poniedziałek, 15 lipca 2013

9. "A co zaszło między tobą a Kendallem?!" by Julkaa

Zapraszam na 9 :*

Chłopców nie było już kilka godzin, a ja nadal siedziałam na parapecie w moim pokoju i rysowałam.
Rysunek:
Łzy spływały po moich policzkach wspominając wczorajszy wieczór, a dokładniej pocałunek. To uczucie z jednej strony było wspaniałe, a z drugiej okropne. Wiedząc, że Kendall ma dziewczynę całowałam się z nim. Co ja ze sobą robię? Znam go od dawna, a on mnie tylko 3 dni. Co ja sobie myślałam, że gdy mnie zobaczy rzuci mi się w ramiona i powie, że mnie kocha?- śmieszne. Jakaś zwykła dziewczyna miałaby być jego drugą połówką? Haha, Julka możesz sobie pomarzyć! Nie dorastasz mu do pięt i że ty niby miałabyś być jego dziewczyną? Ośmieszasz się! Pomarzyć sobie możesz! Zapomnij! Tak, najrozsądniej byłoby zapomnieć.
Patrzyłam na dziewczyny biegające za domem. Magda wściekła i mokra ganiała Angelę, za to, że wrzuciła ją do zimnej wody. Monic siedziała na leżaku i piła herbatę z cytryną. Nagle Tatiana zniknęła mi z oczu. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!- powiedziała. Drzwi się uchyliły i weszła Tati.
-Juliet…co się stało?- zapytała ze swoim słodkim akcentem.
-Nic.- otarłam łzy- Nieważne- rzuciłam.
-Ale jak to… przecież widzę, że coś się dzieje! – usiadła na moim łóżku i wskazała miejsce obok siebie.- Siadaj i opowiadaj.- Rzuciłam się na wyklepane miejsce i znowu zaczęłam płakać tuląc się w jej koszulkę. Po chwili cała była mokra.
-no, bo wiesz… wczoraj, ten pocałunek…- powiedziałam i znowu zaniosłam się płaczem.
-Gdyby nic do ciebie nie czuł nie pocałowałby cię. Rozumiesz? Jakaś cząstka jego serca kazała mu to zrobić. Zrozum on musi coś do ciebie czuć! Podobasz mu się, ale on nie potrafi tego pojąć i cały czas wmawia sobie, że Olivia go kocha, a on ją- tłumaczyła. W sumie Francuzka miała rację. Gdyby nic nie czuł nie pocałowałby mnie. Otarłam łzy i wstałam.
-Idziemy do dziewczyn.- zarządziłam. Zbiegłam po schodach i wyszłam tylnymi drzwiami i zatrzymałam się na stopniach. Krzyknęłam:
-ROBIMY PIKNIK!
Magda pobiegła zrobić coś do jedzenia, Angela zaczęła szukać kocu, Tatiana rozłożyła siatkę i znalazła piłkę, a ja położyłam się na hamaku. Błogie lenistwo…
Meg uwinęła się w 15 minut. Usiadłyśmy na narzucie (ponieważ Ruda nie mogła znaleźć nic innego) i zaczęłyśmy się zajadać kanapkami. Gdy talerz był pusty rozłożyłam się między dziewczynami i położyłam głowę na kolanach mojej przyjaciółki.
-O czym tak myślisz?- zapytała Angelica.
-O tym o zaszło między mną a Kendallem- odparłam.
-A co zaszło między tobą a Kendallem?!- usłyszałam za sobą kobiecy, piskliwy głos. Olivia… Wstałam i spojrzałam na nią.
-A coś ty taka ciekawa?!
-Co już nie mogę zapytać co się dzieje z moim chłopakiem podczas mojej nieobecności?!
-Aha, to najpierw go wyzywasz i mówisz, że nie jest romantyczny, że nie zajmuje się tobą, że interesuje się życiem innych, a teraz CO- taka troskliwa, niewinna, opiekuńcza dziewczyna. Jesteś żałosna. – mój słowotok mnie przeraził, ale jeszcze nie skończyłam…- Gdybyś naprawdę go kochała, to być o nim tak nie mówiła i traktowała inaczej.
Patrzyła na mnie morderczym wzrokiem. Blondynka podeszła do mnie i już się zamachnęła, żeby mnie uderzyć, lecz ja się uchyliłam (heh… lata praktyki unikając dostania piłką od siatki ^^), a ona przeszyła ręką powietrze.
-O nie moja droga! Tak się bawić nie będziemy!-  wycelowałam rozprostowaną ręką w jej oko, a ona nie była taka szybka jak ja, więc po chwili jej policzek był cały czerwony. Złapała się za miejsce, w które je uderzyłam,a ją pociągnęłam w stronę furtki. Teraz zauważyłam, że chłopcy zbliżają się do ogrodzenia domu Maslow’a.
-I nie wracaj, póki nie przeprosisz!
Olivia oddaliła się w kierunku przeciwnym niż stali chłopcy.
-Przeżywam lekkie Deja Vu. – powiedział Logan.
-Juliet…?- zaciął się Carlos.
-A to nie powinna być Meggie?!- zapytał zaskoczony James.
-A ja nie mam więcej pytań.- dodał Kendall.
Magda podbiegła do mnie z piskiem i wskoczyła mi na plecy.
-Brawo!- krzyknęła i poczochrała mi włosy.- A wy co tu robicie?
-Ale mnie miło witają w moim domu!
-Nie o to mi chodzi! Ty z Kendallem mieliście jechać na wywiad.
-Przyszliśmy na obiad.
-Sorry, ale jeszcze nie zrobiłam. Jak chcecie są jeszcze kanapki w kuchni.-powiedziała moja przyjaciółka. Chłopcy weszli do domu i poszorowali do kuchni. Przechodząc obok mnie Kendall przesłał mi ulotne spojrzenie. Starałam go ignorować, ale... no właśnie, ale co? ZAPOMNIJ! Dziewczyno daj sobie spokój, OGARNIJ SIĘ! 
-Pojeździłabym na konno...-powiedziałam do Tatiany stojąc tyłem do pozostałych.
-Tata mojego kolegi ma stadninie na ulicy Rainy. Musisz się zapytać kogoś bo nie wytłumaczę ci dokładnie.- powiedział Schmidt. Ta... jasne łatwo ci mówić zapytaj się kogoś yhm... a jak trafie na jakiegoś pedofila to co? - Pomyślałam.
-Spoko- skłamałam. Poszłam na górę się przebrać. Zeszłam ze schodów trzymając kask pod pachą.
-Fajne kolory...- krzyknęła Magda
-I super kask.- dodał Carlos, a ja się tylko uśmiechnęłam. Wyszłam z domu i poszłam na najbliższy przystanek i sprawdziłam na rozkładzie jazdy jaki autobus jedzie na ulicę przy której znajduję się stadnina. Autobus numer 2 o godzinie 2:16,  a jest 2:15. Spojrzałam na skrzyżowanie będące niedaleko pojazd właśnie zakręcał w stronę przystanku. Zatrzymał się, zapłaciłam kierowcy  za przejazd i zajęłam miejsce. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam straszą panią idącą jakieś 5 metrów dalej. Podbiegłam do niej i zapytałam:
-Przepraszam panią czy wie pani może gdzie tu w pobliżu jest jakaś stadnina?
-Och! Tak! Więc musisz iść prosto, potem skręcić w prawo i cały czas prosto, aż do stadniny.-odpowiedziała staruszka
-Dziękuje bardzo-podziękowałam
-Nie ma za co.-powiedziała. Poszłam wyznaczoną trasą i doszłam do stadniny. 
-Hej, czy to tu jest stadnina?- zapytałam jakiegoś chłopaka.
-Tak. Nawet moja. A dokładniej mojego taty.
-Czyli o tobie mówił Kendall. -Uśmiechnęłam się- Juliet. 
-Adam. Miło mi- podał mi rękę, a ja delikatnie ją ujęłam. Po chwili poczułam charakterystyczny zapach koni. Przeszły mnie ciarki. Dawno nie byłam w takim miejscu. Ruszyliśmy do boksów. Było tu dużo miejsca, przeszkód i siana. Weszliśmy do dużego pomieszczenia. Rozglądałam się wokół. Było tu pełno zwierząt. Nie mogłam się zdecydować. Aż w końcu przystanęłam i popatrzyłam na czarnego konia. Spojrzałam mu się w oczy i pogłaskałam. Był śliczny. Adam od razu to zauważył i go wyciągnął. 
Jeździłam tak około godziny. Wreszcie poczułam wiatr we włosach. Byłam jak nowo narodzona. Cudownie czułam się z Piorunem. Był koniem stworzonym dla mnie, a ja jeźdźcem. Zostaliśmy sobie przeznaczeni. Nigdy tak dobrze mi się nie jeździło. W końcu zeszłam i podeszłam do beczki z wodą, by mój rumak mógł się napić. Wyjęłam kostki cukru z kieszeni i dałam je Piorunowi. Po chwili podszedł do mnie kolega Kendalla.
-Świetnie sobie radzisz z końmi. 
-Wiem. Uwielbiam to. I ogólnie kocham zwierzęta- mówiłam nie odrywając wzroku od grzywy zwierzęcia. Uśmiechałam się do siebie w duchu.
-Podziwiam takie osoby. Traktujesz zwierzęta na równi z ludźmi. Nie mówisz, że są gorsi albo brudni lub... głupi. 
-One też mają uczucia. Warto je doceniać. Bo czy jak uderzę człowieka to jestem wredna, a jak zwierzę to ktoś powie, że mu się należało? Nie pochlebiam karcenia zwierząt boleśnie. Sama miałam psa. Karciliśmy go gazetą, bo robiła szum, a nie bolała. 
-To jest naprawdę rzadka cecha. One też umieją kochać, być smutnym lub radosnym. 
-Dokładnie- głaskałam mojego nowego pupilka i nadal rozmawiałam z Adamem.

***(Oczami Kendalla)
-Jak mnie denerwują!- pisnął James, gdy wyszliśmy z budynku- Po raz setny pytają się o to samo!
-No co ty?- nagle usłyszałem dźwięk mojego dzwonka. Jakiś obcy numer...- Halo?- zapytałem.
/-Kendall. To ja Meg./ 
-O hej. Skąd masz...?
/-Nie czas na wyjaśnienia. Pojedziesz po Julkę na stadninę. Auto mi się zepsuło./
-Popsułaś auto Jamesowi?!
-Co?!- Maslow wyrwał mi komórkę. -Co?!- powtórzył pytanie. Chwilę porozmawiał z Magdą i wyraźnie odetchnął z ulgą i się rozłączył. Wręczył mi urządzenie i się uśmiechnął. 
-Ja wracam taksówką  a ty jedziesz po Juliet. 
-Co? Jedź ze mną.
-Nie!- pomachał mi i podążył w kierunku ulicy. Wsiadłem do mojego auta i ruszyłem w drogę. 
Po kilku minutach byłem na miejscu i wysiadłem z pojazdu. Ruszyłem w kierunku pola i wtedy zauważyłem jak Adam próbuje ją pocałować.  Stanąłem zszokowany w miejscu. Ona go odepchnęła i ruszyła w moją stronę. 
-Co ty tu...? -zapytała.
-Meg zepsuł się samochód. Kazała przyjechać...
-Ah..- wsiadła na miejsce pasażera, a po chwili ja do niej dołączyłem. Jechaliśmy w ciszy, więc włączyłem radio. Oczywiście musiało lecieć "Music Sounds better With U" . Juliet się uśmiechnęła i pod głosiła. 
-Masz obok siebie jednego z członków tego zespołu, który może dla ciebie zaśpiewać, a ty słuchasz radia?- wyszczerzyłem się nie odrywając wzroku od ulicy. 
-A to ty włączyłeś. - uniosła ręce w geście obronnym. Nagle stanęliśmy. Był duży korek- To sobie postoimy.
-Przepraszam- mruknąłem, a ona gwałtownie się obróciła w moją stronę. uśmiech zszedł z jej twarzy. 
-Za co...?
-Za wczoraj. Rozumiem, że mnie nienawidzisz...- mocno mnie pocałowała. 
-Rewanż- mruknęła i znowu dotknęła swoimi słodkimi wargami moich ust. 
Wróciłem do domu w totalnym szoku. Czyli jednak coś może czuć. Zaraz. Ja mam Olivię. Nie rzucę jej po prostu. Musze mieć powód. Magda na pewno coś wymyśli. 
Wróciliśmy do domu. Wszyscy już siedzieli i jedli obiad.
-Na mnie to się nie poczekało?!- pisnąłem równo z blondynką. 
-Julka idź się przebierz bo śmierdzisz koniem!- krzyknęła Magda.
-Chodź ze mną!- pociągnęła ją za rękę, a ta w pośpiechu wywaliła swoje jedzenie na stolik. Poszedłem do kuchni wziąć swoją porcję i dołączyłem do przyjaciół. Po chwili dziewczyny zeszły w nowych strojach.
-To było konieczne?!- krzyknęła Magda. 
-Tak. Komplet. 
-Z takim charakterem nadajesz się tylko do Slytherinu- zaśmiał się Maslow
-Odezwał się urodzony Ślizgon- prychnęła Meg. 
-A ty do Hufflepuffu- dodał patrząc na Julkę. 
-Czyli uważasz, że jestem tchórzem i nie nadaję się do Gryffindoru?!- pisnęła.
-Zaraz zaraz.... to oznacza, że on myśli, że jestem za głupia na Ravenclaw!- krzyknęła szatynka. Obie spojrzały się na Jamesa, a ten z przerażeniem wstał. 
-Masz 10 sekund- mruknęły razem, a Jimmy uciekł na dwór. Przyjaciółki zaczęły się śmiać i przybiły piątki. Ja wpatrywałem się w Julkę zauroczony.
-Na cholerę wam szaliki?- zapytała Angela.
-Co tam szaliki: po co wam rękawiczki?!- dodał Carlos
-Żeby dawało efekt- odparły równo.  

5 komentarzy: