poniedziałek, 27 maja 2013

3 "Będziecie mieszkać u Jamesa Maslow’a." byy Magda

W tym rozdziale będzie mowa o zdjęciach. Więc pamiętajcie w nawiasach będę pisała np. portfolio zdj nr 10. Więc musicie mieć otworzoną zakładkę ;)

-Nudzę się- mruknęłam do siebie, bo widziałam, że Julka śpi. Słuchałam muzyki i przeglądałam strony internetowe. Dodałam tweeta, o wyjeździe do Ameryki w wciągu 15 minut było 200 ulubionych. Zmieniłam sobie profilowe na zdjęcie z samolotu.
Zaczęłam przyglądać się mojej przyjaciółce. Miała piękne blond włosy, jasną cerę i długie nogi. Taaak miała wspaniałe nogi. Byłam tego samego wzrostu co ona, ale ona miała dłuższe nogi. Były świetne- pewnie dlatego chodziła często w krótkich spodenkach. Była dzisiaj ładnie ubrana.
Julka:
Magda: 
Dużo myślałam. Poznam chłopaków z BTR. Ale… oni nie mogą dowiedzieć się, że jestem zagorzałą Rusher. Że wiem o każdym ich kroku, oddechu, czynie. Obserwuję każdego z nich na tweeterze, tytułuję sobie ich piosenki…
- Tatuaże!- zerwałam się z fotela krzycząc. Przez przypadek obudziłam Julkę- chłopaki nie mogą widzieć moich tatuaży!- wytłumaczyłam jej. Ona tylko przewróciła oczami i sprawdziła godzinę w telefonie.
- Moja mama do nas napisała- powiedziała- przeczytaj- podała mi telefon.
Dziewczynki. Nie wiem gdzie dokładnie jesteście, ale mam nadzieję, że jesteście zadowolone. Cały rok siedziałyście i nic nie robiłyście. Mam nadzieję, że od września (albo października) pójdziecie na jakieś studia.
Kocham was :*
Mama(a zarazem ciocia)
-Ciocia?- zapytałam zdziwiona
-Moja mama chcę, żebyś wreszcie zaczęła mówić do niej ciocia! Ja do twojej mamy mówię już od 5 lat „Ciociu Paulino” .
-To odpisz, że mi pasuję- wzruszyłam ramionami- i pozdrów ją ode mnie. Mogłybyśmy zapisać się do Akademii Sztuk Pięknych.
-Hm… może być- uśmiechnęła się szeroko- a teraz idę spać. I nie budź mnie krzykami.- zaśmiała się krótko
-W sumie, może ja też się prześpię?- powiedziałam do siebie.
Obudził mnie głos stewardessy. Myślałam, że już lądujemy, okazało się, że rozmawiała po włosku z chłopakiem przed nami. Nie dziwię się. Miałam koszmar… spałam zaledwie 45 minut.
-Jak tam?- zapytał nas Michel- Wiecie kto będzie prowadzącym?
-Chyba prowadzącymi- poprawiłam go słodkim głosikiem trzepocząc rzęsami- tak wiemy. Big Time Rush.
-A wiecie, że odbiorą was z lotniska i zawiozą do domu?
-Co?!- krzyknęła lekko zdezorientowana Julka- a nie do hotelu?
-Nie ma miejsca w tamtym hotelu, a inne są albo za drogie, albo w złym stanie (dop. Aut. Sa brzydkie lub zaniedbane) albo za daleko. Będziecie mieszkać u Jamesa Maslow’a.
-Jamesa?!- krzyknęłam- Ale… a.. – byłam strasznie zdenerwowana
-A Kendall tez tam będzie?- zapytała nieśmiało Julka lekko się rumieniąc- znaczy.. czy wszyscy tam będą?
-Tak. James ma wielki dom. Będzie Carlos z Angelicą, Logan z Tatianą, James z Monic’ą i  Kendall z Olivią. No i wy –uśmiechnął się szeroko- podoba wam się pomysł?
-Bardzo!- krzyknęła Julka, zanim ja zdążyłam otworzyć usta. Michel odszedł a ja rzuciłam groźne spojrzenie w stronę mojej przyjaciółki.
-Naprawdę?- zapytałam błagalnie- nie chcę. Nie wiem.. mam złe przeczucia. Wiesz co mi się śniło?
-A wiesz, że mi się śniło, że wygrałyśmy X Factor i wyjechałyśmy do Afryki ratować sierotki? Ale no mów… co ci się śniło.
Opowiedziałam jej mój koszmar:
-Szłam czarnym tunelem, co jakiś czas były tabliczki z napisem „szczęście jest na końcu drogi”. Doszłam, mimo, że bardzo się bałam (bałaś się?! – zdziwiła się Julka i otworzyła usta). Na samym końcu stał James. Powiedział, że mnie kocha i mnie nigdy nie zostawi. Ale.. ale to nie był on. Znaczy wyglądał jak on, mówił tak i miał tak samo piękne zielono-brązowe oczy. Ale.. nie zachowywał się jak on, bardziej był serialowym Jamesem. Napuszony, dumny jak paw. Bez przerwy poprawiał włosy. Nagle do nas podbiegła jego dziewczyna, powiedziała mi, ze ją zostawił, ze nie był z nią do końca, że czekał tylko na okazję, żeby od niej uciec. On się roześmiał, a jej wyrosły skrzydła  poleciała do nieba.
-Magda! Przeżywasz! To nie możliwe, żeby James…
-Jego dziewczyna dowiedziała się, że ma raka- powiedziałam półgłosem patrząc na nią wściekle- a wiesz, że moje sny się sprawdzają. Jeśli James ma być dupkiem to nie chcę go znać. Jak tylko polecimy do LA musze namówić go, żeby trwał z nią do końca. Bez względu na wszystko.
-Rób jak chcesz- podniosła ręce w geście obronnym- ale wymyśl jak to chcesz zrobić bo za chwile lądujemy.
I nie myliła się, zaledwie Julka skończyła mówić to zdanie, a zabrzmiał głos stewardessy w głośnikach, żeby zapiąć pasy i ustawić fotele w pozycji pionowej.
Wylądowałyśmy na lotnisku. A tam pełno piszczących dziewczyn. Niektóre miały transparenty. Wiadomo na czyją cześć. Julka stanęła w miejscu i zapłonęła czerwienią. Wzięłam ją za rękę i pociągnęła w kierunku czterech przystojnych chłopaków otoczonych ochroniarzami.
-Hej!- krzyknął Carlos- Carlos Pena- uśmiechnął się uroczo- to moja dziewczyna Angelica..
-I moja kuzynka- krzyknął długowłosy- Jestem James Maslow. Ten najprzystojniejszy z zespołu…
-I najskromniejszy- prychnęłam, a on się zdziwił- Mag…znaczy Meggie Tibia- podałam rękę po kolei do Carlosa, Angeli i Jamesa- a to moja przyjaciółka Juliet Butterfly.
-To moja dziewczyna- kończył Maslow- Monic Street. Kendall Schmidt i jego dziewczyna Olivia Mistletoe. No i Logan Henderson i nasza kochana Francuzka Tatiana Delacrou. Tez bierze udział w X Factorze.
-Tylko bez oszustw- zwróciłam się ze śmiechem do Logana- mam nadzieję, że nie będziemy przeszkadzać.- zwróciłam się do Jamesa z minka zbitego psiaka- Wiecie możemy się wyprowadzić do hotelu…
-Nie!- krzyknęli Kendall i Julka jednocześnie. Spojrzeli na siebie i zrobili się cali czerwoni. Olivia odciągnęła blondyna na bok
-Pewnie znowu się pokłócą- westchnął Carlos- mówimy mu, żeby z nią zerwał, a on się opowiada że to wielka miłość. Ona go wykorzystuje!
-Właśnie- przytaknęła Monic- mógłby się zabrć za kogoś lepszego!- popatrzyła na moją przyjaciółkę- Na przykład za ciebie!
-Za mnie?- zapytała Jula nieśmiało. Była cała czerwona
-Tak! Jesteś urocza, słodka, delikatna. I myślę, że nie skrzywdziłabyś Kendalla! Tak cierpi teraz, eh…
- Dobra koniec gadania!- powiedziałam, a wszyscy spojrzeli się na mnie. Do towarzystwa dołączyła wściekła na siebie para- Idę z Jul… to znaczy z Juliet po walizki i musze się przebrać bo w tym- wskazałam na swoje ciuchy- jest mi gorąco. Pewnie tobie też, co?
-Tak..- zapytała cicho blondynka- U was w marcu to strasznie gorąco! Z 20 stopni jest?
-18- uśmiechnął się Kendall, a Julka udawała, ze go nie widzi- dobra to pomożemy wam wziąć te walizki.
Poszliśmy w kierunku taśmy. Dałyśmy chłopakom walizki, ale wcześniej zabrałam coś cieńszego.
Jul:
Mag: 
Wyszłyśmy na zewnątrz, czekali na nas chłopcy z dziewczynami i Michel.
-Widzimy się za tydzień na przesłuchaniach? Mam nadzieję, że trafiłyście w dobre ręce
-Tak na pewno- uśmiechnęła zarumieniona Julka.
-To do zobaczenia!- krzyknął i odszedł
-Jak się dzielimy?- zapytał Henderson i wskazał na 2 pięcioosobowe auta
-Niech dziewczyna jadą razem, a ja z wami- powiedziałam- muszę z wami pogadać.- spojrzeli na mnie niepewnie
-Dobra, to Tatiana, będziesz prowadziła?- spytał Loggy
-Dobrze- powiedziała uroczo z francuskim akcentem. Można było się rozpłynąć. I zauważyłam, że nie tylko ja tak zareagowałam
Usiadłam z tylu między Jamesem, a Kendallem.
-Słuchajcie..-zaczęłam po chwili- mamy niewiele czasu, żeby inni nas nie słyszeli, a ja muszę wam coś wytłumaczyć…
-Co masz na nadgarstkach?- zapytał z chytrym uśmieszkiem szatyn. Schowałam ręce do kieszenie, ale on zdążył zauważyć- „Till I forget about you”! Jesteś rusher?!
-Nie!-skłamałam- nie mogę mieć napisu na nadgarstkach, bo od razu musi to być wasza piosenka?!
-Nie kłam, na stopie masz motyla z napisem BTR, a na kostce masz 13...14... 15... 16- liczył Kendall- 16 gwiazdek. W 4 kolorach: zielonym, fioletowym, niebieskim i czerwonym - czyli nasze ulubione- uśmiechnął się szeroko
-A nawet jeśli to co?!- krzyknęłam na niego- Ale teraz mnie posłuchajcie…
-Masz gdzieś jeszcze tatuaże?- zapytał Latynos
-Tak! Mam ich dużo: na stopie, na kostce, na nadgarstkach dwa, na ramieniu czachę z piszczelami, nad tyłkiem latające serce-kłódkę, po prawej stroni miednicy mam kawałek piosenki „Intermission”..
-Który?!- zapytali równo
-Twój!- spojrzałam na Jamesa- I jeszcze nie skończyłam się tatuować. Ale teraz mnie słuchajcie! Chciałabym się z wami zakolegować, przez ten czas- może krótki, może dłuższy- a nawet zaprzyjaźnić. Ale ostrzegam tak każdego kto mnie poznaje. Jestem bezpośrednia i szczera. Więc albo mnie zawozicie do hotelu, albo zabieracie ze sobą- spojrzałam na nich. Byli zaskoczeni- Mam rozumieć, że skoro nie protestujecie to jadę dalej?
-Tak..- powiedzieli razem niepewnie
-Okey. więc zacznijmy od Jamesa…
-Jesteś moją fanką?- zmienił szybko temat
-Tak!- krzyknęłam zniecierpliwiona- Ale teraz słuchaj i nie przerywaj. Słyszałam o chorobie Monic i bardzo ci współczuję. Ale zostań z nią do końca. Bez względu na to czy się kłócicie, nie układa się wam i wszystko po kolei.
-Skąd to wiesz…?
-Miała sen… w którym się kłóciliście. Ona krzyczała, że ją zostawiłeś, a ty śmiałeś się jej prosto w twarz- spojrzałam na niego, a on był wystraszony. Nie powiedziałam mu, ze wyznawał mi miłość- i ona potem zmieniła się w anioła i płacząc odeszła do nieba. Ona cie potrzebuję zostań z nią do końca- skończyłam. James zaniemówił, miał łzy w oczach. Zapanowała kłopotliwa cisza, miałam przejść do Kendalla, ale długowłosy mi przerwał:
-Dziękuje- szepnął- brakowało mi motywacji. Chciałem z nią zerwać. Mieliśmy problemy…
-Nie ma sprawy- położyłam rękę na jego ramieniu, a on pocałował mnie w policzek. Odwróciłam się w stronę wystraszonego Kendalla. Chciał odwrócić wzrok, ale mu nie dałam na to okazji- Patrz mi się w oczy!- krzyknęłam- bądź facetem! Teraz ty: jesteś strasznym debilem! Nie widzisz jak cię ta dziewczyna wykorzystuje?!
-Olivia? Nie ona mnie kocha…
-Wcale nie!- krzyknęłam równo z pozostałymi chłopakami- ona cię oszukuję, ja widziałam ją raz na oczy i już to widzę. Jeszcze jak mi opowiedzieli co ona robi! Razem fajnie wyglądacie tylko na zdjęciach.
-Wiesz co… masz rację. Zerwę z nią
-Nie- powiedziałam, a uradowanym chłopakom uśmiech zszedł z twarzy- zemścisz się- uśmiechnęłam się chytrze- pomogę ci w tym. Mam nawet pomysł.
Resztę drogi śpiewaliśmy ich piosenki. Carlos powiedzieli, że idealnie nadawałabym się do ich chórku na co James zaprzeczył, że mogłabym z nimi zaśpiewać. Kendall dużo myślał, bo co jakiś czas parskał śmiechem. Po jakiś 40 minutach wjechaliśmy na podjazd. Przed nami był wielki dom z basenem, tarasem, ogródkiem i jacuzzi. Źrenice mi się powiększyły
-Witam w moich skromnych progach- zaśmiał się James
-Ty sobie ze mnie żartujesz!- walnęłam go w głowę- Skromne? Gdybyś zobaczył mój dom!
-To bolało.-mruknął masując sobie głowę. Dziewczyny już przyjechały, a Julka czekała na mnie pod domem.
- I jak?- zapytała, gdy wszyscy weszli do domu niosąc nasze walizki- Powiedziałaś mu?
-Pewnie- uśmiechnęłam się dumnie- I Kendallowi też.
-Co u powiedziałaś?- zapytała przerażona- nie o mnie….
-Nie! O zemście na Olivii. Ale Ciii. Ona nie może nic wiedzieć
-A propos Olivii- powiedziała zamyślona- muszę Ci coś o jej powiedzieć. Gadałam z nią przez całą drogę. Masakra!
Weszłyśmy do domu. Zamurowało nas. Był śliczny. Salon był koloru cappuccino z biało-brązowymi meblami i mnóstwem roślin. Weszłyśmy do migdałowej kuchni. James miał biały, prawdopodobnie dębowy zestaw kuchenny. Łazienka była wielka na ścianach był namalowany ocean („Phi!” prychnęła Julka „zrobiłabym to lepiej”.
-Widzę, że zauważyłaś jak mieszka Jimmy- wszedł Kendall do nas- chodźcie pokażę wam wasz pokój. Wasze walizki tam już są. Juliet! Ile ty rzeczy wzięłaś!
-Tylko 10 par butów na obcasach, 5 par converse, 20 vansów, kilka par klapek, szpilki razy 7 i inne buty- przedrzeźniałam Julkę, a Kend wykrzywił się. Moja przyjaciółka cała zapłonęła.
Weszłyśmy na pierwsze piętro.
-Tu po lewo jest pokój mój i Olivii- powiedział i mogę przysiąc, ze mruknął pod nosem „jeszcze”- po prawo James i Monic. Tam na końcu Carlos i Angela, a naprzeciw nich Logan z Tatianą- przeszliśmy obok wszystkich drzwi znajdujących się po bokach. Doszliśmy do pokoju znajdującego się naprzeciw schodów.- To jest wasz pokój- otworzył nam drzwi- Zapraszam
Pokój był dwukolorowy. Czerwone i zielone paski były na przemian siebie. Zaniemówiłam. Pokój był uroczy. W rogach były dwa łóżka z baldachimami w takich samych kolorach jak ściany. Obok każdego było białe (zapewne dębowe) biurko. Przy drzwiach była szafa wbudowana w ścianę. A dalej dwie komody.
-Ślicznie tu!-szepnęłam- Kendall! Powiedz pię.. eee… znaczy Jimmy’iemu ,że to najpiękniejszy pokój jaki ujrzałam na swe oczy.
-Meggie! Zobacz te półki nad biurkami! Idealnie na nasze płyty i zeszyty. A tu!- wskazała na drzwi między naszymi łózkami- mamy balkon! Więc będziemy mieć gdzie ćwiczyć twoje piosenki!- pisnęła
-Piszesz piosenki?- zapytał Kendall
-Tak. Zobacz- wyciągnęłam zeszyt z torebki i podałam blondynowi. Nie rozumiał za bardzo, więc mu przetłumaczyłam. Po chwili powiedział:
-To jest świetne! Musicie nam to zagrać wieczorem!
-Spoko-odpowiedziałam na luzie, ale zobaczyłam, że Jul się rumieni. Musze się przyzwyczaić, że przy zielonookim zawsze tak będzie!
Rzuciłam się na łózko. Na ścianie wisiała tablica korkowa. Od razu wyjęłam z torebki kilka zdjęć i pinezki. Zaczęłam je przyklejać.
-To wy?- zapytał Kend
-yhymm- mruknęłam. Wskazałam na pierwsze zdjęcie- to (portfolio zdjecie nr 2) zrobiłyśmy w tamte wakacje. Odwalało nam wtedy. Zaczęłyśmy się wygłupiać i szaleć- uśmiechnęłam się na to wspomnienie- a tutaj (portfolio zdj nr 5) nasze osiemnaste urodziny. U nas jest się pełnoletnim wtedy- powiedziałam widząc zdziwioną minę Kendalla, za nim stał Jula i przyglądała się zdjęciom ze łzami w oczach- A to! (nr 7) jest moje ulubione. 2 lata temu w domu Juliet. Często robimy sobie nawzajem zdjęcia. Te dwa (nr 48 i 74) zrobiłyśmy w Paryżu. Byłyśmy tam z moim wujkiem.
-Meg! Chodź, zrobisz im kolację. Potem skończysz opowiadać Kendallowi o zdjęciach!- krzyknęła Julka  
Zeszłyśmy na dół. Wszyscy siedzieli przed telewizorem.
-Zamawiamy pizze? – zapytała Olivia
-Coo?!- zapytałam zbulwersowana
-Wiesz, że się zdrowo odżywiam- mruknął blondyn
-Mając Meggie w domu nie będziecie głodować- zaśmiała się Jul- idziemy do kuchni, a ona przygotuje wam coś wspaniałego! Ktoś tu prócz mnie nie je mięsa- zapytała- nikt? Spoko! Idziemy!- i popchnęła mnie w stronę kuchni.
-Zawołaj kogoś! Nie będę im grzebała po szafkach!-prychnęłam
-Nie przesadzaj tylko rób!
Zrobiłam nugetsy obtaczane panierką z płatków kukurydzianych i własnoręcznie robiony sos koperkowo-czosnkowy, meksykański i tysiąca wysp. Julce i tym co nie będzie smakować przygotowałam smażone plastry pomidorów, frytki w ziołach, ale zamiast w oleju były robione w piekarniku i do tego te same sosy. Po 30 minutach uradowana blondynka wyszła z tacą nucąc melodie do poloneza. Weszłam za nią i ujrzałam wszystkich z otwartymi buziami. Na początek każdy próbował niepewnie, ale po chwili każdy nakładał na talerz tyle ile mógł jak stado małpiatek.
Po 10 minutach każdy był najedzony i zadowolony.
-Jesteś najlepsza!- powiedział Carlos
-Zostań na zawsze! Mogę Ci płacić za każdy posiłek przygotowany twoimi rękoma- mruknął rozmarzonym głosem Logan
-A nie mówiłam!- zawołała uradowana Jula- i co? Nadal się będziecie żywić pizzą?
-Nie!-powiedzieli wszyscy chórem.

To był udany dzień.

5 komentarzy: