niewinną istotkę do wielkiego rumieńca na twarzy.
-Wstawaj-usłyszałam kobiecy głos
-Mamo jeszcze 5 minut-powiedziałam myśląc, że to moja rodzicielka.
-Blondyna! Nie jestem twoją mamą, a teraz WSTAWAJ!!!- krzyknęła, a ja zerwałam się na równe nogi. Wzięłam ubranie z szafy. Magda miała na sobie już ciuchy.Weszłam do łazienki wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy w koński ogon.
-Gotowa- ogłosiłam. Wyszłyśmy z domu zamykając drzwi na klucz. Biegałyśmy tak 1,5 godziny. W tym czasie Meg opowiedziała mi o Peterze.
-Mówię ci on jest MEGA przystojny-mówiła podniecona w naszym języku.
-To James już ci się nie podoba?-zapytałam.
-Podoba, podoba, ale Peter jest na drugim miejscu zaraz po Jimmym
-A propos dlaczego mnie nie zabrałaś?-spytałam z wyrzutem
-Jakbyś nie poszła do kina, pojechałabyś z nami.
-Taa i tak nie opłacało się iść, bo większość filmu przespałam.
Magda spojrzała się na mnie i zaczęła się iść jak jakiś debil, cały czas się śmiejąc.
-Chciałabyś być na moim miejscu - zaśmiałam się i pobiegałam dalej. Magda tylko na mnie spojrzała. - Miałam ci opowiedzieć o Olivii. Masakra! Ona nienawidzi Kendalla! Ślini się na jego pieniądze i na sławę. Fuj!
-Dlaczego miałam żałować, że nie poszłam?
-A przez cały film...hm... może przez te momenty w których nie spałam- mówiłam nie zważając uwagę na zniecierpliwioną przyjaciółkę- całowała go! Wredna małpa! gdybym miała twoją odwagę powiedziałabym jej to wszystko!
-Julio Natalio Butterfly- zatrzymała się przede mną Tibia- jeśli mi zaraz nie powiesz o co chodzi z tym kinem to załatwię cię na miejscu.
-Okey! Tylko nie bij mnie - uniosła z zaciekawienia brew i oddaliła się o kilka kroków - cały czas w kinie spałam w objęciach Jamesa, a potem on mnie obudził łaskotkami.
-Nie żyjesz!- uciekałam przed nią aż w końcu wróciłyśmy.
Weszłyśmy do domu Maslow'a i nawet nie zdążyłyśmy zdjąć butów już rozległy się krzyki:
-No wreszcie! Gdzie się podziewałyście?! Meggie my tu umierały z głodu!-piszczał Carlos.
-Już za chwile pójdę się przebrać - ogłosiła. Pobiegłyśmy na górę przeskakując co drugi schodek i założyłyśmy nowe, mniej spocone ubrania.
Meg:
Jul:
Magda oczywiście przed zmianą stroju musiała umyć nogi- dziwna fobia, ale i tak kocham te wariatkę. Zeszłyśmy na dół, a Meggie zaczęła robić śniadanie dla głodomorów. Upiekła babeczki i rogaliki. Wszyscy zjedli ze smakiem śniadanie.
-Dzisiaj przyjedzie Kevin. Mniej więcej o 4:30.- ogłosił Kendall
-A i mamy gale z okazji rocznicy akcji, którą sponsorowaliśmy. Może wiecie "Pomagajmy sierotą". - dodał James.-Więc czujcie się zaproszone dziewczyny. Meg i Juliet wy też.-wskazał na nas.
Spojrzałam się na szatyna z miną typu 'WTF'. Aha super mam pójść na jakąś gale gdzie będzie pełno jakiś gwiazd i jakiś paparazzich (dop.aut. chodziło żeby tyle razy było "jakiś" nie uznajcie tego za błąd). A następnego dnia w gazetach będą artykuły typu "Kim są nowe znajome BTR'u?" albo "Co ich łączy?", a najgorzej "Dlaczego nikt o nich nie słyszał?" Nie wyciągną mnie na żadną gale. Chyba prędzej użyją przemocy niż wyjdę stamtąd żywa. Jeszcze potem będzie, że jesteśmy w X Factorze dzięki nim.
-Zakupy!- pisnęły zadowolone dziewczyny. Oprócz Meg. Ona była zdruzgotana.
-Dla Julki to oznacza nowe buty!- powiedziała.
-Kolejne?!- spytali chłopcy jak jeden maż.
-Nie wystarczy ci tych co nadźwigałem w twoich walizkach?!- zapytał przerażony Kendall, a ja się zarumieniłam.
-A co cię to obchodzi co ona robi?!- warknęła Olivia.
-O co ci chodzi?- zapytał łagodnie Kend.
-Wniosłeś jej walizki bo byłeś pomocny, ale po cholerę wypytujesz się co ona kupuje i po co? Może ona lubi mieć nowe buty.
-Ale mnie to nie przeszkadza- mruknęłam.
-Ha! Widzisz, jej to nie przeszkadza!
-A teraz uważasz, że jestem głucha?! Przecież słyszałam!
-Weź się uspokój- powiedział blondyn. Każdy patrzył na nich ze znudzeniem. Oprócz mojej przyjaciółki. Ona patrzyła z nienawiścią. I ja tez. - Choć przytulę się.- zaczął do niej podchodzić a ona go drapnęła po ramieniu swoimi długimi pazurami, krew natychmiast zaczęła się sączyć. Szybko podniosłam się z krzesła i pobiegłam do łazienki po apteczkę.
*** (oczami Jamesa)
-Nie no nie wytrzymam tego!- krzyknęła Meg zaraz po tym jak Juliet wybiegła. Podeszła do Olivii i pociągnęła ją za włosy do drzwi- nie wracaj dopóki nie przeprosisz!
-To nie twój dom! Auauaaa!- piszczała. Meggie patrzyła na mnie z miną mordercy, a ja tylko podniosłem ręce w geście obronnym.
-Ja się nie wtrącam! Boję się jej.- po tych słowach wyrzuciła blondynkę za drzwi. Otrzepała dłonie i wróciła do pokoju zadowolona. July cała roztrzęsiona przyszła z apteczką.
***(oczami Kendalla)
Nie no! Jestem aż tak mało męski, że dziewczyna musi mnie bronić? Ale w sumie- ja nie mógłbym jej skrzywdzić. Muszę podziękować mojej wybawicielce. Jul (dop. aut. nie wiem jak wy, ale ja w myślach czytam to Dżul, a jak mówi to Magda to Jul.) blada wyjęła wodę utlenioną i zaczęła wycierać moje ramię. Zasyczałem, a ona od razu zaczęła mnie przepraszać.
-Hej- mruknąłem i uniosłem jej brodę. Miała łzy w oczach- nic mi nie jest. To tylko trochę krwi. Szybko zabandażuj to i będzie po strachu. Nie wiem czym się przejmujesz.- Uśmiechnąłem się szeroko, czym doprowadziłem tą niewinną istotkę do wielkiego rumieńca na twarzy.
Super,genialne,niesamowite!! Jak miło, że wróciłyście. Nie mogłam się doczekac tego rozdziału. Tym bardziej, że ty Magdo dałaś mi fragment do przeczytania i miałam niedosyt :). A co do tych ciasteczek to wow jak je zobaczyłam to ślinka mi poleciała (nie no żarcik, ale pycha wyglądają) :) Czekam nn ^^
OdpowiedzUsuńXOXO Magda (Lena Angeles)
Ps.Mam nadzieję, że kiedyś odwiedzicie mnie na blogu. :)
właśnie czytam rozdział 3 twojego Mój brat jest sławny :D :D
Usuń~Magda
Najlepszy,jesteście super czekam nn ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowite ^^
OdpowiedzUsuń