w 7 rozdziale będzie jedna ważna sprawa. Tylko kawałek napiszemy oczami Julki i Magdy. Będzie tez punkt widzenia Jamesa, Kendalla, a nawet Olivii. Zacznę ja - czyli Magda.
Ten rozdział dedykuję Lenie Angeles, inaczej mojej imienniczce, która jest naszą wierną i stałą czytelniczką.
Magda: Kocham Cię, jesteś moją inspiracją i dzięki rozmowie z tobą wpadłam na genialny pomysł :*
***(Olivia bleeh- sorry nie mogłam się powstrzymać :D )
-Jak ona tak mogła zrobić?!- pisnęłam, gdy usiadłam już na kanapie u Petera- Ledwo co mnie zna i rządzi się jakby była u siebie!
-A dlaczego pozwoliłaś jej to zrobić?!- warknął na mnie- Miałaś wykorzystać do cna Kendalla. Wziąć pieniądze, a potem go skompromitować. Jesteście razem... 3 miesiące? On nadal się nie obudził ze snu i myśli, że go kochasz. jesteś głupia! Pokażesz mi jak wygląda?
-Długie brązowe włosy, nawet nie wiem jakie ma oczy. Za każdym razem inne. Zwykła dziewczyna. Hmm... nadal mnie pożądasz?- mruknęłam.
-Pewnie. - uśmiechnął się. Podszedł do mnie i zaczął rozbierać cały czas całując po szyi.
*** (Magda)
-Nieźle ją załatwiłaś!- krzyknął Logan- Widać, ze nie jesteś normalna. - spojrzałam się na niego mrużąc oczy. On tylko przełknął ślinę i dodał- nic nie mówiłem.
-Spoko!- zaśmiałam się- przecież sobie żartuję. Dobra jest 9. Ja na 14 jestem umówiona, a chcę wam zrobić duży obiad. July idziemy.
-To już mnie nie zabijesz? -spytała chichocząc.
-Wiesz, że już dużo ludzi zabiłam i wyszłam z tego bez problemu. Z tobą będzie gorzej. Michel będzie się dopytywał dlaczego na casting nie przyszłaś. A teraz chooooodź! - krzyknęłam i zostawiłam wszystkich w wielkim szoku. A może raczej przerażeniu?
Po 30 minutach wracałyśmy ze sklepu obładowane siatkami. Szłyśmy przez park i nagle Julka pisnęła, aż się prawie potknęłam.
-Co ty wyprawiasz?- zapytałam zdziwiona.
-Tam jest biedny piesek! Zobacz- prawie płakała. Podbiegłyśmy tam i klęknęłyśmy obok suni.
-Jejku. Co za bydlak musiał ją zostawić. Ma 3, może 4 miesiące. Zobacz, z łapki jej krwawi.
-Magda- szepnęła Julka łykając łzy- weźmy ją. Proszę.
-Dobrze, ale ty odpowiadasz za złość Jamesa.
*** (oczami Maslowa)
-Te babeczki były cudowne. - mruknął Carlos i poszedł do kuchni- Aż sobie zostawiłem jedną, abyście mi zazdrościli!
-Carlos dawaj to!- krzyknęli wszyscy oprócz mnie i Kendalla. Przesiadłem się z fotela na kanapę i poklepałem go po plecach. Nic nie mówiłem. Słowa były zbędne. W pewnym momencie dostałem granatową babeczką w twarz, a krem upadł na moje jasne spodnie i białą kanapę.
-Kto?!- warknąłem, a każdy cofnął się o krok. Monic zaczęła chichotać, a po chwili tarzała się ze śmiechu na dywanie.- No bardzo śmieszne! - pobiegłem do kuchni po resztki wczorajszego śniadania. Zanim pojechaliśmy po dziewczyny oczywiście Tatiana kupiła dla siebie kremówki.
Wróciłem do salonu. Monic zaczęła uciekać i piszczeć, a ja za nią ganiałem. Zamachnąłem się, aby w nią trafić. Stała przy drzwiach , a gdy rzucałem kucnęła. Oczywiście pech chciał w tym momencie musiała wejść Meggie!
-Jameeeeees!- krzyknęła a ja zacząłem się cofać- o nie nie! Nie uciekaj! Spróbuj jakie to dobre! - odwróciłem się i wybiegłem z pokoju. Ale nie byłem zbyt szybki, więc szatynka po chwili wskoczyła na moje plecy. Raz kozie śmierć, pomyślałem i zacząłem ją łaskotać. Ona oczywiście spadła i była bardziej wściekła niż przedtem.
-Przepraszam- mruknąłem, a ona zaczęła się śmiać tak jak Monic wcześniej. Wręcz turlała się po podłodze.
-Och Jimmy, Jimmy. A teraz mam pytanie: jak bardzo mnie kochasz?- zdrętwiałem. Skąd ona wie, że mi się podoba? Tylko Kendall wie, bo mu wczoraj powiedziałam, jak jej nie było. Nie, nie, nie. Monic. Jestem z nią. Kocham Monic.- Oczywiście twoja odpowiedź brzmi: tak bardzo, jak kocham wszystkich tutaj. A ciebie w szczególności, bo jesteś jak moja siostra. - odetchnąłem z ulgą. Wiec nie o to jej chodziło. Więc o co?- a moje drugie pytanie: Pozwolisz mi na coś? - chciałam się zapytać "a na co", lecz ona wstała i próbowała naśladować mój głos- Oczywiście, że tak. Co zechcesz. Wtedy ja powiem, że Julka znalazła pieska a ty go przygarniesz. - wysłała mi promienisty uśmiech.
-Niech ci będzie.
-July! Weź tą sunie do domu! - nagle z dworu rozległ się pisk Juliet. Poczułem nagle jak jakieś małe stworzonko ciągnie mnie za nogawkę biało-granatowych spodni. Była urocza, nie miała obroży, ani szelek. Sonia, pomyślałem, idealne imię dla idealnego pieska.
-Wiecie jaka to rasa?- zapytał po raz od wyjścia Olivii Kendall.
-James, jesteś ślepy?!- spytała "wielka 5" , w której skład wchodziły wszystkie dziewczyny będące w tym domu. - TO KUNDEL.
-Aha... A jak się wabi?
-Jeszcze nie wiadomo.
-Sonia- oznajmiłem, a Meg chciała zaprzeczyć- będzie w moim domu i tak się będzie nazywać.
-Phi.. -prychnęła dziewczyna- idę gotować! A wy za... zaraz... Kendall? Chyba nie żałujesz tej blond suki? - spytała z niedowierzaniem.
-Nie... może... choć trochę... tak. Uważam, ze źle ją potraktowałaś.
-Aha. Czyli jestem ta zła? Uwaga ludzie! Nasz mały "TOOT-TOOT" woli cierpieć przez jakąś dziwkę, niż wreszcie ułożyć sobie życie!
-Meg, to nie tak.
-A jak? Proszę odpowiedz. Jak nie chcesz, to sprowadzę ją tu z powrotem i będę przepraszać na kolanach. Tylko powiedz mi jeden powód, inny od tego, ze ją kochasz. - pies wskoczył na kolana Kendalla i zaczął zlizywać resztki kremu z babeczki, którą dostałem.
-Nie wiem. Chyba nie ma takiego powodu. - szepnął, a dziewczyna poszła do kuchni.
Cały czas bawiłem się z Sonią. Julka robiła jej miliardy zdjęć. Widać ze kocha zwierzęta. (dop. aut. tak na prawdę to mój piesek ^^ )
-Daj mi ją. powiedziała Tatiana. Piesek od razu usnął na jej rękach.
Do 13 oglądaliśmy "Harry'go Pottera" część 3. Moja ulubiona. Po jakimś czasie Magda wstała i powiedziała:
-Idę się przebrać i wychodzę. - i pobiegła a górę.
Po pewnym czasie wyszła przebrana na czarno-biało.
-Chleb jest w piekarniku, a chili trzeba podgrzać. Paa!- wyszła na dwór.
***(oczami Magdy)
-Cześć bella!- krzyknął Peter. Pachniał bardzo egzotycznie.
-Witam- mruknęłam i podeszłam bliżej niego. Miał rozczochrane włosy. Ubrany był w jeans'y i białą polówkę.
-Więc pani... "jestem-sexy-i uwodzę-bezbronnych-mężczyzn" idziemy na sushi?- powiedział na jednym wydechu.
-Wow... nikt mnie tak nigdy nie nazwał. Hmm... sushi. Może być, ale jednak wolę sama robić.
-Wiedziałem- powiedział do siebie- wiedziałam, że taka dziewczyna jak ty musi mieć wielkie ambicje. Dlatego zamówiłem tzw. "własną robotę" .- dodał, a ja patrzyłam na niego z niedowierzanie.
-Skąd wiedziałeś? Wow... ciągle mnie zaskakujesz.
-Dla ciebie warto się poświęcić- szepnął mi do ucha. Poczułam dziwne mrowienie w brzuchu.
Weszliśmy do restauracji i udaliśmy się prostu do kuchni. Kucharz chciał nam pomóc, ale gdy zobaczył z jaką sprawnością kroje kalmara dał sobie spokój.
-Ile amsz lat? Wiem, ze kobiet nie pyta się o wiek, szczególnie takich jak ty...
-Czyli jakich?-zapytałam mrucząc.
-Seksownych... inteligentnych...ambitnych- miedzy każdym wyrazem całował mnie w dłoń- pięknych... ciekawych- złapał mnie w talii i kołysał w rytm "California King Bed". - po prostu.. idealnych.- szepnął mi do ucha. Gorący podmuch powietrza sprawił, ze moje serce szybciej zabiło. Czułam ciepło w koniuszkach palców. Gęsia skórka przeszła po moich plecach, a w brzuchu czułam znowu mrowienie. Zarzuciłam ręce na jego szyje i zaczęłam zbliżać moje usta do jego. Spojrzałam w jego błękitne oczy. Skoro nie mogę mieć Jamesa, mogę mieć jego... Jego twarz wyrażała niepewność i strach.
-Dlaczego masz jedno oko brązowe, drugie błękitne?- spytał przerywając cudowną chwilę.
-Co?- nie wiedziałam o co mu chodzi- Jak to... eee.?- spojrzałam w lusterko- cholera! I teraz szukaj igły w stogu siana.- pisnęłam i opadłam na krzesło barowe.
-Jeny!- odparłam po chwili. Uklęknęłam na podłodze i zaczęła się przyglądać brudnym kafelkom. - Pomożesz mi?- spytałam zdezorientowanego Petera.
-N..n-nnie . Ja nie mogę. M-muszę iść- zaczął się wycofywać,a gdy znalazł się przy drzwiach odwrócił sie i wyszedł szybkim marszem.
Wstałam i zobaczyłam jak wybiega restauracji. Dzwonił gdzieś. nie ma co. Fajna randka.
-Cholera- mruknęłam i zjadłam 2 porcje sushi. Soczewkę znalazłam między paseczkami butów.
***( Oczami Petera)
-Odbierz rzesz! - krzyknąłem jak wysiadam z samochodu. - Olivia! Rusz to dupsko i otwórz mi drzwi!- mówiłem do siebie. Po chwili brama się otwarła, a ja wbiegłem do jej domu.
-O cho chodzi?- spytała. Siedziała na kanapie w samym szlafroku i zajadała się lodami.
-Wiem skąd ją znam!
-Kogo?
-Tą dziewczynę co wczoraj spotkałem w barze. Ja ją znam z POLSKI! Ona była moją dziewczyną. To wtedy, gdy cię poznałem na internecie. Co zaraz po zerwaniu wyjechałem tutaj. Pamiętasz?
-A no możliwe... Ale nigdy nie dowiedziałam się jak wygląda.
-Nie ważne. Ale musimy zawrzeć układ.
-Jaki znowu?- spytała zdenerwowana.
-Chodzi o tego twojego Kendallka.
-Kontynuuj- oparła głowę na zamkniętej dłoni i przymrużyła powieki.
-Trzeba upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Trzeba zrobić tak, żeby bolało ich oboje. Trzeba ich skompromitować.
-Chytrze- mruknęła- Ale zastanawia mnie jedno. Skoro ty ją poznałeś, to dlaczego ona ciebie nie?
-Zmienił mi się głos, obciąłem włosy, noszę soczewki. Jeszcze po wypadku miałem bliznę. I mam nadzieję, że sobie nie przypomni kim jestem.
***(Meg)
Wsiadłam do taksówki i w ciszy wróciłam do domu Maslow'a. Wszyscy siedzieli w salonie i śmiali się ze skacowanej Monic.
-Z godziny na godzinę jest coraz gorzej!- pisnęła Street.
Usiałam na kanapie i okryłam kocem. Na ławie leżała taca z kakao i piankami. Wzięłam dwa kubki i całą miskę puszystych słodkości. "Oszukać przeznaczenie" Super! Oglądałam tyle razy i do tej pory jeszcze mnie nie znudził. Lubię w dołujących momentach zobaczyć krew. Julka wysłała mi spojrzenie typu "Co się stało?", lecz ja jej nie odpowiedziałam.
Wzięłam telefon i wysłałam mu sms'a:
"Do: Peter-klub
Treść: Sorki, jeśli posunęłam się za daleko. Zadzwoń"
Nie odpisał. Postanowiłam być bardziej stanowcza:
"Do: Peter-klub
Treść: Wiesz co? to też twoja wina! Zacząłeś ze mną flirtować, przytulać, mówić słodkie słówka. Co miałam pomyśleć? -.- "
I znowu. Żadnej odpowiedzi. Cisza.
"Do: Peter-klub
Treść: Do cholery! Odpisz, zadzwoń, puść sygnał, wyślij sowę.Cokolwiek. Nie wiem co się stało. Dlaczego uciekłeś? :C ~Meg"
-żyjesz?- z myśli wyrwał mnie mój idol.
-Tak... - rozległo się pukanie do drzwi. Przyszedł Kevin, brat Kendalla- To co? Jesteśmy w komplecie. Idziemy do wesołego miasteczka?
-Pewnie!- odparli wszyscy chórem, a Mon tylko się skrzywiła.
-Nawet nie próbuj się wykręcić!- pogroziłam jej palcem.
***
To teraz moja kolej pisania
(oczami Julki)
Wsiedliśmy do samochodów. Chłopaki pojechali jednym autem, a ja i pozostałe dziewczyny drugim. Dojechaliśmy do wesołego miasteczka. Wysiadłam z samochodu cała czerwona od śmiechu. Przez całą drogę Tati sypałam kawałami jak z rękawa. Wykupiliśmy wejściówki i poszliśmy na diabelski młyn. Zajęliśmy miejsca: Carlos i Angela, James i Monic, Logan i Tatiana,a że nie było Olivii, Kendall usiadł z Kevinem i ja z Magdą. Wielkie koło ruszyło, byliśmy już na samej górze gdy... młyn stanął. A że miałam "lekki" lęk wysokości zaczęłam piszczeć wniebogłosy.
-Uspokój się-mówiła do mnie Meg
-Jak mam się uspokoić utknęliśmy na diabelskim młynie i to na samej górze. WIĘC JAK MAM BYĆ SPOKOJNA?-krzyczałam-Zostaniemy tu na zawsze, umrzemy.-powtarzałam sobie cicho, gdy Magda mną potrząsnęła.
-Ogarnij się, zaraz z powrotem ruszy i zjedziemy spokojnie na dół-powiedziała i młyn ruszył-widzisz już po krzyku!
Zjechaliśmy na dół, a ja jak najszybciej zeszłam na ziemie.
-Nigdy więcej.-powiedziałam patrząc na młyn ze zgrozą.
Wszyscy poszli na kolejkę górską, my z Magdą udałyśmy się do pobliskiego parku. Usiadłyśmy na ławce przy stawie i karmiłyśmy kaczki (chlebem kupionym w drodze do parku). Siedziałyśmy tak nudząc się, spojrzałam na ziemie i podniosłam kamyk. Zaczęłam nim skrobać po ławce pisząc "Meggie and Juliet <3". Wyjęłam z torby szkicownik i zaczęłam rysować kaczki.
***
To teraz moja kolej pisania
(oczami Julki)
Wsiedliśmy do samochodów. Chłopaki pojechali jednym autem, a ja i pozostałe dziewczyny drugim. Dojechaliśmy do wesołego miasteczka. Wysiadłam z samochodu cała czerwona od śmiechu. Przez całą drogę Tati sypałam kawałami jak z rękawa. Wykupiliśmy wejściówki i poszliśmy na diabelski młyn. Zajęliśmy miejsca: Carlos i Angela, James i Monic, Logan i Tatiana,a że nie było Olivii, Kendall usiadł z Kevinem i ja z Magdą. Wielkie koło ruszyło, byliśmy już na samej górze gdy... młyn stanął. A że miałam "lekki" lęk wysokości zaczęłam piszczeć wniebogłosy.
-Uspokój się-mówiła do mnie Meg
-Jak mam się uspokoić utknęliśmy na diabelskim młynie i to na samej górze. WIĘC JAK MAM BYĆ SPOKOJNA?-krzyczałam-Zostaniemy tu na zawsze, umrzemy.-powtarzałam sobie cicho, gdy Magda mną potrząsnęła.
-Ogarnij się, zaraz z powrotem ruszy i zjedziemy spokojnie na dół-powiedziała i młyn ruszył-widzisz już po krzyku!
Zjechaliśmy na dół, a ja jak najszybciej zeszłam na ziemie.
-Nigdy więcej.-powiedziałam patrząc na młyn ze zgrozą.
Wszyscy poszli na kolejkę górską, my z Magdą udałyśmy się do pobliskiego parku. Usiadłyśmy na ławce przy stawie i karmiłyśmy kaczki (chlebem kupionym w drodze do parku). Siedziałyśmy tak nudząc się, spojrzałam na ziemie i podniosłam kamyk. Zaczęłam nim skrobać po ławce pisząc "Meggie and Juliet <3". Wyjęłam z torby szkicownik i zaczęłam rysować kaczki.
Szkicując zauważyłam małą świnkę morską.
-Magda...
-Nie Julka, nie weźmiemy jej do domu, James się nie zgodzi!-powiedziała
-Na pewno?-uniosłam brew
-Na pewno!-odpowiedziała
Wstałam schowałam szkicownik i udałam się w kierunku zwierzęcia.
-Hej maluszku, jak się masz? Ktoś cię zostawił co? W takim razie ja cię wezmę i będziesz miał na imię Toot-Toot. Podoba ci się? Ok, to chodź pójdziemy do domu i James na pewno cię przygarnie, a jeśli nie postraszymy go Magdą. Zgadzasz się? To umowa stoi!-mówiłam do świnki i(która i tak zapewne mnie nie rozumiała, ale co mi tam-tak wiem, że jestem dziwna). Wzięłam ją na ręce i poszłam z Meg w stronę wesołego miasteczka.Idąc tak zauważyłam małą kaczuszkę.
-Madzia...
-Nie, nie weźmiemy jej do domu.
-Ale..
-Nie ma żadnego ale. Kupie ci pluszową kaczkę.
-Ale nie będzie kwaczeć.
-Będzie taka co kwacze pasuje?
-Oki-doki - przytaknęłam
Przy autach stali już wszyscy
-James jak bardzo mnie kochasz?-krzyknęłam z daleka
-Jakie zwierze tym razem?-zapytał
-Zobacz jaka ta świnka morska jest słodka, nie odmówisz takiemu słodkiemu stworzonku?-powiedziałam
-A jeśli odmówię to co mi zrobisz?
-Magda...-zawołałam przyjaciółkę
-Dobra weźmy ją tylko nie wołaj Meg- powiedział
-...Mamy nową świnkę morską!-uciszyłam się
-Ty ciesz się, że to tylko świnka. Ona chciała przytaszczyć ci kaczkę do domu!- uprzedziła go Madzia, a ja tylko się uśmiechnęłam. Wróciliśmy do domu Maslow'a. Weszłam do środka
-Jimmy masz jakąś klatkę dla świnki morskiej prawda?-zapytałam
-Tak mam na strychu została mi po Lucy, jakaś karma i trociny też się znajdą.
-No widzisz, malutki teraz będziesz miał gdzie mieszkać.-powiedziałam do zwierzcia przesłodzonym głosem.
-Julka ty przypadkiem nie powinnaś być w psychiatryku, bo takie gadanie do zwierząt nie jest normalne?- zapytała Meg
-A czy normalne jest to, że rozmawiasz z książkami i że całujesz plakat Jamesa? Że mówisz jaki jest idealny, że ma wspaniały głos i że kiedyś zostaniesz panią Maslow?
-Umrzesz.Śmiercią.Natychmiastową.
-Masz szczęście, że ten twój przyszły mąż jest na strychu i szuka klatki dla Toot-Toota.
-Po co mi klatka?-zapytał przestraszony, a zarazem rozbawiony Kendall
-Nie dla ciebie idioto tylko dla świnki.-odpowiedziałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Magdę biegnącą już w moją stronę Uciekłam jak najszybciej na górę Wbiegłem do jakiegoś pokoju. Oparłam się o drzwi i zobaczyłam Kevina w samym szlafroku.
-Oj, sorki już wychodzę-powiedziałam
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam na przeciwko Magdę walącą pięściami do pokoju naprzeciw.
-Mogłabym z tobą trochę posiedzieć? Meggie ma atak szału.-oznajmiłam
-Ok, teraz ja mam do ciebie prośbę możesz się odwrócić chciałbym się ubrać.
-Nic nie widzę, nic nie Słysze. Ciemna jestem tak na 69%.-powiedziałam, chłopak się zaśmiał
-Już-powiedział po chwili. Był ubrany w czerwone spodenki i biały t-shirt. -Mógłbym zadać ci pytanie?-spytał.
-No jasne pytaj.
-Bo niedługo jest ta gala no i wiesz... czy nie zechciałabyś może pójść ze mną?
-Z przyjemnością- posłałam mu uśmiech i spojrzałam się na świnkę siedzącą na moich rękach.-Ja już idę, nie będę ci przeszkadzać a zresztą i tak Meg będzie łazić po domu i mówić, że się nudzi i coś wymyśli. Więc choć na dół.
Ledwo co zeszliśmy to Magda rzuciła mi groźne spojrzenie.
-O co chodzi? - Spytał James, którego nie było przy całej sytuacji. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. - Co mnie ominęło?
-Nic- mruknęła moja przyjaciółka. Nagle... zgasło światło.
-Znowu nie ma prądu?!- krzyknął Logan z Carlosem.
-Znowu się nudzę!- pisnęła Magda, a wszyscy dostali napadu śmiechu. Tatiana wręcz czkawki.
Boskie! Kiedy następny rozdział? Już czekam :D
OdpowiedzUsuńSuper... nigdy jeszcze nie czytałam czegoś tak wspaniałego ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedyczek! Rozdział super!! Normalnie genialne!! Najlepsza Julka z wszystkimi zwierzakami :) Na serio podziwiam!! Teraz lecę czytac 8.
OdpowiedzUsuńXOXO <3
genialne! :D
OdpowiedzUsuń